Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 30 listopada 2024 00:29
Reklama KD Market

Liga angielska - niesamowita historia Jamiego Verdy'ego



Jeszcze trzy lata temu grał na poziomie piątej ligi, a dziś - wart nawet 30 milionów funtów - jest pierwszym w historii zawodnikiem, który strzelił bramki w 11 kolejnych meczach angielskiej Premier League. Kim jest napastnik Leicester FC, 28-letni Jamie Vardy?

Ta historia zaczyna się tam, gdzie wiele innych się kończy. Po serii testów, latem 2003 roku, 16-letni junior Jamie Vardy został odrzucony przez swój ukochany klub - Sheffield Wednesday i jego dalsza kariera stoi pod znakiem zapytania. Trenerzy narzekali, że jest za niski - ma ledwie nieco ponad 170 cm wzrostu.

Zaledwie kilka tygodni wcześniej holenderski napastnik Manchesteru United Ruud van Nistelrooy zaczął serię 10 spotkań, w których trafił do siatki rywali w Premier League.

Tymczasem Vardy, po naradzie z rodzicami i za namową ojca, postanowił grać w piłkę na poziomie amatorskim. Jednocześnie pracował w pobliskiej fabryce produkującej szyny medyczne z włókna węglowego, gdzie harował po 12 godzin dziennie, a po zakończonej zmianie przebierał się w strój lokalnej, ósmoligowej drużyny Stocksbridge Park Steels.

Przez trzy lata grał jedynie w drugim zespole Stocksbridge. Kiedy wreszcie dostał szansę w pierwszej drużynie, z przejęcia... zapomniał o treningu. Jak wspominał po latach prezes klubu Allen Berthel, kiedy w końcu Vardy pojawił się na zajęciach wyraźnie wyróżniał się na tle starszych kolegów.

Zarabiając wówczas z gry w piłkę nie więcej niż 30 funtów tygodniowo, Vardy popadł w drobny konflikt z prawem. Podczas imprezy w lokalnym pubie wdał się w bójkę w toalecie, kiedy przyszło mu bronić przyjaciela przed zaczepkami lokalnych chuliganów.

Sąd skazał piłkarza na pół roku ograniczenia wolności - po godzinie 18 nie wolno mu opuszczać domu. Wyrok miał być konsekwentnie realizowany, o czym przypominała elektroniczna obrączka śledząca jego ruchy.

To nie przeszkodziło mu jednak dalej grać w piłkę.

- Musiałem liczyć na to, że będziemy prowadzić w spotkaniu, a ja będę mógł zejść w okolicach 60. minuty i zdążyć wrócić do domu przed szóstą - wspominał Vardy.

Anegdota o zawodniku, który musi spieszyć się do domu, dotarła do skautów, którzy coraz liczniej pojawiali się na meczach lokalnej, przyfabrycznej drużyny. W 2010 roku Vardy poprosił o zgodę na odejście do Halifax (siódma liga). Jego klub dostał za niego 15 tys. funtów.

Jamie spełnił pokładane w nim nadzieje i już w pierwszym sezonie zdobył 27 bramek, zostając królem strzelców ligi. Drugi sezon rozpoczął czterema golami w trzech meczach i o jego podpis zaczęła zabiegać piątoligowa ekipa Fleetwood. Na stole wylądowała już znacznie większa kwota - około ćwierć miliona funtów.

Inwestycja spłaciła się z nawiązką. Vardy strzelał jak na zawołanie i - co później stanie się jego znakiem rozpoznawczym - seriami. Sezon zakończył z 31 bramkami na koncie, a Fleetwood FC po raz pierwszy awansowało do The Football League, czyli piątej w kolejności klasy rozgrywkowej.

W tym momencie zawodnikiem zainteresowane były już drużyny z zaplecza Premier League. Wartą 750 tys. funtów ofertę złożył Blackpool, ale Fleetwood nalegało, aby wartość transferu przekroczyła milion funtów. Po długich negocjacjach znalazł się kupiec - grające w Championship (drugiej lidze angielskiej) Leicester FC, które zapłaciło - wraz z różnymi opcjami - około 1,7 mln funtów. To najwyższy transfer zawodnika grającego poniżej poziomu czwartej ligi w historii angielskiego futbolu.

W sierpniu 2012 Vardy zadebiutował w rozgrywkach pucharowych w drużynie "Lisów" i od razu trafił do siatki. Sezon zakończył jednak poniżej oczekiwań, z zaledwie pięcioma bramkami w 29 meczach, przyciągając krytykę kibiców i lokalnych mediów. Przekonany, że Championship to dla niego zbyt wysokie progi rozważał nawet zakończenie kariery.

Po namowach trenerów - został. Od tamtej pory jednak jego kariera to znów gotowy scenariusz na hollywodzki film. W sezonie 2013/14 Vardy strzelił w lidze 16 bramek, czym wydatnie przyczynił się do awansu Leicester do Premier League. W pierwszym sezonie na najwyższym szczeblu do siatki trafił pięć razy.

Obecny sezon to kolejny przełom w jego karierze. 28-letni napastnik strzelił dla Leicester 13 bramek w 11 kolejnych meczach, wyrównując i bijąc rekord van Nistelrooya z 2003 roku. Ten ostatni, najważniejszy gol, padł w potyczce z... Manchesterem United.

- Kiedyś Argentyńczyk Gabriel Batistuta strzelił w 11 kolejnych meczach Serie A. Batigol to zdecydowanie najlepszy zawodnik, jakiego kiedykolwiek trenowałem. Mam nadzieję, że Vardy może pobić ten rekord, ale to niesamowite, że w ogóle możemy ich wymieniać obok siebie - powiedział obecny trener Leicester, Włoch Claudio Ranieri.

Według doniesień angielskich mediów, które oszalały na punkcie zjawiskowego napastnika, o jego przejście podczas zimowego okna transferowego mają starać się m.in. Chelsea, Arsenal i Real Madryt. Leicester miało nawet określić cenę minimalną na 30 milionów funtów - ponad dwa tysiące razy więcej niż kosztował pięć lat temu.

Stocksbridge Park Steels - jego pierwszy dorosły klub - nie zamierza jednak żałować i też chce uczcić sukces swojego wychowanka. Jedna z trybun na stadionie Bracken Moor ma zostać nazwana jego imieniem.

A sam Vardy? Po majowym debiucie w reprezentacji Anglii, wraz ze swoim agentem i narzeczoną, pracuje właśnie nad akademią dla "przegapionych" zawodników z niższych lig. Piłkarze grający poniżej piątej klasy rozgrywek mieliby brać udział w regularnych testach, które pozwolą wyłapać najbardziej utalentowanych z nich.

Napastnikowi pozostał do pobicia jeszcze jeden rekord. W latach 1931-32 - na długo przed powstaniem Premier League w dzisiejszym kształcie - napastnik Sheffield United Jimmy Dunne zdołał strzelić bramki w 12 kolejnych spotkaniach.

Niezależnie od tego, czy Vardy'emu się powiedzie, 28-latek jest dzisiaj jednym z podstawowych kandydatów do reprezentowania Anglii na przyszłorocznych mistrzostwach Europy we Francji - coś, co było dla niego samego nie do wyobrażenia jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy ustalał datę ślubu. Jak ostatnio poinformował, wraz z narzeczoną znalazł nowy termin, żeby uniknąć kolizji z turniejem we Francji. Na wszelki wypadek.

(PAP)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama