Przez trzy tygodnie ponad tysiąc osób przeszukiwało odludne okolice pogranicza stanu Nowy Jork i Kanady, na północnym krańcu parku Adironcack. W miniony piątek policjanci dopadli pierwszego z morderców odsiadujących wyroki w więzieniu o najwyższym rygorze w Dannemora w stanie Nowy Jork. 49-letni Richard Matt, który został z tyłu, gdy uciekinierzy rozdzielili się, zginął od kul policji. 35-letni David Sweat wpadł dwa dni później.
Sprawa honoru
Jak na ironię, gdy zalesione tereny przeszukiwało ponad 1200 osób, uciekiniera zauważył pojedynczy policjant w chwili, gdy zbliżał się do granicy z Kanadą. Zaczął strzelać, gdy Sweat pobiegł w stronę ściany lasu. Dwa strzały wystarczyły. Agencje przekazały fotografie policjantów stojących nad zbiegiem jak nad upolowaną zwierzyną.
Poszukiwania prowadzono z ogromnym rozmachem, bo przecież chodziło o honor i prestiż organów ścigania. W 150-letniej historii więzienia w Dannemora nikt z niego nie uciekł. Dwadzieścia trzy dni akcji policyjnej kosztowało sporo – około miliona dolarów dziennie. To wyliczenia podane przez Andrew Wylie, prokuratora stanowego w Clinton County. I to nie licząc strat poniesionych z powodu blokad dróg, zamykanych biznesów czy szkół. Poszukiwania prowadzono każdorazowo na obszarze co najmniej kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset mil kwadratowych, głównie bardzo gęsto zalesionych. Blokady, krążące helikoptery, stanowe i federalne posiłki, psy gończe – to rzeczywistość, którą żyli mieszkańcy zapomnianego na ogół skrawka stanu Nowy Jork. Matta zastrzelili przecież funkcjonariusze federalni z U.S. Customs and Border Patrol, do Sweata strzelał nie lokalny funkcjonariusz, ale policjant stanowy.
Agenci stanowego biura Inspektora Generalnego próbowali ustalić, w jaki sposób mordercom udało się wydostać w nocy z cel i sprawdzić, czy strażnicy rzeczywiście śpią. Sweat przyznał, że w noc poprzedzającą samą ucieczkę z Clinton Correctional Facility przeprowadził ze swoim partnerem „próbę generalną”, przedostając się rurami poza więzienie. Był to jeden z szokujących szczegółów brawurowej ucieczki. Trzeba jednak pamiętać, że to Sweat opowiada policji swoją wersję. Wersji Richarda Matta nigdy nie poznamy. Młodszy z morderców może więc utrzymywać, że to on był mózgiem całego planu, przygotowywanego w najdrobniejszych detalach od stycznia. Sweat, którego przewieziono do szpitala w Albany, okazał się bardzo rozmowny. Jego stan poprawił się na tyle, że lekarze przestali mówić o zagrożeniu życia. Po kilku dniach w szpitalach czeka go droga z powrotem do miejsca, z którego uciekł – za kraty. Trudn się więc dziwić, że próbuje teraz ugrać dla siebie jak najwięcej.
A miało być tak pięknie
Droga ucieczki prowadziła do Meksyku, w którym już wcześniej szukał schronienia Matt. Na południe miała ich zawieźć pracownica więzienia Joyce Mitchell. Plan obejmował nawet pozbawienie życia jej męża. Według Andrew Cuomo, gubernatora stanu Nowy Jork, Mitchell miała „być zakochana w jednym lub w obu z nich”. „W Meksyku wszyscy mieli żyć długo i szczęśliwie” – dodał. Happy endu nie było. Mitchell przebywa obecnie za kratami i będzie odpowiadać za pomoc Mattowi i Sweatowi. Choć niektórzy twierdzą, że to właśnie ona może mówić o szczęściu. Chris Swecker, były zastępca dyrektora FBI, uważa jednak, że plan, o którym mówi Mitchell, od początku był tylko zasłoną dymną. „Nie sądzę, aby mieli czas i ochotę, by pojawić się w jej domu, żeby zabić męża. To tylko opóźniałoby ich ucieczkę” – powiedział. Jego zdaniem dużo prawdopodobniejszy byłby inny scenariusz, w którym to Mitchell zostałaby zabita jako niepotrzebny świadek. Według Sweckera to, że pracownica więzienia przestraszyła się i nie pojechała po uciekinierów, uratowało jej życie. Po złapaniu Sweata prawnik Mitchell powiedział w CNN, że jego klientka jest szczęśliwa, że pościg się skończył i nikt poza uciekinierami nie ucierpiał.
Proces czeka także innego pracownika więzienia Gene’a Palmera, który miał przemycić uciekinierom narzędzia potrzebne do ucieczki. Przedstawiono mu między innymi zarzut przemytu niebezpiecznych przedmiotów do więzienia i niszczenia dowodów.
W noc poprzedzającą samą ucieczkę z Clinton Correctional Facility więźniowie przeprowadzili „próbę generalną”, przedostając się rurami poza więzienie. Był to jeden z szokujących szczegółów brawurowej ucieczki"
Trzy kilometry do wolności
Ponieważ Mitchell nie pojawiła się z autem po ucieczce (spanikowała i szukała pomocy w szpitalu), pierwotny plan ucieczki legł w gruzach. Zamiast do Meksyku uciekinierzy próbowali przedostać się do Kanady. Obaj trzymali się razem przez pierwsze dwa tygodnie, skutecznie unikając pogoni. Włamywali się do kabin i domków kempingowych, zdobywając w ten sposób jedzenie i ubranie, a nawet broń. Był tam też alkohol, który – jeśli wierzyć Sweatowi – nęcił Matta. Ten ostatni przestał też dotrzymywać kroku młodszemu i sprawniejszemu partnerowi. Pokrwawione skarpety znalezione w jednym z domków świadczyły o tym, że Matt walczył z pęcherzami na nogach. Wiele wskazuje też na to, że Matt miał także kłopoty żołądkowe spowodowane albo zanieczyszczoną wodą, albo przeterminowaną żywnością.
Strategia ukrywania się w odludnych ostępach na północy parku Adirondack przynosiła niezłe efekty. W domkach było radio, z którego uciekinierzy dowiadywali się, gdzie aktualnie prowadzone są poszukiwania. Obaj też w momencie spotkania z policją byli nieźle wyekwipowani – nosili na sobie ubrania kamuflujące, buty do marszu, podstawowe narzędzia i suchy prowiant. Policjanci, którzy zastrzelili Matta, twierdzą, że w chwili śmierci znajdował się w niezłej kondycji jak na człowieka, który spędził 20 dni w lesie. Zwrócili jednak uwagę na woń alkoholu, co potwierdzałoby wersję Sweata. Ten ostatni, gdy go złapano dwa dni później, miał przy sobie plecak pełen zapasów, włącznie z mapami, aerozolem na owady i środkami higienicznymi. I tylko trzy kilometry do kanadyjskiej granicy.
Za kratkami nawet w życiu po życiu
Sweat nie będzie miał łatwego życia. Ledwo przeżył moment schwytania, a przecież to jego, jako zabójcę policjanta, ścigano ze szczególną zaciekłością. Wszystko wskazuje na to, że czeka go kolejny proces, bo żaden prokurator nie pójdzie na ugodę w zamian za dołożenie mu kolejnych lat do wyroku bezwzględnego dożywocia. Stanowy Departament Więziennictwa potrzebuje informacji o szczegółach ucieczki i łatwo nie odpuści. Będzie mu zależało na tym, aby Sweat zeznawał. Chyba że sam zainteresowany zgodzi się opowiedzieć o szczegółach ucieczki w zamian za złagodzenie zaostrzonych warunków więzienia.
W więzieniu w Dannemora już zaczęły się czystki. Trzech członków kierownictwa i dziewięciu strażników wysłano na przymusowe urlopy w następstwie śledztwa przeprowadzonego na zlecenie stanowego Departamentu Więziennictwa. FBI poszukuje też śladów korupcji w stanowym zakładzie karnym. Agentów interesuje między innymi czy i w jaki sposób narkotyki mogły docierać do więźniów. Z zeznań niektórych pracowników wynika, że na wewnętrznym rynku kupić można było heroinę, a w przemyt mogli być zaangażowani pracownicy więzienia.
Sweat najprawdopodobniej nie wróci do Clinton Correctional Facility w Dannemora, bo z jednej strony jego życie byłoby tam zagrożone (cicha zemsta klawiszy i współwięźniów), a z drugiej – jako zabójca policjanta, któremu udało się uciec – mógłby być przez innych traktowany jak bohater. Ale i tak nie będzie miał lekko. Czeka na niego kilkanaście stanowych placówek penitencjarnych o najwyższym rygorze, włącznie ze słynnym Sing Sing pod Nowym Jorkiem, i nikt się z nim cackał nie będzie. Sweat odsiadywał już dożywocie za zastrzelenie zastępcy szeryfa w 2002 roku, który nakrył go i dwóch jego kolegów podczas napadu – strzelił wówczas do funkcjonariusza kilkanaście razy, po czym rozjechał go samochodem. Teraz Sweata czeka przymusowy pobyt w izolatce, bez prawa kontaktu ze światem zewnętrznym. Zgodnie z prawem może tak spędzić następnych siedem lat. Teraz od tego, czy będzie mówił, mogą zależeć warunki jego przetrzymywania – prawo do telewizji, gorącego posiłku, czy pracy. Jak skończy mu się okres izolacji, być może będzie mógł też obejrzeć film o swojej ucieczce. Hollywood na pewno nie przepuści okazji, aby opowiedzieć o niej na dużym ekranie.
Jolanta Telega