Gdy trafiają do mnie pary, których związek przeżywa kryzys, zawsze pytam o ich osobistą definicję miłości. Dla każdego jest ona inna. Agnieszka twierdzi, że to wsparcie emocjonalne, stabilna finansowo rodzina. Piotr widzi miłość w oddanych oczach Małgosi, Joanna poznaje ją dzięki „motylkom w brzuchu”, Agata gdy wszystko podporządkowane jest temu jedynemu.
Nasz umysł i ciało potrzebują miłości. To ona nadaje sens życiu.
Janusz i Ala poznali się, gdy mieli już za sobą doświadczenia nieudanych związków, bagaż lęku przed następną porażką i nieufność co do instytucji małżeństwa. Poza tym nie mieli w swoim środowisku dobrych wzorców: par, które potrafiłyby szanować i dbać o miłość. Wbrew wszystkiemu postanowili jednak spróbować. Stworzyli związek oparty na głębokiej miłości, szacunku i niekwestionowanej spontaniczności.
Spróbujmy zdefiniować miłość. To głębokie uczucie, łączące dwie niezależne osobowości, wymaga codziennej pracy zaczynającej się od porannego uśmiechu, wspólnie zjedzonego śniadania, karteczki z kilkoma ciepłymi słowami zostawionej na nocnym stoliku, niespodziewanej kąpieli w płatkach róż i możliwości schronienia w delikatnych i czułych ramionach, gdy wszystko idzie źle. To świadomość, że rozwój i szczęście drugiej osoby jest naszym szczęściem.
Miłość jest najlepszym antydepresantem. Im mniej miłości masz w sobie i im mniej otrzymujesz jej od świata, tym więcej smutku i przygnębienia. Jednym z ważniejszych źródeł depresji jest świadomość, że nie jest się kochanym. Większość ludzi cierpiących na zespół zaburzeń depresyjnych nie lubi siebie i nie czuje miłości z zewnątrz. Depresja popycha ich w stronę skoncentrowania na sobie i na swoich uczuciach, co z kolei prowadzi do swoistego wyalienowania. Odbiera im możliwość uczenia się umiejętności kochania i bycia kochanym.
Niektórzy mówią, że miłość po prostu się zdarza. W rezultacie wielu z nas siedzi i czeka pasywnie na kogoś, kto mógłby ich pokochać. Aby znaleźć miłość, trzeba po prostu wyjść na zewnątrz i przede wszystkim pokochać siebie. Gdy jesteśmy w stanie stworzyć wartościowe i głębokie relacje z innymi ludźmi, wówczas miłość znajdzie się sama.
Niektórzy wierzą, że miłość to wyrzeczenie. Nic bardziej mylnego. Miłość ma nas rozwijać a nie hamować.
Dla Karola miłość zderzyła się z rzeczywistością po miesiącu miodowym. Okazało się, że ideał nie spełnił oczekiwań. Karol stał się wymagający i kontrolujący. Chciał zmienić Anię według własnego wyobrażenia. Próby „poprawienia na lepsze” drugiej osoby zwykle kończą się rozczarowaniem, przemocą psychiczną i nienawiścią. Aby kochać, trzeba najpierw akceptować siebie samego, dopiero później możliwa jest pełna akceptacja drugiej osoby. Miłość bez akceptacji nie jest miłością.
Miłość to także skupienie się na drugiej osobie. Zamiast koncentrowania się na tym, jak partner nas traktuje, co się nam w nim nie podoba, lepiej zastanówmy się nad jego potrzebami, spróbujmy zrozumieć i zaakceptować jego punkt widzenia. To bardzo trudna umiejętność. Ale oczywiście, nie proponuję tutaj ekstremalnego skupiania się na drugiej osobie, bo wtedy zgubimy siebie samych. Wszystko wymaga równowagi: moje potrzeby są tak samo ważne, jak potrzeby mojego partnera.
Dojrzała miłość jest zjednoczeniem, w którym zostaje zachowana wzajemna integracja i indywidualność. Często mówimy, że jesteśmy połączeniem dwóch brakujących połówek i stanowimy całość. W tej całości najważniejsze jest stworzenie dwóch odrębnych jednostek z ich charakterami i osobowością. Nie powinniśmy o tym zapominać, bo wchłonięcie i uwięzienie drugiej bliskiej nam osoby spowoduje, że się zagubi, nie będzie sobą, nie będzie szczęśliwa. To wzajemny szacunek dla odrębności, a także zaakceptowanie wad i słabości składają się na podstawy miłości.
Miłość jest doznaniem osobistym i indywidualnym. Każdy przeżywa ją inaczej. Czy umiejętności kochania można się nauczyć? Wydaje się,że tak, choć nie jest to łatwe. Podstawą jest miłość do samego siebie; wtedy będziemy wiedzieć, jak kochać innych.
Katarzyna Pilewicz, LCPC, CADC
psycholog i psychoterapeutka licencjowana w stanie Illinois. Ukończyła Adler University w Chicago w dziedzinie psychologii klinicznej. Obecnie prowadzi badania doktoranckie w Walden University na temat wpływu psychologii pozytywnej na poprawe stanu psychiki człowieka. Członek American Psychological Association i PSI CHI. W swojej praktyce opiera się na holistycznym poglądzie o wzajemnym wpływie umysłu, ciała, i środowiska. W swojej klinice w Deerfield zajmuje się leczeniem młodzieży i dorosłych z problemami psychologicznymi pomagając w powrocie do wyższej jakości życia.
fot.Riedelmeier/pixabay.com