Groźba strajku chicagowskich nauczycieli jest coraz bardziej realna. Aż 97 proc. pedagogów opowiedziało się za strajkiem w próbnym głosowaniu przeprowadzonym przez związek zawodowy pedagogów. Wynik głosowania to ostrzeżenie dla kuratorium.
Nauczyciele, zrzeszeni w związku Chicago Teachers Union (CTU), przygotowują się do wielkiego protestu po tym, jak kuratorium Chicago Public Schools (CPS) zapowiedziało drastyczne cięcia budżetowe w drugim półroczu nauki. Szef chicagowskiej oświaty Forrest Claypool powiedział, że jeśli szkolnictwo nie otrzyma funduszy stanowych wynoszących około 480 mln dol. do 1 lutego, wówczas około 8 lutego dojdzie do masowych zwolnień nauczycieli i redukcji w programach nauczania, łącznie z eliminacją niektórych przedmiotów.
Drugim powodem ewentualnego strajku jest brak kontraktu. Nauczyciele pracują bez umowy na warunkach poprzedniej, która wygasła 30 czerwca. Dotychczasowe negocjacje między CTU i CPS nie przyniosły porozumienia.
Przedmiotem sporu jest 7-procentowa obniżka nauczycielskich zarobków, po stopniowym wycofaniu przez CPS wpłat na poczet składek emerytalnych, które uiszcza za pedagogów. Dodatkowo nauczyciele domagają się zmian administracyjnych i w organizacji dnia pracy.
Karen Lewis, szefowa CTU uważa, że członkowie związku powinni odkładać 25 proc. z każdej wypłaty wynagrodzenia, by zabezpieczyć się finansowo na wypadek strajku, który może potrwać dłużej niż ostatni w 2012 r., który trwał przez sześć dni. Do strajku mogłoby dojść po feriach zimowych, po spełnieniu przez CTU procedur formalnych, wymaganych przez prawo stanowe.
(ao)
Reklama