Uliczna przemoc w Chicago eskaluje w ostatnich tygodniach do dawno niespotykanych rozmiarów. W ubiegły weekend 4 osoby zginęły, a 52 odniosło rany postrzałowe. W poniedziałek, 28 września w ciągu 15 godzin postrzelonych zostało 14 osób. Wśród ofiar jest cała rodzina z chicagowskiej dzielnicy Back of the Yards.
Do tragedii doszło w okolicy 5300 South Aberdeen. W poniedziałkowy wieczór w kierunku idącej ulicą rodziny nieznani sprawcy otworzyli ogień. Ciężarna 23-letnia kobieta i jej 46-letnia matka zginęły. Rany odniosło 11-miesięczne dziecko i dwóch mężczyzn w wieku 25 lat. Ranni zostali przewiezieni do okolicznych szpitali. Ich stan jest stabilny.
Zbrodnia wstrząsnęła mieszkańcami dzielnicy i stróżami prawa. - W ciągu kilku sekund dwie generacje rodziny 11-miesięcznego dziecka przestały istnieć - powiedział zastępca komendanta chicagowskiej policji Eugene Roy. Oburzenie i smutek wyraził także burmistrz Chicago Rahm Emanuel. Sprawcy zbiegli z miejsca zbrodni.
(gd)
Reklama