Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 22:47
Reklama KD Market

Amerykański debiut prezydenta

 



Pierwsza podróż za ocean prezydenta Andrzeja Dudy nie mogła wypaść źle, skoro pozytywnie oceniają ją nawet polityczni przeciwnicy. A Polonia przyjęła nową głowę państwa z otwartymi ramionami.

Prezydenci Polski rutynowo raz do roku pojawiają się w Nowym Jorku. Zawsze pod koniec września. Wygłaszają – najczęściej przy pustawych trybunach – przemówienie na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, odbywają szereg spotkań dyplomatycznych, a do piersi kilku wybranych i najbardziej zasłużonych Polaków przypinają w nowojorskim konsulacie kilka orderów. I wracają do kraju.

Ta wizyta jednak niewiele z rutyną miała wspólnego. Do USA przyjeżdżał nowo wybrany prezydent Andrzej Duda, dla którego była to najważniejsza z dotychczasowych podróży zagranicznych. Do tego, do Kancelarii Prezydenta wprowadziła się w sierpniu zupełnie nowa ekipa, na którą spadł ciężar organizacji całej podróży i poszczególnych spotkań. Wreszcie nowy prezydent musiał sprostać oczekiwaniom Polonii, która gremialnie poparła go w ostatnich wyborach prezydenckich.

Pojechał do Polonii

Prezydenci najczęściej spotykali się z Polonią na swoich warunkach. Do konsulatu na Manhattanie zapraszano zwykle starannie wybrane grono gości. Wygłaszano okolicznościowe przemówienia, wręczano odznaczenia państwowe. Na otwarte spotkania w polskich dzielnicach i kościołach nie wszyscy mieli ochotę. Trudno się dziwić – zarówno Aleksander Kwaśniewski, jak i Bronisław Komorowski w wyborach prezydenckich nie należeli do faworytów nowojorskiej Polonii. Tylko śp. prezydent Lech Kaczyński odwiedził Greenpoint i uczestniczył tam we mszy świętej oraz odwiedził kilka instytucji polonijnych.

W jego ślady podążył teraz Andrzej Duda, w czym z pewnością spora zasługa jego szefa kancelarii Adama Kwiatkowskiego, który w ostatnich wyborach parlamentarnych zdobył mandat posła dzięki głosom amerykańskiej Polonii. To on miał decydujący wpływ na „polonijny” wątek tej wizyty.

Prezydent Duda przyjechał na Greenpoint i to nie na krótką chwilę, ale na kilka godzin. Witany był owacyjnie, a na mszy świętej w polskim kościele świętego Stanisława Kostki pojawił się polski biskup pomocniczy diecezji Brooklyn Witold Mroziewski. Pod kolejnymi instytucjami, które odwiedził – Instytutem Józefa Piłsudskiego oraz Polsko-Słowiańską Federalną Unię Kredytową ustawiały się tłumy.

Przesłanie przywiezione Polakom po tej stronie oceanu – prezydent Duda nie zapomniał także o Chicago – było ciepłe i serdeczne. Przemówienie w McGorlick Park na Greenpoincie wygłaszane było bez kartki, a słowa nowej głowy państwa przyjmowane były wręcz entuzjastycznie. „Wzruszający jest moment, kiedy człowiek stanie na Greenpoincie w Nowym Jorku, w Stanach Zjednoczonych, tyle kilometrów od Polski i zobaczy tyle polskich flag” – powiedział prezydent Duda, zdobywając serca zgromadzonych. I przypomniał o konieczności wspólnej walki o zniesienie wiz i wywieranie nacisków na członków Kongresu. „Im więcej zostanie do nich przesłanych listów, apeli, maili, im więcej telefonów zostanie wykonanych, tym szybsza będzie ta decyzja. Bo dla nich każdy otrzymany list jest listem od wyborcy. Oni to poważnie traktują. Jeśli ta nasza akcja będzie akcją zmasowaną, jestem przekonany, że szybciej uzyskamy ten oczekiwany efekt” – mówił prezydent Duda.

Pod adresem rządu w Warszawie skierował z kolei apel o wspieranie polskiego szkolnictwa. Przypominał też, że powołał w swojej kancelarii biuro do spraw współpracy z Polakami za granicą. Apelował też – co współgrało ze słowami podróżującego w tym samym czasie po USA słowami papieża Franciszka – o wzajemną solidarność rodaków w Stanach Zjednoczonych. Ci, którym tu się udało, powinni okazać pomoc i zrozumienie dla tych, którzy nie znaleźli tu sobie miejsca – mówił prezydent. Podobnie było później podczas wystąpień w ONZ – Duda apelował o większą skuteczność w pomocy dla najuboższych krajów.

Za każdym razem, także w dwa dni później podczas spotkania w konsulacie, prezydent dziękował Polakom w USA za to, że są ambasadorami swojego kraju. „Niesiecie ogromny potencjał i pożytek dla Polski, tylko Polska powinna go umieć wykorzystać. I to jest zadanie, jakie ja stawiam przed sobą i moimi współpracownikami” – powiedział prezydent. Ciepły, uśmiechnięty, okazujący życzliwość i mówiący o stworzeniu szans do powrotu do kraju – to się nie mogło nie podobać rodakom w USA.



Dyplomatyczny debiut

Spotkanie na Greenpoincie nie było jednak głównym celem prezydenckiej podróży do Nowego Jorku. Andrzej Duda odbył co prawda już wcześniej kilka zagranicznych podróży, ale prawdziwym dyplomatycznym przetarciem były dla niego spotkania i rozmowy w ONZ oraz wystąpienie na forum Zgromadzenia Ogólnego. Przemawiając tuż po Baracku Obamie, wystosował apel o poszanowanie prawa międzynarodowego i o reformę Rady Bezpieczeństwa ONZ. Powoływał się – w kontekście konfliktów na Ukrainie i Bliskim Wschodzie – na polskie doświadczenia historyczne, mówiąc, że pokój nie jest dany na zawsze. Upominał się też o prawa chrześcijan na Bliskim Wschodzie. „Polska, wciąż pamiętająca tragedię II wojny światowej i czasy komunizmu, zobowiązuje się do aktywnej współpracy na rzecz budowy porządku międzynarodowego, opartego na prawie. Prawo sprzyja efektywnemu funkcjonowaniu społeczeństw, które tworzą państwa. Twórzmy świat oparty na sile prawa, a nie na prawie siły” – dodał Duda.

Wystąpienie prezydenta dobrze ocenił szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna, bądź co bądź człowiek z drugiej strony politycznej barykady. Przypomniał, że to co mówił prezydent, było zgodne z dotychczasową linią polskiej polityki zagranicznej. „To nie jest proste mówić po prezydencie Obamie. Wydaje mi się jednak, że [prezydent Dyda] dał radę, że to było dobre przemówienie, może trochę inne, nie takie czysto polityczne, ale bardzo ciekawe spojrzenie na politykę międzynarodową” – chwalił wystąpienie Schetyna.

O ile jeszcze ministra spraw zagranicznych można było podejrzewać o dyplomatyczną uprzejmość, spowodowaną m.in. faktem, że obaj panowie byli w Nowym Jorku, realizując równolegle najważniejsze zadania polskiej dyplomacji, to politycy w Polsce nie musieli już silić się na Wersal. Tymczasem szef klubu Platformy Obywatelskiej Rafał Grupiński pozytywnie ocenił i wystąpienie prezydenta, i efekty jego spotkań.

Symboliczny lunch z Obamą

Być może najpoważniejszy wizerunkowo i politycznie sukces wizyty prezydent Andrzej Duda zawdzięcza jednak urzędnikom z Białego Domu. Podczas bankietu po wystąpieniach w ONZ polskiego prezydenta posadzono tuż obok Baracka Obamy. Nie tylko była to okazja do wymiany opinii, ale także prztyczek pod adresem Rosji, bo siedzący dwa krzesła dalej Władimir Putin otrzymał wyraźny przekaz, kto jest dla Waszyngtonu ważny. „To była symboliczna odpowiedź wolnego świata, w jaki sposób był traktowany prezydent Duda. To było bardzo satysfakcjonujące dla Polski. Czuliśmy się wszyscy docenieni” – mówił Grzegorz Schetyna polskim dziennikarzom w Nowym Jorku. I trudno nie przyznać mu racji. Także to, że polski prezydent przemawiał na początku sesji, w czasie, w którym kumulują się najważniejsze wystąpienia, a potem zasiadł przy najważniejszym stoliku świadczy, iż pozycja Polski na świecie bardzo się liczy. Choć to zasługa dotychczasowej dyplomacji, prezydent miał pełne prawo, aby odcinać polityczne kupony.

Owoce tej wizyty zweryfikuje codzienność. Nie bez znaczenia będą tu działania polskiej dyplomacji, kontynuacja prezydenckich wystąpień i kuluarowych rozmów. Rzeczywisty stosunek prezydenta do Polonii zweryfikuje z kolei działalność tworzonego biura ds. kontaktów z Polakami za granicą. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że stanie się jedynie konkurencyjną instytucją do podobnych komórek działających w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i uwikła się w spory kompetencyjno-proceduralne. Wiele tu zależeć będzie od wyniku wyborów parlamentarnych w Polsce, które odbędą się już za trzy tygodnie.

Jolanta Telega

[email protected]



Prezes Spula zaprosił prezydenta Dudę do Chicago


We wtorek, 29 września br. w Konsulacie Generalnym RP w Nowym Jorku odbyło się ostatnie ze spotkań przebywającego w USA prezydenta Andrzeja Dudy z Polonią. Wśród blisko 300 zaproszonych na spotkanie gości był prezes KPA i ZNP Frank Spula, który na ręce prezydenta Dudy przekazał zaproszenie do Chicago.

Podczas spotkania z Polonią prezydent RP wręczył odznaczenia czterem osobom. Lech Roman Sobieszek otrzymał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, ks. Ryszard Eugeniusz Koper został wyróżniony Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi RP, Hanna Kosińska-Hartowicz odebrała Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP, Mariusz Kołodziej - Złoty Krzyż Zasługi.

(Inf.wł.)

2

2

1

1

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama