Chcemy doprowadzić do tego, żeby zamknąć sprawę Trybunału Konstytucyjnego. Przyjąć ustawę, która uspokoi sytuację - mówiła w niedzielę premier Beata Szydło. Jak dodała "dobrze działający Trybunał" jest w interesie państwa polskiego.
Premier powiedziała w TVN24, że "dzisiejsza sytuacja wokół Trybunału Konstytucyjnego jest pewnym patem politycznym", który trzeba rozwiązać. Zaznaczyła, że rozpoczęcie przez PiS i nowy rząd "rozmów nad zmianą TK" nie wynikało z "kaprysu politycznego" tylko z tego, że "PO, poprzednia władza, złamała prawo".
"Chcemy doprowadzić do tego, żeby zamknąć sprawę Trybunału. Przyjąć ustawę, która uspokoi sytuację. W moim interesie, w interesie państwa polskiego jest dobrze działający Trybunał Konstytucyjny. Powinniśmy uspokoić tę histerię, ten wzburzony ocean polskiej polityki. Jeśli tak się stanie, to wygramy wszyscy. Nikt nie czyni żadnego zamachu na Trybunał. Jest nowy projekt ustawy o TK, dajmy jej szansę, niech wejdzie w życie" - mówiła premier.
Odniosła się też do wyroku TK z 3 grudnia br. Trybunał orzekł wówczas, że wybór dwóch z pięciu sędziów TK, którego dokonał poprzedni Sejm, był niezgodny z konstytucją, trzech sędziów wybrano - według TK - zgodnie z konstytucją (nie zostali oni dotąd zaprzysiężeni przez prezydenta - PAP). "My nie mogliśmy akceptować tego stanu rzeczy (niekonstytucyjnego wyboru - PAP), tylko musieliśmy naprawić ustawę, która została poprzednio popsuta" - powiedziała premier.
Dziennikarz dopytywał: "Naprawiać ustawę, łamiąc prawo ?" Szydło odpowiedziała: "Nie złamaliśmy prawa. PO wspierana wówczas przez PSL dla swojego interesu politycznego dokonała takich zmian. TK potwierdził, że było to niezgodne z konstytucją, trzeba było zmienić ustawę, nie było woli rozmowy ze strony posłów PO wspieranych przez Nowoczesną" - dodała. "Wszystko odbywa się zgodnie z prawem, wszystko odbywa się w taki sposób, żebyśmy z tego pata politycznego wyszli. Dzisiaj musimy rozwiązać pat, który został stworzony" - podkreśliła premier.
Według niej Polacy oczekują, "że politycy zajmą się ich sprawami"; "że zaczniemy rozmawiać o miejscach pracy, wysokości wynagrodzeń, żeby rodziny miały szanse na uzyskanie mieszkania, żeby rodzice mogli decydować, kiedy ich dzieci pójdą do szkoły. (...) Osobiście umówiłam się z wyborcami, że to będziemy realizować i dziś musimy zrobić wszystko, aby ten kryzys polityczny, który został wywołany, przez tych - jeszcze raz powtórzę - którzy bronią własnych wpływów i utraconej władzy, rozwiązać" - podkreśliła premier.
Zaapelowała też o wspólne prace w parlamencie. "Moja propozycja jest taka: usiądźmy do stołu, jest projekt ustawy w Sejmie (o TK - PAP), jest projekt - złożony również - zmiany konstytucji, trzeba to zrobić, trzeba to rozwiązać w zgodzie. I to jest test dla tych, którzy wyprowadzają dziś ludzi na ulicę" - mówiła.
Dopytywana o prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego powiedziała, że "każdy, kto piastuje ważne stanowisko publiczne, powinien wiedzieć, co ma robić". "Nie chcę niczego sugerować panu prezesowi Rzeplińskiemu. To on podejmie decyzje dotyczące jego osoby" - mówiła, zastrzegając równocześnie, że w jej ocenie, opinie prezesa dotyczące sytuacji wokół TK "nie są miarodajne". "W tej chwili jest bardzo mocno zaangażowany po jednej stronie" - dodała. "Chciałabym wierzyć w intencje prezesa TK, jego niezawisłość. Wierzę w niezawisłość polskich sądów, ale trudno mi się pogodzić z tym, że prezes TK w tak ostentacyjny sposób manifestuje swoje poglądy polityczne" - zaznaczyła premier.
Szydło odniosła się także do manifestacji w obronie demokracji i TK, które w sobotę, zostały zorganizowane w wielu polskich miastach i za granicą, przez Komitet Obrony Demokracji. Według szacunków policji brały w nich udział tysiące osób - przykładowo w Warszawie ok. 10 tys. Premier pytana, czy zaskoczyła ją ta skala, powiedziała, że osoby, które biorą w udział w tych manifestacjach, powinny zastanowić się, czy "te hasła które głoszą, czyli obrona demokracji i wolności, są adekwatne do rzeczywistości, w której wszyscy żyjemy".
