W związku z piątą rocznicą katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem o odpowiedź na pytanie, jak Pana/Pani zdaniem katastrofa wpłynęła na Polaków poprosiliśmy przedstawicieli różnych polonijnych organizacji i środowisk.
Konsul generalna RP w Chicago Paulina Kapuścińska: Katastrofa samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. pozostawiła wielką wyrwę w polskiej tożsamości – tak w kraju, jak i za granicą. W tej straszliwej katastrofie zginęło 96 znakomitych Polaków, wśród nich prezydent RP Lech Kaczyński, pierwsza dama Maria Kaczyńska oraz wielu przedstawicieli najwyższych władz i instytucji państwowych. Lecieli tam wszyscy w szczytnym celu – aby upamiętnić śmierć blisko 22 tysięcy polskich oficerów zamordowanych przez NKWD w lesie katyńskim. Pamięć o ofiarach tej zbrodni sprzed 75 laty zawsze będzie w polskich sercach i umysłach. Tak samo na zawsze w naszych sercach i umysłach pozostanie pamięć o wszystkich tych, którzy zginęli tego dnia w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.
Frank Spula, prezes Związku Narodowego Polskiego: Minęło pięć lat od katastrofy smoleńskiej, jednego z najtragiczniejszych i najsmutniejszych wydarzeń we współczesnej historii Polski. Niestety obawiam się, że to wydarzenie nadal kładzie się cieniem na polskiej społeczności, a przede wszystkim na polskiej polityce. Zarówno Polacy w kraju, jak i w Stanach Zjednoczonych zostali zasypani teoriami dotyczącymi przyczyn katastrofy, które to stały się również pożywką dla rozbieżnych interpretacji dowodów i spekulacji. Niestety sytuacja ta doprowadziła do głębokich podziałów w społeczeństwie, czasem nawet uwalniających niepotrzebną agresję.
Dochodzenia w sprawie katastrofy nadal się toczą i przynoszą nowe fakty. Niestety ważne materiały dowodowe ciągle znajdują się w Rosji. Mam nadzieję, że z czasem, w miarę jak wszystkie szczegóły katastrofy zostaną wyjaśnione, podziały w społeczeństwie polskim wywołane tym fatalnym wydarzeniem znikną. Jesteśmy winni pamięć i szacunek tym, którzy by oddać cześć polskim oficerom zamordowanym przez NKWD w Katyniu i okolicznych obozach, zginęli w tak tragicznych okolicznościach.
Bogusław Niemczewski, prezes wydziału na stan Illinois Kongresu Polonii Amerykańskiej: Z racji, że ta katastrofa była największą powojenną tragedią Polski, musiała wpłynąć na świadomość większości z nas w kraju i za granicą. Matactwa, bezczeszczenie zwłok (np. Anny Walentynowicz), brak przejrzystości w oficjalnym śledztwie, przetrzymywanie dowodów rzeczowych w Rosji spowodowały, że są uzasadnione podejrzenia o zamachu. I wielu ekspertów konkretnie to udowadnia. Poza tym rząd Donalda Tuska odrzucił ofertę pomocy krajów zachodnich w szukaniu przyczyn rozbicia się samolotu. To wszystko zbudowało nieufność i dzieli Polaków, co naszym nieprzyjaciołom jest na rękę. Uświadomiło nam także, że Polska nadal jest pod dużym wpływem obcego patronatu zapoczątkowanego w 1945 roku. KPA-IL wszelkimi dostępnymi metodami będzie wspomagał wysiłki zmierzające do uczciwego wyjaśnienia okoliczności tej straszliwej narodowej tragedii.
