Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 7 października 2024 06:18
Reklama KD Market

Sensacja! Kerber ograła Williams w finale Australian Open



Rozstawiona z "siódemką" Angelique Kerber pokonała ubiegłoroczną triumfatorkę Amerykankę Serenę Williams (1.) 6:4, 3:6, 6:4 w finale Australian Open w Melbourne. Niemiecka tenisistka polskiego pochodzenia wywalczyła wielkoszlemowy tytuł po raz pierwszy w karierze.

Kerber przez dłuższy czas znajdowała się w cieniu innych zawodniczek. Głośniej zrobiło się o niej po pokonaniu w ćwierćfinale Białorusinki Wiktorii Azarenki, zaliczanej do wąskiego grona faworytek.

W sobotę przystąpiła do spotkania z dużą determinacją i wiarą w to, że może pokonać Williams, która w ostatnich latach zdominowała rywalizację w kobiecych zmaganiach tenisowych.

Trenująca i mieszkająca w Puszczykowie Niemka grała bardzo uważnie i objęła prowadzenie 3:1. Wówczas za odrabianie strat wzięła się zaniepokojona Amerykanka. Po każdym kolejnym zdobytym punkcie wydawała z siebie głośny okrzyk i mobilizowała się do walki. Niżej notowana z tenisistek nie zamierzała jednak pozwolić rywalce na przejęcie kontroli nad biegiem wydarzeń na korcie - wygrała 6:4. Był to pierwszy stracony przez zawodniczkę z USA set w tegorocznej edycji Australian Open.

W drugiej odsłonie triumfatorka 21 imprez wielkoszlemowych od początku postawiła na ofensywną grę. Tradycyjnie dysponowała potężnym serwisem i bardzo mocnym returnem. Kebrer próbowała się przeciwstawić naporowi pierwszej rakiety świata, ale bezskutecznie.

W decydującej partii jednak do głosu ponownie doszła Niemka, a w poczynania Williams wkradły się błędy, w tym przy serwisie. Sporo emocji przyniósł szósty gem, który trwał ponad 10 minut. Kerber wykorzystała piątą okazję na przełamanie. Rywalka w międzyczasie dwukrotnie była o punkt od doprowadzenia do remisu 3:3. Po chwili rozstawiona z numerem siódmym tenisistka powiększyła prowadzenie do 5:2.

Amerykanka zanotowała jeszcze zryw - wygrała dwa gemy z rzędu. Kibice obejrzeli kilka efektownych, długich wymian. U jej przeciwniczki z kolei pojawiła się nerwowość wywołana szansą na życiowy sukces. W ostatnim gemie liderka rankingu WTA przy stanie 0:30 zapisała na swoim koncie trzy punkty w rzędu, ale końcówka należała do Niemki.

Spotkanie trwało dwie godziny i osiem minut. Kerber posłała pięć asów i miała trzy podwójne błędy, Williams miała ich - odpowiednio - siedem i sześć. Pierwsza z tenisistek zanotowała 25 uderzeń wygrywających i 13 niewymuszonych błędów, a druga 47 i 46.

Była to siódma konfrontacja tych zawodniczek. Kerber wygrała z liderką światowego rankingu po raz drugi w karierze. Poprzednio udało jej się to w 2012 roku w Cincinnati.

Nigdy wcześniej nie dotarła ona nawet do ćwierćfinału Australian Open. Dotychczas najlepszym wynikiem 28-letniej zawodniczki w Wielkim Szlemie był półfinał, w którym wystąpiła w Wimbledonie w 2012 roku i US Open pięć lat temu. Jest drugą w liczonej od 1968 roku Open Erze Niemką, która wygrała turniej tej rangi. Udało się to wcześniej tylko słynnej Steffi Graf.

Poprzednią tenisistką z tego kraju w wielkoszlemowym finale była Sabine Lisicki, która także ma polskie korzenie. Ta zawodniczka grała w decydującym spotkaniu Wimbledonu w 2013 roku, w którym musiała uznać wyższość Francuzki Marion Bartoli. Ostatnią tenisistką z tego kraju, która przed Kerber wystąpiła w finale australijskich zawodów, była w 1996 roku Anke Huber.

Kerber jako piąta w Open Erze wygrała Australian Open po obronieniu wcześniej piłki meczowej. Zawodniczka związana z Puszczykowem była blisko pożegnania z turniejem w pierwszej rundzie. Wcześniej przed podobnym zagrożeniem stanęły - na różnym etapie rywalizacji - Monica Seles (1991), Jennifer Capriati (2002) Serena Williams (w 2003 i 2005) oraz Na Li (2014).

Starsza o osiem lat Williams w Melbourne triumfowała sześć razy (2003, 2005, 2007, 2009-10 i 2015). W sobotę po raz 26. w karierze zagrała w decydującym spotkaniu imprezy wielkoszlemowej w grze pojedynczej. Wciąż brakuje jej jednego tytułu w imprezie tej rangi, by zrównać się z Graf, która z 22 zwycięstwami jest rekordzistą w Open Erze. W klasyfikacji wszech czasów - z 24 wygranymi - przewodzi Australijka Margaret Court.

Amerykanka, która w półfinale tegorocznej edycji wyeliminowała rozstawioną z numerem czwartym Agnieszkę Radwańską, zwyciężyła w ośmiu wcześniejszych występach w finale Wielkiego Szlema. W Australii dotychczas za każdym razem, gdy docierała do najlepszej "czwórki", to później wygrała całą imprezę.

Szósta obecnie na światowej liście Kerber jest najniżej notowaną triumfatorką zmagań w Melbourne od 2007 roku. Wówczas najlepsza okazała się Serena Williams, która była 81. w tym zestawieniu.

Za zwycięstwo Niemka otrzyma 3,8 mln dolarów australijskich, Williams - o połowę mniej. Kerber w poniedziałkowym notowaniu rankingu WTA awansuje - na najwyższe w karierze - drugie miejsce. Radwańska - która zostanie wyprzedzona przez nią - zachowa czwartą lokatę.

Po finale Australian Open powiedziały:

Angelique Kerber: "Moje marzenie się dziś spełniło. Przez całe moje życie ciężko na to pracowałam i teraz jestem tu. Mogę teraz powiedzieć, że jestem wielkoszlemową mistrzynią i to brzmi szalenie. Czasem jestem trudna do wytrzymania, ale mam najlepszą rodzinę i team na świecie. W przeszłości nie wierzyłam w siebie. Otaczający mnie ludzie widzieli, że dobrze spisuję się na treningach, ale nie potrafiłam tego przełożyć na mecze. Nie mogli zrozumieć, dlatego tak się działo. W finale starałam się cieszyć każdą sekundą spędzoną na korcie. To był jeden z najlepszych meczów w mojej karierze. Do ostatniej piłki próbowałam pozostać zrelaksowana. Pierwszy set wyszedł mi świetnie. W drugim ona świetnie serwowała. W trzeciej odsłonie rywalizacja była bardzo zacięta. W ostatnich dwóch tygodniach miałam wiele wzlotów i upadków. W pierwszej rundzie broniłam piłki meczowej i jedną nogą byłam w drodze powrotnej do Niemiec. Dostałam drugą szansę. Teraz pokonałam Serenę i zdobyłam tytuł. Jest we mnie tak wiele emocji...ale wszystkie są pozytywne.

Sereno, jesteś inspiracją dla wielu osób, dla wielu młodych tenisistek. Jesteś wielką mistrzynią, niewiarygodnie wspaniałą osobą, więc gratulacje za wszystko, czego dotychczas dokonałaś. Niewiele rywalek po porażce ze mną podchodziło, by mi pogratulować. Serena zrobiła to i powiedziała, że zasłużyłam na zwycięstwo. To wspaniała osoba".

Pomogłam teraz trochę Steffi Graf, by Serena nie wyrównała jej osiągnięcia w liczbie wielkoszlemowych triumfów. Dobrze, że niemiecki tenis się rozwija, że kolejna Niemka wygrała taką imprezę po Steffi. Ona przesłała mi wiadomość po finale, ale nie odczytałam jej na razie jeszcze. Bateria w moim telefonie teraz się ładuje. Zdołałam wcześniej tylko zadzwonić do moich rodziców i dziadków.

W poprzednim sezonie nie grałam dobrze w ważnych turniejach. Teraz coś jakby zaskoczyło w mojej grze. Tak jak to było kilka lat temu w Nowym Jorku, gdy po raz pierwszy w karierze awansowałam do wielkoszlemowego półfinału. Mój plan na dalszą część tego sezonu - zapewne wygrywać w kolejnych imprezach wielkoszlemowych. Ale teraz o tym nie myślę. Staram się cieszyć obecną chwilą. Zobaczymy, co się wydarzy w najbliższych miesiącach czy latach.

W ćwierćfinale US Open 2011 pokonałam Flavię Pennettę, a Włoszka w tamtym sezonie wygrała w Nowym Jorku. Można żartobliwie powiedzieć, że po jej sukcesie pomyślałam: Ok, ona tego dokonała. Ja ją pokonałam, więc ja też to mogę zrobić".

Serena Williams: "Gratulacje, Angie. Świetnie się spisałaś, zasłużyłaś na to. Grałaś najlepiej w tym turnieju. Cieszę się Twoim sukcesem i mam nadzieję, że możesz się nim w pełni delektować. To był dobry, intensywny mecz. W szóstym gemie trzeciego seta zagrała dwa świetne dropszoty. To było o tyle niespodziewane, że przed tą partią nie stosowała takich zagrań.

Wyglądałam na zadowoloną po finale? Powinnam zająć się aktorstwem. Nie stresowałam się myślą o wyrównaniu rekordu Steffi Graf. Nie myślałam o tym. Myślałam - więcej lub mniej - o wygraniu meczu. To było zwyczajowe zdenerwowanie przed meczem, ale spotkanie od początku było tak intensywne, że nie miałam w jego trakcie czasu na nerwy. Za każdym razem oczekuje się ode mnie zwycięstw. Nie jestem robotem.

Angelique ma podejście, którego wiele osób - moim zdaniem - powinno się od niej uczyć: zawsze myśleć pozytywnie i nigdy się nie poddawać. Wydaje mi się, że zrobiłam dziś wszystko, co mogłam. Czy dałabym sobie najwyższą notę za ten występ? Nie, ale to było wszystko, co byłam w stanie dziś zrobić. Może jutro mogłabym zrobić coś inaczej".

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama