Burmistrz Rahm Emanuel ogranicza wydawanie pożyczanych przez miasto pieniędzy na łatanie dziury budżetowej i naprawę miejskich finansów. W tym samym czasie połowa tych funduszy jest wydawana na projekty krótkoterminowe i procesy sądowe przeciwko miastu.
Raport o miejskich wydatkach publicznych zbiegł się z zaplanowanym na środę, 28 października głosowaniem nad przyszłorocznym budżetem Chicago. Jego treść nie napawa optymizmem i zdaniem komentatorów nie jest zapowiedzią uzdrawiania miejskich finansów.
Od 2013 r. Chicago pożyczyło łącznie blisko 300 mln dol.; dług ten wraz z odsetkami będzie spłacać do 2044 roku. Blisko połowę tej sumy miasto przeznaczyło na krótkoterminowe wydatki. 136 mln dol. pochłonęły koszty procesów sądowych wytoczonych przeciwko miastu oraz odszkodowania i ugody zawarte na ich podstawie. 5,3 mln dol. kosztowała pielęgnacja miejskich terenów zielonych – parków i skwerów, 3 mln zostały przeznaczone na zabezpieczenie niszczejących budynków, a ponad 4 mln dol. kosztowała obsługa i konserwacja miejskich fontann, pielęgnacja miejskich drzew, pasów zieleni i naprawa urządzeń.
Pozostała połowa została zużyta na projekty długoterminowe, takie jak naprawy chodników i nawierzchni.
Przeznaczenie pożyczanych przez miasto pieniędzy decyduje o wydokości odsetek: fundusze przeznaczane na projekty długoterminowe są pożyczane na bardziej korzystnych zasadach. Finanse wydawane na potrzeby krótkoterminowe, takie jak sadzenie kwiatów na miejskich klombach, są pożyczane na wyższy procent, a co za tym idzie, obciążaja przyszłe pokolenia chicagowian większymi kosztami.
(gd)
Reklama