Po ujawnieniu nagrania o postrzeleniu nastolatka przez chicagowskiego policjanta, światło dzienne ujrzało kolejne wideo. Można na nim zobaczyć grupę funkcjonariuszy, którzy używają wobec aresztanta paralizatora i siłą wloką go po podłodze.
Ujawnieniu nagrania towarzyszyło oświadczenie Rahma Emanueala, w którym burmistrz nazwał traktowanie aresztowanego Philipa Colemana za "nie do przyjęcia". W toku dochodzenia ustalono, że Coleman wprawdzie zmarł w wyniku przedawkowania leków przeciwpsychotycznych, to jednak autopsja wykazała na jego ciele ponad 50 ran i zadrapań, od głowy do dolnej części nóg.
– Coleman zmarł przypadkowo w wyniku środków podanych w szpitalu, to jednak fakt ten nie usprawiedliwia takiego traktowania w areszcie. Coś tu nie jest w porządku. Albo działania policjantów, albo procedury stosowane w departamencie policji – powiedział Emanuel.
Mimo słów potępienia ze strony burmistrza, przedstawiciele agencji nadzorującej pracę policji twierdzą, że działania funkcjonariuszy wobec Colemana są uzasadnione.
Na filmie nagranym na posterunku przy East 111th Street można zobaczyć policjantów wydających ostre rozkazy wobec Colemana śpiącego na więziennej pryczy. Coleman podnosi się o własnych siłach, a mimo to zastosowano wobec niego paralizator, rzucono na podłogę i skuto kajdankami. Adwokat rodziny Ed Fox twierdzi, iż Colemana trzykrotnie potraktowano paralizatorem.
Na filmie widać, jak policjanci ciągną aresztanta po korytarzu. Stojący obok funkcjonariusze wyśmiewają się z mężczyzny. Aresztant został przewieziony do Roseland Community Hospital, gdzie użyto ponownie wobec niego paralizatora oraz policyjnej pałki. Policja twierdzi, że mężczyzna stawiał opór.
Do zdarzenia doszło w grudniu 2012 roku. Nagranie ujawniono w miniony poniedziałek. (ak)
Reklama