Policjanci chicagowscy zostali ukarani za brak dźwięku w nagraniach wideo z kamer zainstalowanych w radiowozach. Szef policji po raz pierwszy zastosował sankcje dyscyplinarne za wykroczenie, które figuruje w regulaminie, ale nigdy przedtem nie było egzekwowane.
Dwudziestu dwóch policjantów zostało ukaranych za brak dźwięku w nagraniach wideo pokazujących, jak biały policjant Jason Van Dyke zabija 16 strzałami afroamerykańskiego nastolatka Laquana McDonalda. Drastyczne wideo zostało upublicznione pod koniec 2015 roku. Było ono utrzymywane przez władze w tajemnicy przez 13 miesięcy. Żaden z policjantów obecnych na miejscu zdarzenia nie nagrywał dźwięku, co jest sprzeczne z regulaminem policji.
Brak dźwięku utrudniał dochodzenie w sprawie śmierci McDonalda. Mimo tej przeszkody policjant, który strzelał do 17-latka, Jason Van Dyke został oskarżony o morderstwo pierwszego stopnia. Po upublicznieniu nagrania policja chicagowska znalazła się na cenzurowanym, a jej procedury i zachowania objęte śledztwem federalnego Departamentu Sprawiedliwości.
Utrzymanie sprawności sprzętu rejestrującego obraz i dźwięk jest w myśl przepisów odpowiedzialnością każdego funkcjonariusza. Do tej pory zasada ta istniała tylko na papierze i nigdy jej nie egzekwowano. P.o. szefa policji John Escalante po raz pierwszy wyciągnął konsekwencje dyscyplinarne wobec funkcjonariuszy, którzy albo umyślnie wyłączyli mikrofony podłączone do kamer na radiowozach, albo nie zgłosili, że są popsute. Wśród środków dyscyplinarnych zastosowanych przez szefa policji są m.in. oficjalne reprymendy z wpisaniem do akt oficerów oraz zawieszenie w obowiązkach służbowych na trzy dni bez wynagrodzenia.
Escalante wprowadził też dodatkowe przepisy, których celem jest utrzymanie sprawności sprzętu nagrywającego obraz i dźwięk. Wymagają one, by kamera w radiowozie i urządzenia nagrywające dźwięk − noszone na mundurze − zostały sprawdzone i przetestowane zanim radiowóz opuści komisariat, by patrolować ulice miasta.
(ao)
Reklama