Nowy szef przedsiębiorstwa transportu miejskiego (Chicago Transit Authority, CTA), nie będzie na razie pobierał świadczeń emerytalnych z tego przedsiębiorstwa. Przez ostatnich pięć lat Dorval Carter zainkasował 750 tys. dol. emerytury z CTA równocześnie pracując dla władz federalnych.
Jako pracownik federalnego Departamentu Transportu Carter zarabiał 146 tys. dol. rocznie i do tego otrzymywał rocznie 137 tys. dol. emerytury z CTA.
Przepisy zabraniają równoczesnego pobierania emerytury i wynagrodzenia z CTA, dlatego obecnie Carter ma przymusową przerwę w pobieraniu świadczeń. Tak długo, jak jest na etacie przedsiębiorstwa.
Jak informuje gazeta „Chicago Sun-Times”, Carter przeszedł na wcześniejszą emeryturę mając zaledwie 52 lata. Podobnie jak wielu innych członków kadry kierowniczej CTA skorzystał z odpowiedniego programu wprowadzonego w 2008 r., który miał przynieść przedsiębiorstwu oszczędności rzędu 3,6 mln dol. rocznie. Do tej pory jednak nie wiadomo, czy stworzenie pracownikom szansy przejścia na wcześniejszą emeryturę rzeczywiście pomogło zatrzymać w kasie CTA takie fundusze.
Jak oświadczył rzecznik CTA Steve Mayberry, nie wiadomo jaką metodą kwalifikowano do programu wczesnych emerytur, a na dodatek w kartotekach CTA nie odnotowano, by taka analiza w ogóle została przeprowadzona.
Śledztwo dziennikarskie "Chicago Sun-Times" wykazało też, że ponad pięć lat temu to właśnie Carter wydał pozytywną opinię, która pomogła wprowadzić w życie program wczesnych emerytur w CTA.
Dziennik informuje też, że 57-letni Carter zarządza przedsiębiorstwem CTA mającym budżet przekraczający 1,4 mld dol., ale nie potrafił poradzić sobie ze swymi finansami. Jego mieszkanie własnościowe w chicagowskim Hyde Park o mały włos nie zostało mu odebrane przez bank. Ostatecznie uniknął licytacji, ponieważ sprzedał apartament.
W śledztwie dziennikarskim dotyczącym programu wczesnych emerytur w CTA brała również udział organizacja Better Government Association (BGA), która stoi na straży praworządności w USA.
(ao)