Łódzka prokuratura okręgowa skierowała w czwartek do Sądu Okręgowego w Gdańsku akt oskarżenia w głośnej sprawie Amber Gold. Przed sądem staną b. prezes spółki Marcin P. i jego żona Katarzyna P. oskarżeni m.in. o oszustwo znacznej wartości i pranie brudnych pieniędzy.
Według prokuratury Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Zostali także oskarżeni m.in. o działalność parabankową i pranie brudnych pieniędzy, które wyłudzili od klientów spółki.
Po niemal trzech latach śledztwa w czwartek liczący prawie 9 tys. stron akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Gdańsku - poinformował PAP rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
Według prokuratury oboje oskarżeni działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a jego żona o 10. Oboje przebywają w aresztach. Grożą im kary do 15 lat więzienia.
Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień, bądź składali je sprzeczne z prokuratorskimi ustaleniami. W śledztwie, prowadzonym wspólnie z ABW, przesłuchano prawie 20 tys. świadków, akta sprawy liczą ponad 16 tys. tomów. Do gdańskiego sądu przewiezione zostały ciężarówką wynajętą od firmy transportowej.
Według łódzkiej prokuratury, która przejęła śledztwo ws. Amber Gold w październiku 2012 r. spółka od początku była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Śledczy wielokrotnie modyfikowali zarzuty wobec małżonków P., którzy - ich zdaniem - w przypadku oszustwa i prania pieniędzy działali wspólnie i w porozumieniu. Ostatecznie Marcin P. odpowie za cztery, a jego żona za 10 przestępstw. Przede wszystkim są oni oskarżeni o to, że w ramach tzw. piramidy finansowej doprowadzili łącznie blisko 19 tys. osób do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
Według prokuratury stworzone przez małżonków P. przedsiębiorstwo jedynie pozornie spełniało wymogi legalności i działało zgodnie z przepisami wynikającymi m.in. z kodeksu spółek handlowych.
"W rzeczywistości bazą do jego funkcjonowania były niezgodne z prawdą oświadczenia o wniesieniu lub uzupełnieni kapitału zakładowego. Księgi rachunkowe prowadzone były w sposób sprzeczny z przepisami ustawy o rachunkowości, nie odpowiadały tym wymogom sprawozdania finansowe, których nie składano do sądu celem ujawnienia" - mówił na konferencji prasowej
Kopania.
Zdaniem prokuratury, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd, co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.
"W rzeczywistości spółka nabyła metale szlachetne w znikomej ilości,certyfikaty nie były zgodne z rzeczywistością, pieniądze były wydatkowane w sposób niezgodny z celami, o których informowani byli klienci, Fundusz nie gromadził kapitału pozwalającego na zabezpieczenie lokat, a umowy z firmami ubezpieczeniowymi nie dotyczyły lokat" - wyjaśnił prokurator.
W ocenie śledczych, pokrzywdzonymi w tej sprawie są wszystkie osoby, które lokowały pieniądze, niezależnie od tego czy je odzyskały, czy też nie.
Obok oszustwa znacznej wartości małżonkom P. zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób. "Działania te miały na celu ukrycie środków finansowych i uniemożliwienie ustalenia, że pochodzą one z przestępstwa" - wyjaśnił Kopania. W ten sposób próbowali "wyprać" ponad 840 mln zł.
Ponadto Marcin P. odpowie za oszustwo dot. udzielania pożyczek, bowiem klienci byli wprowadzani w błąd, co do rzekomej ochrony ubezpieczeniowej. Pobierano od nich składki, choć pożyczki faktycznie nie były ubezpieczone. W ten sposób - zdaniem prokuratury - Marcin P. wyłudził ponad 205 tys. zł.
Oskarżony odpowie także za podrobienie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy, a jego żona za naruszenie przepisów kodeksu spółek handlowych i ustawy o rachunkowości.
W śledztwie przesłuchano prawie 20 tys. świadków, głównie pokrzywdzonych, ale także pracowników centrali Amber Gold i oddziałów tego parabanku oraz przedstawicieli m.in. Komisji Nadzoru Finansowego, NBP, banków oraz pośredników. Wśród dowodów są także dane zabezpieczone w formie elektronicznej czy ekspertyzy informatyczne. Jednym z głównych dowodów jest licząca ponad 230 stron opinia finansowo-księgowa spółki Amber Gold, sporządzona dla prokuratury przez Ernst & Young Audyt Polska.
Ta kompleksowa analiza finansowo-ekonomiczna posłużyła śledczym przede wszystkim do ustalenia faktycznych źródeł finansowania działalności firmy, sposobu i poziomu osiąganych przez nią zysków i struktury wydatków. Z analizy wynika, że nie było zewnętrznych źródeł finansowania spółki, a wpłaty na jej rachunki były dokonywane przede wszystkim przez klientów zakładających lokaty. Zdaniem śledczych nie ma dowodów, że spółka była finansowa z nielegalnych źródeł np. przez grupy przestępcze.
W sumie Amber Gold pozyskała z lokat od klientów prawie 851 mln zł, z czego tylko niewiele ponad 10 mln zł zainwestowała w metale szlachetne - głównie w złoto. Jak ustalono, ostatecznie zainwestowane pieniądze przed upadkiem spółki odzyskało zaledwie ok. 3 tys. z prawie 19 tys. jej klientów - w sumie było to niemal 291 mln zł.
Małżonkowie P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele. Na finansowanie linii lotniczych OLT Express (przewoźnika, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł, ponad 212 mln zł wydano na bieżącą działalność spółki - zakup nieruchomości i pojazdów, reklamę, a 31 mln zł przeznaczono na udzielenie pożyczek.
Część pieniędzy została przeznaczona na wynagrodzenia za pracę. Z opinii dot. spółki wynika, że prezes Amber Gold i jego żona wypłacili sobie z tytułu wynagrodzenia za pracę oraz zleceń w sumie 18,8 mln zł "pensji".
Właściciele spółki lokowali wyłudzone pieniądze w nieruchomości i samochody. Prokuraturze udało się ustanowić hipoteki na czterech nieruchomościach o wartości kilku milionów zł i zabezpieczyć 250 tys. zł. Niezależnie od tego, śledczy przekazali syndykowi spółki 1 mln zł w gotówce i 57 kg złota, wycenionego na ponad 9,3 mln zł, które zabezpieczono w ramach śledztwa.
Według prokuratury nie ma dowodów na to, że spółka transferowała pieniądze za granicę, ani, że oskarżeni ukryli ich część. "Kwoty pieniędzy, które zostały przyjęte od klientów, a następnie wydatkowane, bilansują się" - dodał Kopania.
Przyznał, że prokuratura jest zadowolona, że udało się zakończyć to śledztwo i skierować akt oskarżenia jeszcze w czerwcu, przed wejściem w życie od 1 lipca nowej procedury karnej. Inaczej mogłoby się ono opóźnić.
"Konieczne byłoby wówczas dokonanie nowej systematyki i uporządkowanie 16 tys. tomów akt wymagałoby dużego nakładu pracy. Zmuszeni byśmy byli także do przeredagowania aktu oskarżenia w taki sposób, w jaki określają to przepisy, które będą obowiązywać od 1 lipca tego roku" - wyjaśnił.
Marcin P. przebywa w areszcie od sierpniu 2012 r. i ma w nim pozostać do 28 sierpnia. Jego żona jest aresztowana od połowy kwietnia 2013 r. (co najmniej do połowy lipca tego roku).
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. (PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama