Zadaniem agencji ratingowych jest dostarczanie inwestorom informacji na temat wiarygodności firmy, bądź państwa, które chce od nich pożyczyć pieniądze; bez ich usług nie mogą się obejść ani inwestorzy, ani podmioty ubiegające się o kredyt - państwa również.
Gdy budowa amerykańskiej kolei posuwała się na zachód, przedsiębiorcy zaczęli funkcjonować z dala od swoich banków i pojawiła się konieczność wystawiania swego rodzaju świadectwa wypłacalności firmom ubiegającym się o kredyt. Bankierzy nie znali już swoich klientów, udzielanie pożyczek obcym stawało się bardziej ryzykowne i w ten sposób powstał rynek dla agencji ratingowych. Pierwsza z nich zaczęła działać w 1841 roku.
Henry Poor, który napisał historię finansowania budowy kolei i kanałów w USA jako przewodnik dla inwestorów, założył w 1860 roku własną agencję, która dziś znana jest jako Standard & Poor's.
A gdy podczas Wielkiego Kryzysu okazało się, że i rządy mogą zawieść swoich wierzycieli i nie móc spłacić długów zaciągniętych przez emisje obligacji, konieczne stało się też wystawianie oceny ratingowej państwom.
Rating długu państwa, zwanego też długiem suwerennym "wskazuje poziom ryzyka związanego z inwestowaniem w danym kraju i służy inwestorom do podejmowania decyzji o tym, gdzie inwestować za granicą. Rating taki bierze pod uwagę ryzyko polityczne" - wyjaśnia "Journal of Economic Perspectives", magazyn Amerykańskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Standard & Poor's, Moody's i Fitch Ratings - trzy najważniejsze agencje ratingowe, zwane "wielką trójką" - kontrolują lwią część rynku: dwie pierwsze po blisko 40 proc., a najmniejszy Fitch około 10 proc. - wyjaśnia Rada Stosunków Zagranicznych (CFR). Jednym z powodów, dla których właściwie tylko opinia tych gigantów brana jest pod uwagę przez poważnych inwestorów jest to, że uwiarygodnia je amerykańska komisja papierów wartościowych (SEC), która w 1975 roku nadała im status oficjalnych organizacji ratingowych (Nationally Recognized Statistical Rating Organizations - NRSRO).
Agencje ratingowe wystawiają notę długu suwerennego biorąc pod uwagę cztery grupy czynników - wskazuje francuski dziennik "Les Echos": wydajność gospodarki (w tym np. wzrost, inflację), stan finansów publicznych (dług publiczny, deficyt, koszt obsługi długu), zewnętrzne czynniki ryzyka (bilans płatniczy, jak duża część długu jest w posiadaniu inwestorów zagranicznych) oraz sytuację polityczną i decyzje władz.
Oceny "wielkiej trójki" mają "ogromny wpływ na to, jak postrzegana jest wiarygodność kredytowa rządów na całym świecie" - podkreśla CFR. Toteż gdy w 2010 roku S&P obniżył rating Grecji do poziomu śmieciowego, grecki rząd stracił możliwość pozyskiwania pieniędzy na rynkach finansowych i tzw. bailout, czyli pakiet pomocy finansowej stał się nieunikniony; S&P przyśpieszył niejako konieczność ratowania Grecji.
Autor książki o agencjach ratingowych "The New Masters of Capital" (Nowi władcy kapitału) Timothy Sinclair zwraca uwagę, że w globalnej gospodarce bez agencji ratingowych i oferowanych przez nie "standardowych metod porównywania ryzyka”, międzynarodowe inwestycje "byłyby wysoce problematyczne".
Z drugiej strony - jak przyznaje autor - "wielka trójka" dysponuje niesłychaną siłą perswazji i może wpływać w bardzo istotny sposób na politykę rządów.
Ich ocen "nie sposób pominąć" napisał "Le Figaro", gdy Francja poczuła się urażona tym, że wszystkie agencje odebrały jej (w 2012 i 2013 roku) prestiżowe "potrójne A". Paryż odgrażał się, że "Anglosasi nie będą pouczać Francji" i wyrażał przekonanie, że rynek zignoruje rating ("Le Point"). Nie zignorował.
Moskwa również starała się zignorować oceny "wielkiej trójki"; czynił tak m.in. okręt flagowy jej gospodarki - Gazprom. Gdy S&P, obniżył rating kredytowy Rosji z inwestycyjnego do BB+, czyli poziomu spekulacyjnego, a zyski Gazpromu spadły o ponad 60 proc., rosyjski gigant energetyczny zaczął się powoływać na chińską agencję Dagong, która przyznała mu najwyższy rating kredytowy - AAA. Samej Rosji Dagong dała zaś notę o szczebel wyższą od ratingu USA, które od października 2013 roku mają niezmiennie A-.
Nawet rząd USA nie jest w stanie wydawać poleceń temu rynkowi. Jest na nim zbyt wielu potężnych graczy, za dużo pieniędzy, zbyt wiele inwestycji pochodzi zza granicy, rynek obligacji rządowych jest bowiem kołem zamachowym globalnej gospodarki - napisał w książce "The Cash Nexus" słynny historyk i ekonomista Niall Fergusson.
Znaczenie informacji, jakiej dostarczają agencje ratingowe wzrosło niezmiernie w ostatnich dekadach, wraz z postępem globalizacji i umiędzynarodowieniem długów publicznych. "Ponieważ inwestorzy mogą kupować długi wyemitowane przez obce państwa, rating jest informacją konieczną; to na jego podstawie (inwestorzy) podejmują decyzję o tym, gdzie - geograficznie - alokować pieniądze" - tłumaczy "Les Echos".
Inwestorzy instytucjonalni (fundusze emerytalne, firmy ubezpieczeniowe, banki etc.), którzy są głównymi nabywcami obligacji państwowych mają narzucony przez regulatorów rynku obowiązek unikania nadmiernego ryzyka, a zatem nie mogą kupować ani trzymać papierów poniżej pewnego poziomu bezpieczeństwa. Jeśli więc rating jakiegoś państwa spada do poziomu spekulacyjnego, pewna grupa inwestorów musi sprzedać jego obligacje, a fakt, że duża liczba takich walorów trafia nagle na rynek dodatkowo obniża zazwyczaj ich cenę - wyjaśnia "Les Echos".
Agencje ratingowe były bardzo krytykowane za to, że nie przewidziały kryzysu finansowego, który wybuchł w 2008 roku; jak napisał "Economist" wykonały one wtedy "fatalną robotę"; jednak nawet krytycy przyznają, że skala skomplikowania nowych instrumentów finansowych - papierów dłużnych opartych na kredytach hipotecznych - była tak wielka, że uniemożliwiła niemal wszystkim ekspertom realną ocenę rynku.
Amerykańskie ministerstwo sprawiedliwości pozwało nawet S&P, ale skończyło się na ugodzie pozasądowej i wartej 1,4 mld dol. grzywnie. Co więcej od 2010 roku systematycznie rosną dochody "wielkiej trójki".
Marta Fita-Czuchnowska(PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama