W jakim języku mówią Polacy w Ameryce? Banalne pytanie – trudna odpowiedź. Na pewno nie jest to już polski, ale jeszcze nie angielski, o egzotycznych wariantach nie wspominając. Ameryka sprzyja rozluźnieniu, również językowemu. Pochłania błyskawicznie i niezauważalnie, więc tylko chętni i świadomi zagrożenia będą płynąć pod prąd, aby zachować wykształcone wcześniej wartości i umiejętności, bo szkoda by zardzewiały.
Moja kompania, mój boss i ja
Jak zaklasyfikować wyrażenia „klasy z angielskiego raz w tygodniu” (element ogłoszenia w gazecie polonijnej) lub „w ten weekend grillujemy na jardzie”? Przykład z rozmowy w biurze: „W mojej kompanii każdy departament ma swojego bossa” i z wiadomości wysłanej do klienta: „Proszę znaleźć poniżej nasze stawki […]”. Te kalki językowe są nie tylko niepoprawne, ale też brzmią śmiesznie. Klasy to, oczywiście, lekcje lub zajęcia. Kompania należy do terminologii wojskowej, dlaczego więc nie użyć słowa spółka, firma lub przedsiębiorstwo? „Please find our rates below” można z powodzeniem wyrazić po polsku jako „Poniżej przedstawiam naszą ofertę”.
Masło maślane
Idąc dalej, co masz na myśli mówiąc „to mi zabierze kwadrans czasu”? Pierwsze spostrzeżenie: dwa błędy na zaledwie pięć słów, a ktoś ze słabą znajomością ortografii ma szansę na trzeci. Chcesz zapewne powiedzieć: to mi zajmie kwadrans. Kwadrans to określenie czasu, więc nie ma potrzeby dodawania tego słowa. Pleonazmy, bo tak nazywamy łączenie wyrazów o podobnym znaczeniu, są bardzo powszechne. Sprawdź, czy mówisz: cofnij się do tyłu, kontynuuj dalej, na faktach autentycznych, spadać w dół, wrócić z powrotem. Usuwając drugą części każdego z tych wyrażeń nie spowodujesz zakłóceń w komunikacie, ale jakość wypowiedzi może tylko poprawić się na lepsze… Masz rację – „na lepsze” nic nie wnosi do treści; poprawa sama w sobie oznacza zmianę na lepsze. Paradoksalnie, pomimo dążenia do uproszczenia języka, ludzie dodają sobie pracy poprzez zupełnie zbędne (i błędne) dopowiadanie.
Głowa źle mi robiła
Nurty i moda zawsze liczyły się w modzie, sztuce, jak też języku. Po długim okresie dominacji łaciny, Europa znalazła się pod silnymi wpływami języka francuskiego. Niemcewicz, polski pisarz, nawiązał w „Powrocie posła” do modnego wówczas łączenia języka polskiego z francuskim, czego efektem były komiczne i niepoprawne wypowiedzi, jak np. słowa Starościny: „[…] głowa źle mi robiła przez noc całą […]”. Starościna próbuje się upodobnić do bohaterek romansów, które uwielbia czytać. Kreuje siebie na ich wzór kopiując wygląd i sposób mówienia, przez co jest nienaturalna i brzmi śmiesznie. Starościna z utworu Niemcewicza to niejeden członek Polonii…
Pieniążki, fakturka i rurka
„Pan zabierze fakturkę, a pieniążki położy na ladzie” – usłyszałam w punkcie usługowym. Gdyby nie „pan” na początku wypowiedzi osoby obsługującej oraz fakt, że byłam świadkiem naocznym sytuacji, byłabym przekonana, że te słowa są kierowane do dziecka. W zasadzie, nawet w rozmowie z dzieckiem nie ma potrzeby sięgać po zdrobnienia. Zdrobnienia dodają infantylności i mogą świadczyć o braku dojrzałości rozmówcy. Podobnie jest ze spójnikami; podstawowym i pierwszym w kolejności zastosowania jest „że”, a dopiero w uzasadnionych przypadkach można pokusić się o „iż”. Jedna z ofert dotyczących zorganizowania eleganckiego przyjęcia rozpoczyna się od zdania: „Szanowna Pani, uprzejmie informuję, iż w miesiącu lipcu i sierpniu organizujemy imprezy na minimalną ilość 120 osób”.
Ilość vs. liczba
W powyższym zdaniu nie tylko „iż” powinno być zastąpione „że”, ale też można śmiało usunąć „w miesiącu”, ponieważ wszyscy wiedzą, że lipiec i sierpień to miesiące. Co więcej, w wielu językach świata rozróżnia się rzeczowniki policzalne i niepoliczalne. Osoby można policzyć, dlatego mówimy liczba osób w przeciwieństwie do niepoliczalnej wody, co do której użyjemy słowa ilość. Woda jest niepoliczalna, ale już butelki z wodą – policzalne, stąd ilość wody, ale liczba butelek z wodą.
Kamienie w ustach
Błędne nawyki rozprzestrzeniają się jak wirusy, a wystarczy świadomość i chęć profilaktycznego działania. Dzieci uczą się naśladując, ale biorą przy tym cały pakiet: te poprawne i błędne wzorce. Demostenes, starożytny mówca, walczył ze swoją wadą wymowy poprzez ćwiczenie mówienia z kamieniami w ustach. Obecnie znamy mniej drastyczne i bolesne środki. Nie chodzi o to, aby omijać wszystkie zapożyczenia, bo większość słów i wyrażeń we współcześnie używanych językach i tak wywodzi się z greki, łaciny oraz języków państw sąsiadujących. Sęk w tym, żeby kosza na śmieci nie nazywać „garbeciem”, a dywanu „karpetem”. Warto regularnie czytać dobre jakościowo teksty i nie szukać za wszelką cenę drogi na skróty, bo w ten sposób niekoniecznie szybciej dotrzesz do celu. Co z tego, że wszyscy wokół posługują się pseudo-polskim? Niech poprawna, niezachwaszczona polszczyzna cię wyróżni!
Elżbieta Rembelska
fot.Olek Remesz/Jnn13/Wikipedia/kabaldesch0/pixabay.com
Reklama