Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 1 października 2024 23:24
Reklama KD Market
Reklama

Afera podsłuchowa - odchodzą podsłuchani i ci, którzy pojawili się w kontekście sprawy



W związku z tzw. aferą podsłuchową rezygnacje z funkcji w rządzie i w Sejmie złożyły zarówno osoby, których rozmowy podsłuchano, a następnie ujawniono ich nagrania lub stenogramy, ale też takie, których nazwiska, jak na razie tylko pojawiły się kontekście tej sprawy.

Premier Ewa Kopacz przedstawiła w środę decyzje podjęte w związku z ujawnieniem akt ze śledztwa ws. tzw. afery podsłuchowej i polityczne konsekwencje sprawy prywatnych rozmów ministrów i polityków PO, które zostały podsłuchane i nielegalnie nagrane w warszawskich restauracjach od lipca 2013 r., a upublicznione latem 2014 roku w mediach.

Z funkcji w rządzie zrezygnowały osoby, które - jak mówiła premier - "pojawiają się na taśmach". Są to ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, sportu Andrzej Biernat, skarbu Włodzimierz Karpiński, wiceministrowie: skarbu Rafał Baniak, środowiska Stanisław Gawłowski, gospodarki Tomasz Tomczykiewicz. Z funkcji szefa doradców premiera zrezygnował Jacek Rostowski, a decyzję o rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu podjął Radosław Sikorski.

Dotychczas nie ukazały się stenogramy czy publikacje nagrań rozmów z restauracji, w których uczestniczyliby: Biernat, Arłukowicz, Tomczykiewicz i Baniak. Rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała w środę, że wszystkie dymisje mają związek z tzw. aferą podsłuchową, również Arłukowicza i Biernata, których nazwiska nie pojawiały się wcześniej w kontekście tej sprawy. Według niej Arłukowicz i Biernat złożyli rezygnacje po to, by informacje o ewentualnych nagraniach z ich udziałem nie służyły do szantażu.

Komentatorzy zwracają uwagę, że do rezygnacji tych doszło po tym, gdy Zbigniew S. - któremu już w związku z tym prokuratura postawiła zarzuty - ujawnił w internecie zdjęcia 13 z 20 tomów akt śledztwa w tzw. aferze podsłuchowej. Ponadto media dotarły do zeznań złożonych przez pracowników restauracji, którzy nagrywali rozmowy spotykających się tam prywatnie osób publicznych - pojawiają się w nich nazwiska niektórych z polityków, którzy w środę złożyli rezygnacje z funkcji w rządzie.

Według informacji "Gazety Wyborczej" pracownicy warszawskich restauracji Łukasz N. i Konrad L. zeznali, że nagrali ponad 70 rozmów, jeden z nich jako zleceniodawcę wskazał biznesmena Marka Falentę. Według "GW" Konrad L. zeznał, że jest m.in. nagranie rozmowy Andrzeja Biernata z biznesmenem Janem Kulczykiem. Według tygodnika "Do Rzeczy" rozmowa ta dotyczyła sytuacji w polskim sporcie, okraszona była "dużą ilością anegdot – treść rozmowy mogłaby ośmieszyć rozmówców przy upublicznieniu".

Falenta miał też otrzymać - według "GW", która dotarła do zeznań Konrada L. - podsłuchy m.in. spotkania związanego z PO lobbysty Piotra Wawrzynowicza z Rafałem Baniakiem. Ponadto - jak donosiła "GW" - Falenta zeznał w prokuraturze, że 31 maja 2014 r. - dwa tygodnie przed wybuchem sprawy podsłuchów - w jednej z restauracji, w których dokonywano nagrań, na imprezie zorganizowanej przez b. senatora PO Tomasza Misiaka, rozmawiał z Baniakiem, który miał go zapytać - jak podaje "GW" - za ile sprzeda skarbowi państwa swoją spółkę SkładyWęgla.pl. Baniak zaprzeczył później jakoby miał składać Falencie ofertę.

Z kolei nazwisko Tomczykiewicza pojawia się m.in. w ujawnionej w maju 2015 r. przez tygodnik "Do Rzeczy" rozmowie szefa CBA Pawła Wojtunika z ówczesną wicepremier Elżbietą Bieńkowską, która mówiła m.in., że "prawda jest taka, że właściciel, czyli Ministerstwo Gospodarki, generalnie w d... miało całe górnictwo przez całe siedem lat. Były pieniądze, a oni, wiesz, pili, lulki palili, swoich ludzi poobstawiali, sam wiesz, ile zarabiali i nagle pierdyknęło. A ja to słyszałam naprawdę od roku, to na pewno. Tylko to nie jest moja kompetencja... Jest Tomek, który ma się tym zajmować, Tomczykiewicz. Tak zaczęli do mnie z tą Kompanią chodzić, no to jest kwestia wszystkich spółek, nie tylko Kompanii, która jest w sytuacji tak tragicznej".

