Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 19 listopada 2024 23:31
Reklama KD Market

Opozycjoniści: nie wiemy, kim jest "człowiek-sprawca" od Lecha Wałęsy



B. działacze opozycji antykomunistycznej, współpracujący dawniej z Lechem Wałęsą nie wiedzą, kim jest "człowiek-sprawca", który, według Wałęsy, może ujawnić prawdę o jego przeszłości. Przyznają, że o pewnych kontaktach Wałęsy z SB wiadomo od dłuższego czasu.

IPN poinformował w czwartek, że w dokumentach z domu gen. Czesława Kiszczaka są: teczka personalna, teczka pracy TW "Bolek" i odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane Lech Wałęsa "Bolek".

Przebywający w Wenezueli Lech Wałęsa oświadczył w piątek na swoim mikroblogu na portalu społecznościowym wykop.pl, że nie współpracował z SB, ale popełnił błąd, dał słowo "sprawcy" i nie może ujawnić prawdy. "Nie zostałem złamany w grudniu 1970 roku, nie współpracowałem z SB, nigdy nie brałem pieniędzy, żadnego ustnego, ani na piśmie nie złożyłem donosu. Popełniłem błąd, ale nie taki, dałem słowo, że go nie ujawnię, na pewno nie teraz jeszcze nie teraz. Chyba, że ujawnią go inni. Jeszcze żyje człowiek-sprawca, który powinien ujawnić prawdę i na to liczę. Miałem miękkie serce" - napisał b. prezydent.

Bogdan Lis, wiceprzewodniczący Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. powiedział PAP, że nie wie, o kim mówi Lech Wałęsa. "Pewnie tylko on to wie - jeżeli twierdzi, że jeszcze żyje człowiek, który wie o całej tej sprawie. To jest wiedza Lecha Wałęsy i pewnie tego kogoś, o kim Lech Wałęsa mówi. W tej sprawie niewiele mogę pomóc" - dodał Lis.

Jego zdaniem nie są dziś żadną rewelacją informacje, że Wałęsa miał jakieś kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa. "Tak naprawdę to, że Lech Wałęsa coś tam podpisał, to było wiadomo, bo sam o tym mówił. Tego rodzaju wiedza, że kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa były, to jest. Tego nikt nie kwestionuje, nawet Lech Wałęsa" - powiedział.

"Problemem jest to, co było przedmiotem tych kontaktów. I to jest warte wyjaśnienia - ale przez historyków, a nie przez polityków. Tymczasem dzisiaj najbardziej zaangażowani w śledztwo są politycy" - podkreślił Lis, który poznał Wałęsę w grudniu 1978 r. podczas działalności Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża.

Lis przyznał, że pierwsze pogłoski o ewentualnej współpracy Wałęsy z aparatem bezpieczeństwa PRL dotarły do niego po sierpniowym strajku. "Pojawiało się to w różnych rozmowach. Można to było jednak wówczas odebrać jako konflikt z Wałęsą i próbę zdyskredytowania go. To wszystko było mało wiarygodne. Z jednej strony niektóre osoby mówiły, że coś jest nie tak z przeszłością Wałęsy, a jednocześnie współpracowały z nim. To nie było więc nic realnego i konkretnego, co skłaniałoby do większego zastanowienia" - ocenił.

"Poza tym, proszę pamiętać, że myśmy wtedy mieli naprzeciwko siebie opresyjny, totalitarny reżim. Osoby, które walcząc z tym systemem, wiele ryzykowały, musiały mieć do siebie wzajemne zaufanie" - mówił b. opozycjonista. Dodał, że rozmawiał wielokrotnie z Wałęsą o jego przeszłości. "To były jednak prywatne rozmowy, nie chcę ujawniać ich treści" - zastrzegł Lis.

Jego zdaniem "jest to przygotowana prowokacja przez Kiszczaka, od początku do końca". "To nie jest przypadek. Chciał zaszkodzić Wałęsie, etosowi Solidarności nawet po swojej śmierci" - ocenił.

Krzysztof Pusz, bliski współpracownik lidera Solidarności w latach 80. oraz podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Wałęsy, także nie domyśla się, kogo ma na myśli Wałęsa pisząc, że żyje jeszcze "człowiek-sprawca".

"Natomiast ja wierzę Lechowi - to po pierwsze. Nie wierzę w to, że on mógł wydawać kolegów, kablować i tym podobne. W to, po prostu, nigdy nie uwierzę. Twierdzenie, że to agent obalił komunę, zmienił Europę i doprowadził Polskę do wolności jest śmieszne, niezrozumiałe i kompromitujące" - powiedział PAP Pusz.

Nie kwestionuje on, że Wałęsa podpisał jakieś dokumenty dla SB. "Ja uważam, że coś tam podpisał - to on sam przecież mówi, niejednokrotnie to powiedział. I ten podpis, o którym wspomina, to ja mu się wcale nie dziwię. To były czasy, jakie były. Każdemu zależało na pracy. Ci, którzy podpisywali, do pracy wracali; a ci, którzy tego nie zrobili, do pracy nie wracali - i tyle" - zauważył Pusz.

"Proszę mi pokazać takiego bohatera, który w latach 70. czegoś nie podpisał. Tym bardziej, że robotnicy wtedy nie wiedzieli jak się zachować, nie znali prawa. Były osoby, które coś podpisywały, ale nigdy tego później nie realizowały" - dodał Pusz.

Jak podkreślił, nigdy nie miał najmniejszych podejrzeń, jeśli chodzi o przeszłość Wałęsy. "O +Bolku+ to ja pierwszy raz usłyszałem pod koniec lat 80., chyba przed Okrągłym Stołem, kiedy m.in. Krzysztof Wyszkowski krzyczał ciągle: +Bolek, Bolek+. Ale ja uważałem i uważam, że Wyszkowski i Andrzej Gwiazda mieli wiecznie żal do Wałęsy o to, że to oni nie byli Wałęsami" - nadmienił.

Pusz przyznał, że nigdy nie zapytał wprost Wałęsy o agenturalne oskarżenia. "Uważałem, że to bzdury i głupota. Długo z nim współpracowałem, znałem jego walkę. Jak go atakowano, to mówiłem mu: +Lechu olej to, nie denerwuj się+, bo on to zawsze straszliwie przeżywał" - wspominał.

"Ci wszyscy ubecy z tamtych czasów, to nie ma co ukrywać, że żyli z tego typu pieniędzy. Niby opłacali tych swoich agentów, a nie dawali pieniędzy i je przywłaszczali. I taka moim zdaniem jest prawda o tych płatnych donosach. Podpis pod pokwitowaniem pieniędzy jest łatwo podrobić. Oni kradli te pieniądze, wpisując fikcyjnych czy niefikcyjnych informatorów. Ja dobrze znam charakter pisma Lecha i jakbym to widział, to mógłbym stwierdzić, czy jest to jego charakter pisma czy też nie" - powiedział Pusz.

W kolejnym, piątkowym wpisie na mikroblogu Wałęsa oświadczył: "Podczas wielu rewizji, jakie przeżywałem wpadały różne notatki pisane odręcznie, zebrano też z zakładów, gdzie pracowałem, wszystkie pisma odręcznie napisane, zebrano też z różnych instytucji, a nawet z sądów pracy pisma odręcznie pisane z walki o bezprawne zwolnienia z pracy. Podczas jednej z rewizji wpadła odręcznie napisana osobista moja relacja z grudnia 1970 r [były tam nazwiska i zachowania]. Materiały te można wykorzystać jako donosy. Dlatego jeśli znaleziono jakieś niejasne dokumenty należy to dokładnie fachowo sprawdzić".

"Ja jeszcze raz publicznie osobiście OŚWIADCZAM, że nigdy nie było mojej zgody na współpracę z SB w znaczeniu donosów czy wspieraniu komunizmu. Nie dałem się nigdy złamać, nie brałem pieniędzy za takowe" - napisał b. prezydent.

W czwartek prezes IPN Łukasz Kamiński poinformował, że w jednym z pakietów zabezpieczonych w domu b. szefa MSW Czesława Kiszczaka znajdowała się papierowa paczka zawierająca dwie teczki. Na tej paczce była przyklejona koperta zaadresowana: "Do dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie, do rąk własnych". W kopercie znajduje się odręcznie napisany list z kwietnia 1996 r., w którym Kiszczak informuje o przekazaniu do Archiwum Akt Nowych akt dokumentujących współpracę Lecha Wałęsy z SB; list wraz z paczką zawierającą obie teczki nie został wysłany.

Kamiński poinformował, że akta, które zostały poddane oględzinom, składają się z teczki personalnej i teczki pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek".

W teczce personalnej znajduje się 90 kart dokumentów. Teczka jest w oryginalnych okładkach. W teczce personalnej, podzielonej na dwie części, znajdują się dwa spisy zawartości dokumentów. Opisy zawartości odpowiadają stanowi faktycznemu dokumentów znajdujących się w teczce - relacjonował.

"W teczce personalnej znajduje się koperta, a w niej odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa podpisane: Lech Wałęsa +Bolek+. Wśród dokumentów znajdujących się w tej teczce są również m.in. odręczne, podpisane pseudonimem +Bolek+, pokwitowania odbioru pieniędzy" - mówił Kamiński.

"W teczce pracy tajnego współpracownika, liczącej 279 kart, w oryginalnych okładkach, znajdują się liczne doniesienia tajnego współpracownika pseudonim +Bolek+ oraz notatki funkcjonariuszy SB ze spotkań z tajnym współpracownikiem pseudonim +Bolek+. Część doniesień pisana jest odręcznie i podpisana pseudonimem +Bolek+" - mówił. Dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują lata 1970-1976.(PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama