Rządowy samolot z parlamentarzystami na pokładzie z powodu awarii nie wystartował w środę z lotniska wojskowego Warszawa-Okęcie. To jedna z dwóch maszyn wyczarterowanych od PLL LOT. Najprawdopodobniej doszło do usterki nawigacji.
Jak poinformowała PAP rzeczniczka marszałka Sejmu Małgorzata Ławrowska, na pokładzie samolotu było 18 osób, m.in. marszałek Sejmu Radosław Sikorski, wicemarszałkowie: Elżbieta Radziszewska, Jerzy Wenderlich i Eugeniusz Grzeszczak, posłowie: przewodnicząca Polsko-Czeskiej Grupy Parlamentarnej Monika Wielichowska i Jan Rzymełka z Komisji Spraw Zagranicznych oraz przedstawiciele Kancelarii Sejmu, dwóch tłumaczy, fotograf i ochrona BOR. Parlamentarzyści lecieli do Czech na wspólne posiedzenie prezydiów Sejmu i czeskiej Izby Poselskiej. Rzeczniczka marszałka Sejmu poinformowała, że spotkanie odbędzie się w innym terminie. Jeszcze nie ustalono kiedy.
"Kapitan poinformował, że ma usterkę w systemie nawigacyjnym - mówił w środę w TVN24 marszałek Sejmu Radosław Sikorski. "Później, już po odkołowaniu na miejsce postoju, porozmawiałem osobiście z kapitanem; powiedział, że siadł prędkościomierz i że w takich przypadkach procedury wymagają, aby jeśli to możliwe, to przerwać start. I te procedury zostały wykonane" - relacjonował.
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) dr Maciej Lasek ocenił, że zdarzenie, to zwykły incydent, jakich wiele. Zgłoszenie w tej sprawie wpłynęło już do komisji. "Badanie zostanie przeprowadzone w tym samym standardzie, w którym są badane incydenty w normalnym przewozie, czyli przez komisję wewnętrzną przewoźnika pod nadzorem PKBWL" - powiedział Lasek. "Na każdym etapie będziemy mogli się włączyć w proces badawczy. Ten nadzór już działa, bo pytano nas, czy wyrażamy zgodę na takie czy inne działania" - dodał.
Rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała PAP, że samoloty, których używa m.in. premier Ewa Kopacz, wyczarterowane z Polskich Linii Lotniczych LOT przez skarb państwa, "to dobre samoloty, bezpieczne". "Awaria zawsze może się zdarzyć, ale jeśli są przestrzegane wszelkie procedury, to nie dojdzie do żadnego nieszczęścia" - podkreśliła.
Powiedziała też, że od 1 czerwca rozpoczęła się procedura pozyskania dwóch mniejszych (12-14 pasażerów) samolotów do transportu najważniejszych osób w państwie. "Mamy nadzieję, że w 2016 roku - po zamknięciu postępowania - te samoloty zostaną dostarczone na potrzeby polskich VIP-ów" - zaznaczyła Kidawa-Błońska. Według niej "jeśli chodzi o duże samoloty (dla VIP-ów - PAP), to sprawa jest otwarta, ale wyczarterowanie ich z LOT-u gwarantuje bezpieczeństwo".
Z kolei szef MON Tomasz Siemoniak na pytanie, czy możliwe jest przyspieszenie w sprawie zakupu samolotów dla VIP-ów, odpowiedział: "pozyskajmy w krótkim terminie te mniejsze, one zaspokoją dobrze nasze potrzeby, także takie, jak dzisiejsza delegacja Sejmu". "Oczekujemy wyjaśnień od LOT, ale samoloty czarterowane spełniają wszystkie wymogi bezpieczeństwa" - zaznaczył szef MON.
Do sprawy zakupu samolotów dla VIP-ów odniósł się także marszałek Sejmu. Sikorski mówił w środę w TVN24, że według jego wiedzy jest zgoda wszystkich sił politycznych, by do takiego zakupu doszło.
"Wszyscy wiemy, że rząd potrzebuje mieć transport. To wywołuje kontrowersje, bo drogo kosztuje i ma atmosferę pewnego populizmu, ale jeśli chodzi o samoloty rządowe, to myślę, że jest już porozumienie wszystkich sił politycznych. I o ile wiem, dosłownie w tych dniach pan minister Siemoniak (szef MON) te procedury wdraża" - powiedział Sikorski. Przypomniał, że w 2006 r. - gdy on sprawował funkcję ministra obrony - rozpisał stosowny przetarg. "Niestety ten przetarg został odwołany przez mojego następcę" - zauważył.
Wcześniej w środę we wpisie na twitterze Sikorski podziękował "kapitanowi i załodze samolotu rządowego za profesjonalizm, a wicemarszałkom i delegacji za zachowanie zimnej krwi".
Wicemarszałek Wenderlich, relacjonując środowe zdarzenie, powiedział, że "samolot rozpędził się do największej prędkości" i wtedy pasażerowie poczuli, że "dzieje się coś niedobrego, że jest jakiś przerażający taniec samolotu". "Czuło się próbę wytracenia prędkości, może rzeczywiście pasa (startowego) już nie starczało. Czuliśmy się bardzo źle i niepewnie, czuliśmy walkę pilota z samolotem, na szczęście wygrał pilot" - mówił Wenderlich. "Byliśmy o krok od katastrofy" - dodał. Zapewnił jednocześnie, że "nie było żadnej, większej paniki".
Wenderlich ocenił, że samolot w takim stanie w ogóle nie powinien zostać podstawiony. "Gdyby nie my, to leciałby nim ktoś inny i katastrofa była rzeczywiście o włos (...) Wierzę, że właściwa komisja badania tego rodzaju wad dokona jakiegoś przeglądu, jak ten samolot mógł w ogóle być podstawiony na pas startowy" - powiedział Wenderlich. Wicemarszałek pochwalił jednocześnie załogę samolotu za umiejętności, determinację i podejmowanie błyskawicznych decyzji.
Jak poinformował PAP rzecznik LOT-u Adrian Kubicki samolot rozpoczął rozbieg, ale z uwagi na komunikat jednego z systemów, jaki pojawił się w kokpicie, zgodnie ze standardową procedurą obowiązującą w takich sytuacjach kapitan podjął decyzję o bezpiecznym przerwaniu rozbiegu i odkołowaniu na stanowisko postojowe by dokonano przeglądu systemu.
"Samolot nie wystartował ani nie oderwał się od pasa startowego. Maszyna po wyhamowaniu zatrzymała się w połowie pasa, czyli aż 1,5 km przed jego końcem. W tego typu sytuacjach uruchamia się automatyczne hamowanie, które jest gwałtowne i zdajemy sobie sprawę z tego, że może powodować dyskomfort pasażerów. Jest nam bardzo przykro, że osoby na pokładzie musiały tego doświadczyć. Zapewniamy jednak, że jest to procedura standardowa w takich sytuacjach i mimo dyskomfortu, pasażerowie przez cały czas byli bezpieczni" - zaznaczył rzecznik.
Dodał, że choć wskazania jednego z prędkościomierzy były błędne, to nie oznacza to, że samolot był niesprawny – do dyspozycji pilotów są trzy niezależne systemy mierzące prędkość i dwa pozostałe były w pełni sprawne. "Ponieważ LOT przestrzega najwyższych standardów bezpieczeństwa, kapitan podjął jedynie słuszną decyzję o natychmiastowym wdrożeniu przewidzianej na takie sytuacje procedury" - powiedział rzecznik.
Zapowiedział, że LOT sprawdzi przyczyny zdarzenia. Zajmie się tym wewnętrzna komisja – standardowy zespół, który zajmuje się tego typu sytuacjami w każdej linii lotniczej.
"Wszystkie samoloty LOT-u są na bieżąco poddawane bardzo wnikliwym, regularnym przeglądom i kontrolom, a takie sytuacje zdarzają się w codziennej działalności operacyjnej każdego przewoźnika. Jesteśmy też cały czas w kontakcie z Ministerstwem Obrony Narodowej, na zlecenie którego realizujemy rejsy" - poinformował Kubicki.
Po katastrofie smoleńskiej w 2010 r. i rozformowaniu pułku specjalnego, który przewoził VIP-y, transport osób na najwyższych stanowiskach w państwie śmigłowcami pozostaje w gestii wojska. Transport na większe odległości odbywa się dwoma samolotami czarterowanymi od PLL LOT.
Z końcem 2013 r. wygasła pierwsza umowa na czarter samolotów średniej wielkości dla VIP-ów, podpisana z PLL LOT w 2010 r. W grudniu 2013 r. została podpisana kolejna czteroletnia umowa. Samoloty pomalowane w barwy reprezentujące Rzeczpospolitą Polską stacjonują na lotnisku Chopina w Warszawie i pozostają do wyłącznej dyspozycji czterech kancelarii: prezydenta, premiera oraz Sejmu i Senatu.
W lutym br. odpowiedzialny za zakupy sprzętu i uzbrojenia wiceminister Czesław Mroczek powiedział, że MON dostrzega potrzebę zakupu większych samolotów. Resort przewiduje, że po wygaśnięciu w 2017 r. obecnej umowy na czarter maszyn od PLL LOT wojsko będzie obsługiwać przewóz VIP-ów także większymi, zakupionymi w tym celu maszynami.
W poniedziałek Inspektorat Uzbrojenia MON rozpoczął procedurę pozyskania dwóch mniejszych (12-14 pasażerów) samolotów do transportu najważniejszych osób w państwie. Umowa ma zostać podpisana w 2015 r., a dostawa maszyn ma nastąpić w 2016 r. (PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama