25-letni Kamil Knapczyk, podróżnik z powołania, a inżynier górnictwa z zawodu, na pomysł przejechania Stanów Zjednoczonych maluchem wpadł pod ziemią – podczas pracy w KWK Ziemowit w Lędzinach. Za 1200 zł kupił samochód. Maluch Julek dopłynął do Nowego Jorku 20 maja. Kamil i jego dziewczyna Natalia Dudziak ruszyli w podróż życia. Nasza gazeta objęła patronat medialny nad podróżą. Maluch jedzie więc przez Amerykę z logotypem "Dziennika Związkowego". Oto pierwsza relacja bohaterów z właśnie rozpoczętej podróży…
Odcinek 1. W końcu w drodze
"Po ponad trzech tygodniach spędzonych w Nowym Jorku i czekaniu na malucha w końcu udało nam się go zobaczyć na amerykańskiej ziemi. Szmat czasu, bo ostatni raz widzieliśmy go 16 kwietnia, kiedy to odjeżdżał do portu w Bremerhaven.
Cały miniony poniedziałek (1 czerwca - red.) był zwariowany, już od początku dnia czekaliśmy na zgodę z portu na odebranie maluszka. Pięć minut po tym, jak dostaliśmy pozytywną odpowiedź w e-mailu, już wychodziliśmy z mieszkania. Musieliśmy jechać do stanu New Jersey, według Google miałyby to być jakieś dwie godziny drogi.
Na miejscu nie mogliśmy znaleźć firmy Aaron, w której mieliśmy uregulować płatności. Po telefonie do firmy okazało się, że Google wskazał nam lokalizację firmy… sprzed jej przeprowadzki. Ale końcu dotarliśmy. Teraz do portu – tam zameldowaliśmy się na 30 minut przed zamknięciem, więc wszystko w biegu, byle tylko wyjechać maluchem tego samego dnia. Udało się, a pierwsze mile po drogach USA, chociaż z lekką niepewnością, mijały z wielką ulgą, że już nic nie stoi nam na przeszkodzie.
Wróciliśmy na Bronx, gdzie mieszkaliśmy. Zaczynaliśmy się pakować, by nie tracić czasu i czym prędzej wystartować, kiedy to dokonaliśmy odkrycia, że brakuje zapakowanych do samochodu naszych rzeczy. Śpiwory, namiot, a czort z nimi, bo MAMY malucha! Pakujemy się dalej i zauważamy brak coraz to większej ilości rzeczy, o których sobie przypominamy. To ciuchów nie możemy się doliczyć, a to poduszki brakuje, narzędzi też nie ma wszystkich, nawet kilka części zniknęło. To wszystko nic, bo na samym końcu okazało się, że w maluchu nie ma dokumentów. Na początku tłumaczyliśmy to sobie tym, że pewnie zabrali je do depozytu. Następny dzień wyjaśnień i okazało się, że prawdopodobnie ktoś je ukradł w porcie w Niemczech...
Nie mamy czasu na kolejny postój, zapada decyzja – jedziemy. Pierwszym celem była przejażdżka przez Times Square. Na Manhattanie okazało się, że maluszek całkiem nieźle nadaje się do Nowego Jorku i z gracją przeciska się pomiędzy olbrzymimi samochodami stojącymi w korkach. Chociaż najbardziej zapamiętam te pierwsze reakcje ludzi - niezapomniane. Uśmiechy, kciuki w górze, a ci, co szybciej reagujący podbiegali na czerwonym świetle i robili sobie z maluszkiem zdjęcia.
Następnym punktem na naszej trasie była Filadelfia – miasto Deklaracji Niepodległości tego państwa, które mamy zamiar całe przejechać. Dotarliśmy tam we wtorek wieczorem. Z racji braku namiotu i śpiworów nocleg pod marketem w samochodzie. Kto dawno temu miłował się w podróżach, ten może przeżył nocleg w maluchu, kolejne niezapomniane przeżycie, o którym całą środę przypominały obolałe różne części ciała.
Po zwiedzeniu Filadelfii, oczywiście w ekspresowym tempie, wsiadamy i ruszamy w stronę Waszyngtonu. Kolejny dzień podróży, życia na szlaku, tego co kocham i kolejny dzień pozdrowień ze strony mijających nas kierowców. Momentami boimy się, żeby nasz Julian (tak właściciele ochrzcili malucha - red.) nie był sprawcą żadnego wypadku, bo kiedy widzimy mijające nas auto, a w nim jeszcze przez moment wszyscy razem z kierowcą jadą z odwróconymi głowami, to aż ciarki przechodzą po tych obolałych plecach.
Kolejny odcinek drogi za nami. Jesteśmy na przedmieściach Waszyngtonu i skoro świt ruszamy do centrum, zdajemy sobie sprawę, ile czeka tam na nas ciekawych miejsc, dlatego zostajemy tutaj dwa dni".
Tekst i zdjęcia: Kamil Knapczyk
Kolejne relacje z trasy malucha zamieszczać będziemy w weekendowych numerach naszej gazety. Zapraszamy także do przypomnienia sobie opowieści o powstaniu pomysłu wyruszenia maluchem przez USA ("W 80 dni dookoła Stanów. Wielka wyprawa malucha Julka"). Znajdą go Państwo na naszej stronie internetowej: www.dziennikzwiazkowy.com. Aktualności z podróży malucha Julka także na naszej stronie facebookowej.
Reklama