Szef MSZ Grzegorz Schetyna potwierdził w piątek, że w wypadku śmigłowca w Pakistanie ranny został ambasador Polski w tym kraju Andrzej Ananicz. Poinformował, że jego życiu nic nie zagraża, a obrażenia nie są poważne. Do zestrzelenia maszyny przyznali się talibowie.
"Mam potwierdzone przez konsula informacje, że ambasador jest ranny, ale nie ma zagrożenia życia. To nie są poważne obrażenia. Zostanie przetransportowany śmigłowcem wojskowym do szpitala w Islamabadzie. Wtedy dowiemy się więcej" - powiedział Schetyna.
W katastrofie śmigłowca zginęło sześć osób, w tym ambasador Norwegii i ambasador Filipin. Wśród rannych jest też dyplomata z Holandii.
Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski poinformował, że na pokładzie śmigłowca pakistańskiej armii, który rozbił się w piątek w dolinie Naltar na północy Pakistanu, znajdowali się m.in. ambasador Ananicz wraz z małżonką Zofią. Oboje doznali obrażeń, które nie zagrażają ich życiu - podał rzecznik MSZ w komunikacie.
"Polski dyplomata oraz jego małżonka znajdują się pod opieką miejscowych służb medycznych. W związku ze zdarzeniem Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP pozostaje w bieżącym kontakcie z pakistańskim MSZ oraz ambasadorem Pakistanu w Warszawie" - napisał Wojciechowski.
Zapowiedział, że w piątek po południu planowany jest transport rannych w wypadku transportem wojskowym do jednego ze szpitali w Islamabadzie.
"Łączymy się w szczerym bólu z rodzinami ofiar katastrofy, którym przekazujemy wyrazy najgłębszego współczucia" - napisał rzecznik MSZ w komunikacie.
Talibowie ogłosili, że zestrzelili helikopter przy użyciu ręcznej wyrzutni rakietowej, mając nadzieję, że celują w maszynę premiera Nawaza Sharifa. "Nawaz Sharif i jego sojusznicy to nasze najważniejsze cele" - napisał w oświadczeniu ich rzecznik Muhammad Khurasani.
Delegacja dyplomatów i dziennikarzy udała się w piątek trzema helikopterami Mi-17 do turystycznego regionu Gilgit-Baltistan w pakistańskim Kaszmirze na uroczystość otwarcia wyciągu narciarskiego. Jeden ze śmigłowców podczas lądowania rozbił się i spadł na budynek szkoły - powiedział agencji AFP jeden z pasażerów drugiego helikoptera.
Na uroczystości miał przemawiać premier Sharif. Szef rządu podróżował oddzielnie - leciał samolotem i wrócił do Islamabadu zaraz po wypadku. W mieście Gilgit miała odbyć się konferencja prasowa premiera wraz z dyplomatami i dziennikarzami.
Choć talibowie nie działają w regionie Gilgit, często biorą na siebie odpowiedzialność za incydenty, których faktycznie nie byli sprawcami - przypomina agencja Reutera.
Armia pakistańska informowała o śmieci co najmniej czterech osób, w tym dwóch cudzoziemców. "Dwaj piloci i dwaj lub trzej cudzoziemcy zginęli, 13 innych osób odniosło mniejsze lub większe obrażenia" - poinformował na Twitterze rzecznik armii pakistańskiej, generał Asim Bajwa.
Media twierdzą, że na pokładzie Mi-17, który się rozbił, było 11 cudzoziemców, w tym dyplomaci, i sześciu Pakistańczyków.
Według świadków w wyniku wypadku szkoła w dolinie Naltar stanęła w ogniu; w szkole były wtedy dzieci.(PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama