Koszykarze Golden State Warriors wygrali 16. mecz z rzędu w tym sezonie NBA. Tak dobrego początku rozgrywek nie miała w historii ligi żadna drużyna. We wtorek rozgromili Los Angeles Lakers 111:77.
"Wojownicy" poprawili osiągnięcie Washington Capitals (z sezonu 1948-1949) i Houston Rockets (1993-1994), które wygrały pierwsze 15 spotkań.
Rekord był oczekiwany, gdyż ekipa Lakers spisuje się bardzo słabo - do wtorku triumfowała w dwóch z 13 spotkań. Przeciwko Warriors już po pierwszej kwarcie "Jeziorowcy" przegrywali 11:30. W trzeciej ulegli rywalom różnicą 18 punktów, zaś pozostałe dwie odsłony były wyrównane.
- Znajdziemy się w podręczniku historii - stwierdził tymczasowy trener Luke Walton, który zastępuje dochodzącego do zdrowia głównego szkoleniowca Steve'a Kerra.
Po ostatniej syrenie nie zabrakło konfetti, ale wielkiej radości nie było widać.
Wśród zwycięzców najskuteczniejsi byli Stephen Curry 24 pkt i dziewięć asyst oraz Draymond Green 18 pkt i siedem zbiórek. Po 10 punktów dla zespołu z Los Angeles uzyskali Julius Randle, Larry Nance Jr. i Louis Williams.
Fatalnie zagrał lider gości 37-letni Kobe Bryant, który trafił tylko jeden z 14 rzutów z gry i łącznie zdobył zaledwie cztery punkty. Co ciekawe, 35-letni Walton był w przeszłości dwukrotnie mistrzem NBA w barwach NBA, grając razem z... Brytantem.
Wliczając spotkania finału poprzedniego sezonu (4-2 z Cleveland Cavaliers), gracze Warriors odnieśli już 20. kolejnych zwycięstw. Daleko jednak aktualnym mistrzom ligi NBA do wyniku Lakersów z początku lat 70., gdy wygrali 33 mecze z rzędu.
Trwa świetna passa Golden State Warriors, natomiast choćby jednej wygranej nie mają zawodnicy Philadelphia 76ers - 0-15. Przed nimi są Lakersi 2-12.
Dziesiątą porażkę ponieśli koszykarze Portland Trail Blazers (na koncie sześć zwycięstw), którzy ulegli Chicago Bulls 88:93. Najwięcej punktów w obu zespołach zdobyli - odpowiednio - Damian Lillard 19 i Jimmy Butler 22. Końcówka meczu nie była udana w wykonaniu Lillarda, gdyż dwukrotnie zaprzepaścił szanse na doprowadzenie do remisu - najpierw nie trafił rzutu za trzy punktu, a potem spudłował drugi wolny.
Marcin Gortat uzyskał 10 punktów i dziewięć zbiórek, a jego Washington Wizards we wtorkowym meczu przegrali we własnej hali z Indiana Pacers 106:123. To ich piąta porażka w sezonie. Goście trafili aż 73 procent rzutów z dystansu.
(PAP)
Reklama