Media donosiły też, że Arłukowicz był częstym gościem jednej z restauracji, w której dokonywano podsłuchów i nagrywano rozmowy.

Natomiast w stenogramach opublikowanych w czerwcu 2014 r. przez tygodnik "Wprost" upubliczniono rozmowy ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i byłego wicepremiera i ministra finansów Jacka Rostowskiego. Sikorski mówił m.in., że "polsko-amerykański sojusz jest nic nie warty" i w tym kontekście, że "skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom". Szef MSZ mówił też, że "można zajeb... PiS komisją śledczą ws. Macierewicza". Z kolei Rostowski określił b. unijną komisarz Danutę Huebner mianem "starej komuszki", a jej start do PE z warszawskiej listy PO to był "skandaliczny pomysł".

Opublikowano także stenogramy z rozmowy Włodzimierza Karpińskiego i wiceministra skarbu Zdzisława Gawlika z szefem PKN Orlen Jackiem Krawcem. W tej rozmowie szef PKN Orlen powiedział, że w kampanii wyborczej 2011 r. PiS mówił, że paliwo kosztować będzie 6 zł. "No i jest ta impreza w Focusie, już wiadomo, że wygraliśmy. Z Donaldem się spotykam i on: "Teraz, k...wa, to paliwo może być nawet i po 7 zł" - mówił Krawiec.

Z kolei Karpiński mówił, że "ma problem" polityka PSL, szefa klubu parlamentarnego Stronnictwa Jana Burego, którego on może "wy...ać w kosmos". Gawlik stwierdza, że Karpiński nie zrobi tego, nie da rady. Karpiński powiedział też, że "Bury wszystkich ich okiwał. Trzymał z Waldkiem Pawlakiem, bo ten był cwaniak".

Pojawiły się też stenogramy z rozmowy Stanisława Gawłowskiego i Piotra Wawrzynowicza, w której Gawłowski miał m.in. ocenić, że "rozbrajającą i chyba na końcu przykrą obserwacją" jest, że "wcale to, że ty masz wiedzę merytoryczną, w życiu nie pomaga, przynajmniej w polityce nie pomaga, bo ta banda, która napierd... cię i pierd... różne głupoty (...) jak jest tak, że goście się stroją w szatki specjalistów, to płakać ci się chce".

Jako pierwsza ujawniona została przez "Wprost" rozmowa z lipca 2013 r. między ówczesnym ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem a prezesem NBP Markiem Belką, z udziałem szefa gabinetu Belki Sławomira Cytryckiego. Mowa była o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS; Belka w zamian za wsparcie mówił o dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Mówił też o "piwotalnym" członku RPP - określił tak prof. Jerzego Hausnera.

W rozmowie pojawiły się też wielokrotnie później cytowane słowa Sienkiewicza o tym, że "państwo polskie istnieje tylko teoretycznie", ocenia Polskie Inwestycje Rozwojowe jako "ch..., d... i kamieni kupa" oraz stwierdzenie, że Polacy "mają w d... orliki i autostrady".

"Wprost" opublikował też wtedy rozmowę z lutego 2014 między b. ministrem transportu Sławomirem Nowakiem a b. wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem, który pełnił funkcję m.in. generalnego inspektora kontroli skarbowej, z udziałem b. szefa GROM Dariusza Zawadki. Ich rozmowa dotyczyła kłopotów żony Nowaka z urzędem skarbowym. Parafianowicz miał mówić, że użył swych wpływów do zablokowania kontroli skarbowej u żony Nowaka. Według opublikowanego zapisu Parafianowicz - który był członkiem zarządu PGNiG - mówi też, że umowy na budowę terminala LNG są skonstruowane w sposób niekorzystny, co pozwala włoskiej firmie stojącej na czele konsorcjum budującego terminal bezkarnie się opóźniać.

Publikowano też treść nagranych rozmów z lutego 2014 r. b. rzecznika rządu Pawła Grasia i prezesa PKN Orlen - według doniesień medialnych Krawiec miał stwierdzić, że warszawska Prokuratura Apelacyjna to totalny "pisogród", zaś Graś miał powiedzieć, że "jeszcze tym oddzieleniem (funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego) dopomogliśmy. Tak, że właściwie wiesz, żadnych środków sobie państwo nie zostawiło, żeby oddziaływać". Według doniesień medialnych mają być też nagrane spotkania Grasia z Janem Kulczykiem, a mowa miała być na nich m.in. o przejęciu przez biznesmena firmy CIECH.

W maju 2015 r. "Do Rzeczy" opublikował z kolei nagranie z nielegalnego podsłuchu rozmowy Elżbiety Bieńkowskiej z Pawłem Wojtunikiem. Według tygodnika w rozmowie tej ze strony szefa CBA miała paść sugestia, że ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz zlecił policjantom spalenie budki przed rosyjską ambasadą w listopadzie 2013 r. - zarówno Sienkiewicz, jak i Wojtunik odrzucili te sugestie. W rozmowie Bieńkowska - oprócz krytycznej oceny podejścia MG do górnictwa - miała też niepochlebnie wyrażać się o ministrze gospodarki, wicepremierze i szefie koalicyjnego PSL Januszu Piechocińskim, zaś Wojtunik miał nazwać "skur...lem" szefa klubu PSL Jana Burego. W tej rozmowie padają m.in. cytowane w mediach słowa, że niemożliwe, by ktoś na stanowisku pracował za 6 tys. zł.

Ponadto według tygodnika "Wprost" nagrana miała zostać rozmowa szefa Najwyższej Izby Kontroli Krzysztofa Kwiatkowskiego z biznesmenem Janem Kulczykiem. W czerwcu rzecznik NIK poinformował, że Kwiatkowski przekazał do ABW zawiadomienie, które zawiera informacje uzyskane w czasie rozmowy z Kulczykiem - jej inicjatorem był biznesmen, który wcześniej sygnalizował prezesowi Izby, że ma do przekazania informacje o różnych nieprawidłowościach.

Pojawiały się też informacje, że nagrana miała zostać również rozmowa b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i szefa SLD Leszka Millera - wiosną 2015 r. media donosiły, że mieli oni ustalać wspólne stanowisko w sprawie tajnych więzień CIA w Polsce, w czasach gdy obaj sprawowali władzę.

W kwietniu 2015 w kolejnej warszawskiej restauracji Służba Kontrwywiadu Wojskowego znalazła urządzenie służące do rejestracji dźwięku i obrazu. Doszło do tego w trakcie rutynowego sprawdzania restauracji, w której miał się odbyć wspólny obiad szefa MON Tomasza Siemoniaka z minister obrony Holandii Jeanine Hennis-Plasschaert.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w podjętym zaraz po pierwszej publikacji śledztwie w sprawie podsłuchiwania od lipca 2013 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych postawiła zarzuty czterem osobom: biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz dwóm pracownikom restauracji, w których dokonywano nagrań. Falenta nie przyznał się do zarzutów, zapewniał, że jest niewinny. Nie wszyscy podsłuchani złożyli wnioski o ściganie, a to jest podstawą do podjęcia działań przez prokuraturę.

We wrześniu 2014 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie podsłuchanej nielegalnie rozmowy ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. Prokuratura uznała, że żaden z funkcjonariuszy publicznych nie przekroczył uprawnień, nie miało też miejsca niedopełnienie obowiązków.

W połowie grudnia 2014 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła inne śledztwo - dotyczące rozmowy b. ministra transportu Sławomira Nowaka z b. wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. Wszczęto je w sprawie przekroczenia uprawnień przez b. wiceministra finansów poprzez podjęcie niezgodnych z prawem działań w celu udaremnienia kontroli skarbowej w firmie żony Nowaka.

W kilku przypadkach prokuratura podejmowała śledztwa w sprawie ujawnienia informacji ze śledztwa, jedno z nich prowadzi prokuratura w Płocku po publikacjach w "Gazecie Wyborczej". Po publikacji we wtorek fotokopii akt śledztwa na profilu Zbigniewa S. śledztwo podjęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, postawiła zarzuty S., zabroniła mu publikowania kolejnych materiałów. Zablokowano też jego profil.

Po zeszłorocznych publikacjach "Wprost" Sejm na wniosek ówczesnego premiera Donalda Tuska wyraził wotum zaufania dla jego rządu. Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz odszedł z rządu we wrześniu 2014 r. W środę Sienkiewicz złożył rezygnację z funkcji dyrektora Instytutu Obywatelskiego, którą pełnił od kilku miesięcy; jak powiedział, odtąd jest już osobą prywatną.

Prokuratura informuje, że śledztwo w sprawie afery podsłuchowej ma potrwać przynajmniej do września - prokuratorzy wysłali m.in. wniosek o pomoc prawną z USA - chodzi o informacje o danych przechowywanych na amerykańskich serwerach.(PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama