Kilkaset różnych tropów, służby policyjne kilku stanów postawione w stan najwyższego pogotowia, helikoptery, psy gończe, konferencje prasowe z udziałem gubernatorów – to wszystko przyszło nam oglądać w ostatnich dniach na telewizyjnych kanałach informacyjnych. Scenariusz jednej z najbardziej brawurowych ucieczek z więzienia obecnego stulecia godny jest hollywoodzkiej produkcji. I najprawdopodobniej taki film wkrótce zobaczymy, choć jego zakończenie wciąż pozostaje wielką niewiadomą.
Zostały tylko tropy
W czwartek dwaj mordercy – 48-letni Richard Matt oraz 34-letni David Sweat – wciąż przebywali na wolności. „Nie mamy informacji, ani gdzie mogą być, ani co robią” – z rozbrajającą szczerością wyznał inspektor nowojorskiej policji Joseph D'Amico. Nieprawdziwy okazał się na przykład trop prowadzący do Filadelfii. Dwaj mężczyźni, którzy wsiedli tam do taksówki i kazali się zawieźć na dworzec kolejowy, nie byli Mattem i Sweatem. Uwaga służb śledczych przeniosła się więc w okolice stanowego więzienia o zaostrzonym rygorze Clinton Correctional Facility w Dannemora, skąd uciekli mordercy. To północno-wschodni kraniec stanu Nowy Jork. Zakład karny od Kanady dzieli zaledwie 30 kilometrów. Znów na jakiś czas zamknięto prowadzącą do więzienia drogę nr 374. Podobno znów tam kogoś widziano. Ojkręg szkolny Saranac Central odwołał w czwartek zajęcia nie tylko w trosce o bezpieczeństwo dzieci. Po prostu z powodu blokad uczniowie nie mieli jak dojechać do szkoły. Podobno psy pochwyciły mocny trop.
Parada gubernatorów
Inny trop prowadził do kempingu nad jeziorem Champlain w sąsiedzkim Vermont. W związku z tym na konferencji prasowej pojawił się i gubernator tego stanu Peter Shumlin, i szef policji Keith Flynn. Z kolei gubernator Nowego Jorku Andrew Cuomo zapewniał o skoordynowanych wysiłkach służb policyjnych. Ogłosił też nagrodę w wysokości 100 tys. dolarów za pomoc w schwytaniu obu zbiegów lub 50 tys. za wskazówki dotyczące każdego z osobna, na wypadek gdyby się mieli rozdzielić. Czuwają także Kanadyjczycy – i z Quebecu, i z Ontario.
W ciągu prawie tygodnia, jaki minął od spektakularnej ucieczki, dowiedzieliśmy się sporo o jej szczegółach. Musiała być planowana od dłuższego czasu i to nie bez pomocy z zewnątrz. Więźniowie weszli w posiadanie narzędzi, które pozwoliły im na wywiercenie dziury w metalowej ścianie oraz rurze. Przeszli też niepostrzeżenie przez zawieszoną w powietrzu galeryjkę obserwacyjną i dostali się do systemu kanalizacyjnego, którym wyszli na zewnątrz. Co więcej, już na starcie zyskali kilka dobrych godzin przewagi. Podczas nocnego sprawdzania cel nie zauważono ich nieobecności, bo wykonali z ubrań manekiny, dzięki którym strażnicy byli przekonani, że więźniowie spokojnie śpią. Szczytem bezczelności było zostawienie kartki z uśmiechniętą twarzą i ironicznym życzeniem „Have a nice day”.
Pojawił też się wątek miłosny i Joyce Mitchell. Według policji kobieta bez wątpienia utrzymywała z więźniami bliższe stosunki i niewykluczone, że im pomogła. „Była oczarowana Mattem” – miał powiedzieć jeden z funkcjonariuszy policji. Z kolei media twierdzą, że to Mitchell miała też kierować samochodem, który miał przewieźć więźniów w bezpieczne miejsce, ale nie wytrzymała psychicznie napięcia. Tymczasem zbiegowie wydostali się na powierzchnię studzienką kilka przecznic od więzienia. Widzieli ich podobno jacyś mieszkańcy – dwóch mężczyzn z przedmiotem przypominającym futerał na gitarę. „Ktoś po pierwsze dostarczył im narzędzi, a po drugie na pewno było ich słychać, jak przebijali się przez niemal metrową ścianę. Zrobili także dziurę w metalowej rurze systemu wentylacji. Dlatego z całą pewnością można przypuszczać, że przynajmniej jedna osoba – najprawdopodobniej pracownik więzienia lub jeden z kontraktorów – jest zamieszana w ucieczkę” – mówił gubernator Cuomo. Ubolewał też, że współwięźniowie Matta i Sweata, z którymi rozmawiał w Clinton Correctional Facility, udają, że nic nie słyszeli.
Hollywoodzki scenariusz? Owszem. Tylko że na wolności są prawdziwi mordercy. Sweat odsiadywał wyrok dożywocia bez prawa do zwolnienia warunkowego za zabicie zastępcy szeryfa w powiecie Broome 4 lipca 2002 roku. Matt odsiadywał wyrok 25 lat do dożywocia za porwanie, poćwiartowanie i zabicie swojego byłego szefa w 1997 roku. Po morderstwie zbiegł do Meksyku, skąd wrócił po 10 latach. Dopiero kiedy aresztowano go z innego powodu, został skazany w 2008 roku za poprzednie przestępstwo. Mattowi udało się już wcześniej uciec z więzienia w 1986 roku, ale został złapany po czterech dniach.
Szczytem bezczelności było zostawienie przez uciekinierów kartki z uśmiechniętą twarzą i ironicznym życzeniem „Have a nice day”"
Ucieczka jak z Alcatraz
Pierwsza w historii udana ucieczka z wybudowanego w 1865 roku zakładu karnego pokazała, że nie ma więzień, z których nie dałoby się uciec. Padł kolejny mit. Według Martina Horna, byłego komisarza New York City Department of Correction, tego typu ucieczki z więzienia są rzadkością, ale niestety się zdarzają. A skoro taka ucieczka zdarzyła się w jednym z najlepiej strzeżonych więzień w USA, gdzie powinno się liczyć każdy gwóźdź, o wiertarkach i innych narzędziach nie wspominając, to znaczy, że jest możliwa wszędzie.
Jeśli oglądaliście film „Ucieczka z Alcatraz” z Clintem Eastwoodem w roli głównej i dostrzegacie analogie do obecnej sytuacji, nie jesteście w błędzie. Może z tą jedną różnicą, że Alcatraz miało wokół siebie zimne wody zatoki, a Clinton Correctional Facility – gęste i trudno dostępne lasy gór Adirondack, w których można ukrywać się latami. 53 lata temu, w 1962 roku, Frank Morris oraz Clarence i John Anglin też spędzili miesiące na opracowaniu skrupulatnego planu „podręcznikowej” ucieczki z więzienia. Więźniowie użyli miedzy innymi wiertła zbudowanego z silnika odkurzacza, aby przedostać się przez betonową ścianę do szybu wentylacyjnego. Ich droga wiodła następnie przez komin, wprost na plażę, z której ruszyli stworzonym własnymi rękami pontonem ku Zatoce San Francisco. To jeszcze nie koniec analogii z ucieczką z Dannemora. W swoich łóżkach w celi ułożyli sztuczne głowy zrobione z mydła, ludzkich włosów i papieru toaletowego, przez co strażnikom wydawało się, że śpią. Ucieczkę odkryto więc dopiero nad ranem. Od tego czasu nikt uciekinierów nie widział. Wiele wskazuje na to, że prawdopodobnie utonęli, ale ich ciał nigdy nie odnaleziono. To stworzyło pole do spekulacji, że ucieczka jednak się powiodła.
Wielki podkop i pistolet z chleba
Tradycje spektakularnych ucieczek z amerykańskich więzień są jednak dużo dłuższe. Na internetowych listach rankingowych zajmowały zawsze poczesne miejsca. Jedna z najbardziej śmiałych ucieczek miała miejsce w Libby Prison w Richmond w stanie Wirginia podczas wojny secesyjnej. W 1864 r. grupa 15 żołnierzy Unii zdołała przebić tunel z piwnicy na pobliską wolną przestrzeń. Nie było to proste zadanie, gdyż piwnica była ciemna i pełna robactwa. Po 17 dniach kopania zakończyli swoje dzieło i grupą 109 żołnierzy zdołali uciec do miasta Richmond, a stamtąd rozpocząć bieg ku pozycjom swoich oddziałów. 48 z nich zostało schwytanych, a dwóch utonęło w pobliskiej rzece, jednak 59 zdołało bezpiecznie dotrzeć do celu.
Z kolei w rankingach indywidualnych ucieczek w czołówkach lokuje się John Dillinger – autor napadów na 24 banki i cztery komisariaty. W 1933 r., razem ze swoim gangiem, zaplanował jedną z nich w więzieniu w Limie (stan Ohio), gdzie przemyconą bronią zastrzelili dwóch strażników. Z kolei w 1934 roku przestępca został zatrzymany za obrabowanie kilku banków, po czym umieszczony w „odpornym na ucieczki” więzieniu Lake County Jail chronionym przez armię policjantów i członków Gwardii Narodowej. Mimo to Dillinger wydostał się z zakładu karnego, terroryzując jego strażników pistoletem zrobionym z mydła i pasty do butów. Ukradł nowy samochód szeryfa i zdołał uciec do Illinois. Jak na ironię to właśnie ten ruch – jazda kradzionym samochodem – naprowadził później FBI na jego trop i przyczynił się do jego śmierci. Zmarł od trzech strzałów podczas kolejnej próby zatrzymania. Czy podobnie skończą Matt i Sweat? Nie wiemy. Na pewno los zakochanej Joyce Mitchell – jeśli udowodni jej się winę – będzie nie do pozazdroszczenia.
Joanna Telega
[email protected]