Reprezentacja Nowej Zelandii pokonała Australię 34:17 (16:3) w rozegranym w Londynie finale Pucharu Świata w rugby. W piątek w meczu o brązowy medal RPA była lepsza od Argentyny (24:13).
Nowa Zelandia jest pierwszą w historii drużyną, która wywalczyła tytuł po raz trzeci. Wcześniej triumfowała w pierwszej edycji imprezy w 1987 roku oraz przed czterema laty. Do tej pory żadnej ekipie nie udało się obronić tytułu.
- To szaleństwo, jesteśmy niesamowicie dumni - powiedział kapitan zwycięskiego zespołu Richie McCaw.
W Nowej Zelandii właśnie robiło się jasno. Była siódma rano, kiedy ich drużyna wywalczyła złoty medal. Większość barów była otwarta i na żywo transmitowała finał. Także ceremonię dekoracji i przekazania przez księcia Harry'ego trofeum zwycięzcom.
- Nie możemy sobie nic zarzucić. Zagraliśmy bardzo dobrze, ale tym razem lepsi byli rywale - przyznał Australijczyk Stephen Moore.
Na wypełnionym po brzegi stadionie Twickenham (81 605 widzów) Nowozelandczycy od pierwszych minut byli drużyną dominującą. Zawodnikiem meczu został wybrany Dan Carter, dla którego był to 112. i ostatni występ w narodowych barwach.
- Nie jestem teraz w stanie opisać mojego wzruszenia. Jestem dumny z tego, że mogłem uczestniczyć w tej imprezie. Zwłaszcza że przed czterema laty zabrakło mnie w finale. Spełniliśmy nasze marzenie - powiedział.
Puchar Świata to najważniejszy międzynarodowy turniej w rugby, rozgrywany co cztery lata. Do walki o to trofeum najlepsze drużyny przystąpiły po raz ósmy. Impreza, która ma zaledwie 28-letnią historię, już teraz jest trzecią - po piłkarskich mistrzostwach świata oraz igrzyskach olimpijskich - jeśli chodzi o liczbę widzów przed telewizorami.
Kolejna edycja imprezy - w 2019 roku - odbędzie się w Japonii.
Dariusz Cisowski