"Żeby zadali sobie pytanie, w jakim stopniu ich wolność, czy demokracja w Polsce została ograniczona, w tych ostatnich tygodniach. Jest w tej chwili, taka próba narzucenia opinii publicznej przekazu, że w Polsce dzieją się rzeczy niesamowite, że jest zamach na demokrację, na wolność" - mówiła Szydło. "Jeżeli na chłodno ocenimy sytuację, to rzecz polega na tym, że jest pewna grupa ludzi, którzy zostali pozbawieni władzy w demokratycznych wyborach. Polacy wydali werdykt, że nie chcą poprzedniej ekipy, która przez osiem lat rządziła i nie zajmowała się sprawami obywateli. Dzisiaj, kiedy próbujemy wprowadzić naprawę prawa, zepsutego przez poprzedników, czynimy to w parlamencie, chcemy to czynić w czasie dyskusji sejmowej, organizuje się protesty i mówi się, że są łamane zasady demokracji i wolności" - dodała.
W jej ocenie obywatelom wmawia się, że łamane są prawa. "Organizatorami (manifestacji - PAP) są partie polityczne. Na czele manifestują politycy PO, pan Ryszard Petru (lider Nowoczesnej), który broni przywilejów grup finansowych" - dodała.
Zapewniła, że nowy rząd szanuje odmienne poglądy i przeciwko demonstrantom nie będzie "wyprowadzana policja". "Jestem głęboko przekonana, że musimy robić wszystko, by budować wspólnotę i by nie było podziałów. Ale dziś Polski rząd jest nie tylko atakowany, ale nasza pozycja jest podważana. Myśmy się umówili z Polakami na konkretny plan - niektórym to przeszkadza" - dodała.
Odniosła się także do słów szefa PE, Martina Schulza, który w wywiadzie dla radia Deutschlandfunk ocenił, że wydarzenia w Polsce mają charakter "zamachu stanu" i są dramatyczne. Szydło podkreśliła, że "Polska nie jest jedynym krajem, który został tak przez niego potraktowany". "Nie zgodzę się, żeby wtrącał się w polskie sprawy. Mam nadzieję, że więcej nie wypowie takich opinii. Jeśli będzie chciał dowiedzieć się, co dzieje się w Polsce, to niech zadzwoni, niech zapyta" - powiedziała.
"Źle się dzieje, jeśli wewnętrzne problemy przenosi się na arenę międzynarodową, co teraz robi opozycja" - dodała. Powiedziała, że podczas rozmowy z szefem PE (do której doszło w czwartek w Brukseli), "stanowczo, jednoznacznie" powiedziała, że jego opinie na temat sytuacji w Polsce są nieuprawnione.
"Nigdy nie zgodzę się, żeby jakikolwiek polityk zagraniczny wydawał nieuprawnione oceny na temat polskiego państwa i wtrącał się w nasze polskie sprawy; bo to są polskie sprawy" - dodała Szydło. Zaznaczyła, że szef PE sam musi zdecydować, co w tej sytuacji zrobi, jak się zachowa. "Ja mu zaproponowałam prostą rzecz, że jeśli chciałby się dowiedzieć czegoś na temat sytuacji w Polsce to niech zadzwoni, zapyta, a nie wysnuwa wnioski na podstawie opinii medialnych komentatorów, którzy nie zawsze są komentatorami niezależnymi" - powiedziała. "Natomiast na szczęście Martin Schultz to nie jest Parlament Europejski, on jest zaledwie przewodniczącym PE. Ja chce dobrze współpracować z PE i taki jest mój cel" - zaznaczyła premier.
Szydło poinformowała również, że rozmawiała z kanclerz Angelą Merkel o spotkaniu. "W przyszłym roku do niego dojdzie. Służby dyplomatyczne nad tym pracują" - zaznaczyła.
Dopytywana z kolei o nocne wejście MON do Centrum Kontrwywiadu NATO, powiedziała, że "zrobiono burzę w szklance wody, na temat czegoś, co nie miało miejsca". "Zwraca się uwagę tylko na to, że to się stało o 1:30 w nocy. Byłoby dobrze, gdyby politycy opozycji powiedzieli, dlaczego ta zmiana w Centrum musiała nastąpić" - powiedziała. Dodała, że w jej ocenie "Antoni Macierewicz jest doskonałym ministrem obrony narodowej". "Cieszę się, że to on pełni tę funkcję w tych trudnych czasach. Nie boimy się krytyki" - podkreślił.
Od ponad miesiąca trwa klincz związany ze statusem i liczbą sędziów TK. Rząd, prezydent Andrzej Duda i PiS uważają, że sprawa jest zamknięta po wyborze przez obecny Sejm nowych pięciu sędziów TK - po uchwaleniu przez Sejm, że wybór pięciu sędziów TK, przez poprzedni Sejm nie miał mocy prawnej. PO, Nowoczesna i PSL uważają, że prezydent powinien zaprzysiąc trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm, których wybór TK uznał za konstytucyjny.
W poniedziałek sejmowa komisja ustawodawcza zajmie się projektem nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym autorstwa PiS, zgodnie z którym m.in. Trybunał co do zasady ma orzekać w pełnym składzie - co najmniej 13 z 15 sędziów; dziś jest to dziewięciu sędziów, a większość spraw w TK rozpatruje pięciu sędziów. Orzeczenia pełnego składu mają zapadać większością 2/3 głosów, a nie - jak dotychczas - zwykłą większością. PO i Nowoczesna wnioskowały o odrzuceniu projektu w pierwszym czytaniu. (PAP)
Reklama