Wypowiedź dyrektora FBI, z której wynika, że Polska była współodpowiedzialna za Holokaust wywołała ostre komentarze polskich polityków. Andrzej Duda nazywa ją „haniebnym zakłamywaniem historii”, a Władysław Bartoszewski przejawem głupoty.
Pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego Władysław Bartoszewski proszony o komentarz do wypowiedzi dyrektora FBI, powiedział: "Nie obchodzi mnie, jeżeli ktoś jest powiedzmy w Chile głupi, ale obchodzi mnie, jeżeli amerykański polityk koło prezydenta jest głupi. (...) Powinien przynajmniej orientować się w stosunkach w Unii Europejskiej i w NATO i wiedzieć o roli Polski w Unii". Jak ocenił, Comey w Stanach Zjednoczonych prawdopodobnie zajmuje się tyle samo sprawami żydowskimi w Europie Wschodniej, co on na przykład Kolumbią, o której wie niewiele.
Do wypowiedzi dyrektora FBI odniósł się też kandydat PiS na prezydenta Andrzej Duda, który podkreślił, że mówienie, iż naród polski w jakikolwiek sposób przyczynił się do Holokaustu jest "haniebnym zakłamywaniem historii". "Żadna niewiedza historyczna, żadna ignorancja nie może usprawiedliwiać haniebnego obrażania innych narodów. Naziści to nie byli ludzie znikąd, to nie byli kosmici, nazistami byli Niemcy" - zauważył polityk PiS. Przypomniał, że to naród polski był ciemiężony podczas II wojny światowej. Duda oczekuje, że dyrektor FBI "w sposób bardzo wyraźny, zdecydowany i czytelny dla całego świata" przeprosi Polaków.
Kandydat PSL na prezydenta Adam Jarubas określił wypowiedź dyrektora FBI jako skandaliczną. "Potrzebna jest tu reakcja najwyższych władz, prezydenta i naszej dyplomacji. Bardzo dobrze, że zareagował już ambasador Polski w Stanach Zjednoczonych. Jeśli nie zaprotestujemy w takich sytuacjach, wkrótce będziemy się musieli tłumaczyć się z września 1939 r. jako polskiego projektu międzynarodowego. Potrzebne jest postawienie tamy tego typu kłamliwym wypowiedziom” – mówił Jarubas.
Chodzi o przemówienie Comeya wygłoszone 15 kwietnia w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, a następnie przedrukowane w dzienniku "Washington Post" z okazji Dnia Pamięci o Holokauście. Comey mówił w nim, że Holokaust był "najbardziej znaczącym wydarzeniem w historii ludzkości"; zapowiedział, że każdy nowy funkcjonariusz FBI będzie miał obowiązek odwiedzić Muzeum, by zobaczyć, że "dobrzy ludzie pomagali mordować miliony", podporządkowując się ideologii nazistów.
Tłumaczył, że najbardziej przerażającą lekcją Holokaustu jest to, iż pokazał on, że ludzie są w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności i przekonać się do prawie wszystkiego, poddając się władzy grupy. "W ich mniemaniu mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili czegoś złego. Przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne, to, co musieli zrobić" - dodał Comey.
Amerykański ambasador Stephen Mull w związku z wypowiedzią dyrektora FBI został wezwany w niedzielę do MSZ.
"Stanowcza, adekwatna i potrzebna reakcja MSZ" - to komentarz szefowej prezydenckiego biura prasowego Joanny Trzaski-Wieczorek na wezwanie ambasadora USA do MSZ. Jak oceniła, w rozmowie z PAP, "istotą sprawy jest to, aby wyrugować z dyskursu publicznego wszystkie szkodliwe wypowiedzi dotyczące kwestii historycznych, niezależnie od tego, czy są one związane z brakiem wiedzy czy, też są przejawem złej woli".
mp, (PAP)
Reklama