Gwałtowny atak zimy na wschodzie USA pokrył w sobotę Waszyngton 60-centymetrową warstwą śniegu, a przekraczający swój poziom z czasów huraganu Sandy z października 2012 roku przybór wód doprowadził do zalania przybrzeżnych terenów w stanach New Jersey i Delaware.
W wypadkach samochodowych na zalodzonych drogach w stanach Karolina Północna, Kentucky, Tennessee i Wirginia zginęło co najmniej osiem osób, a dziewiąta zmarła w stanie Maryland na atak serca przy odgarnianiu śniegu.
Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio oświadczył, że intensywność śnieżycy w największym mieście USA przewyższyła prognozy i nie oczekuje się, by śnieg przestał tam padać przed niedzielą, kiedy to jego pokrywa może sięgnąć 75 centymetrów grubości. Około południa w sobotę czasu lokalnego wstrzymano kursowanie nowojorskich autobusów miejskich.
Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo ogłosił w sobotę stan alarmowy, co zarządzono już wcześniej w 10 innych stanach. Mieszkańców wezwano, by pozostali w domach i nie utrudniali pracy pługów odśnieżających drogi.
W komunikacji powietrznej anulowano blisko 4300 rejsów, w tym wszystkie przyloty na lotniska nowojorskie - poinformowały śledzący połączenia lotnicze portal internetowy FlightAware.com i władze komunikacyjne.
Choć wywołany wichurą przybór wód Atlantyku był miejscami wyższy niż w trakcie huraganu Sandy ponad trzy lata temu, to ogólna sytuacja powodziowa jest na razie znacznie mniej dramatyczna niż wtedy. (PAP)
Reklama