Jan Kopeć, prezes Związku Klubów Polskich: Sądzę, że tragedia smoleńska miała ogromny wpływ na Polaków na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, historyczne miejsce: Katyń-Smoleńsk, w którym w 1940 roku zostali zamordowani polscy oficerowie (także z mojej rodziny) przez Rosjan, a o winnych kłamano prawie 70 lat. W rocznicę 70-lecia Katynia w tamtym miejscu ginie 96 przedstawicieli najwyższych władz Polski, łącznie z prezydentem RP i społeczeństwa polskiego, z których osobiście znałem siedem osób. Następna sprawa, to sposób prowadzenia śledztwa, który przekroczył wszelkie granice przyzwoitości, pozostawiając je w rękach rosyjskich. Pozostały dziesiątki wątpliwości, które wciąż jeszcze dzisiaj, po pięciu latach nie zostały wyjaśnione. Jest więc oczywiste, że wywołuje to nadal wiele emocji.
O. Wacław Lech, OCD, proboszcz parafii św. Kamila: Słowo „tragedia” używane na określenie katastrofy samolotowej pod Smoleńskiem pięć lat temu jest słuszne i oddaje właściwie sens i znaczenie tego wydarzenia, chociaż w moim odczuciu wydaje się za małe i chciałoby się znaleźć słowo jeszcze mocniejsze, które bardziej dobitnie oddawałoby wagę, nieszczęście i przeżycia budzące się na wspomnienie owej katastrofy. Tragedia nie tylko osobista wielkiej przecież liczby ofiar, wśród których było wielu prawdziwych patriotów, ludzi godnych o wielkim sercu, pragnących dobra własnego kraju, ale też tragedia narodowa, w której ginie niemal cały rząd państwa. Można by ją porównać do przegranej wojny w historii narodu. Jest to już kolejna rocznica tego wydarzenia, ale pierwsze przeżycia, reakcja i żałoba, które powstały w sercu na pierwszą wiadomość o katastrofie nie wygasły i do dziś nie jestem w stanie „tego wszystkiego” w sobie poukładać i wytłumaczyć. Waga tej tragedii do dziś skutkuje w życiu Polaków i Polonii. Przecież nasza Polonia chicagowska zdecydowanie poparła w wyborach prezydenckich Lecha Kaczyńskiego, który zawsze cieszył się tu wielkim autorytetem. Warto postawić pytanie, jaka byłaby dziś Polska, ojczyzna tysięcy z nas, gdyby żył i kierował krajem dłużej. Chciał przecież uczynić kraj bezpiecznym, niezależnym od mocodawców ze wschodu, kraj mocny, który byłby szanowany i z którym liczono by się na arenie międzynarodowej. W tym ujęciu i Polonia zyskałaby na znaczeniu. Ponadto do dziś pozostaje wśród nas wielki niedosyt na wspomnienie zajętej postawy ludzi rządu i przedstawicieli ówczesnej władzy w Polsce po tej wielkiej narodowej tragedii i ich do dziś minimalizowanie jej skutków. Wielu z nich to ludzie „bez serc i ducha”. Nie znamy przecież do dziś prawdy wyjaśniającej przyczyny tej tragicznej katastrofy. Polakom, gdziekolwiek są na świecie, należy się ta prawda, a nie matactwa i fałsz. Jakoś ciągle ufam, że z tej tragedii i ofiary życia tylu wielkich i wspaniałych Polaków narodzi się dobro dla ojczyzny i polskiego narodu.
Bogdan Horoszowski, uczestnik powstania warszawskiego, walczył w Szarych Szeregach
Polskę można porównać do łodzi, która była dziurawa i zatonęła. Zatonęła właśnie po katastrofie smoleńskiej. Można śmiało powiedzieć, że obecne państwo polskie istnieje tylko teoretycznie. Ja jestem pokoleniem, które urodziło się w II Rzeczypospolitej. Przeszedłem drugą wojnę światową i mam duże doświadczenie życiowe. Widziałem wielokrotnie prowokacje w mediach oraz hipokryzję i wiem, że i obecnie odgrywają one dużą rolę, a ja mam zupełnie inny pogląd na ten temat. Jeśli mogę zobrazować to dowcipem. Kolega pyta kolegę. – Słyszałem, że pobili cię w lesie. Jak na to zareagowałeś? – Spuchłem – brzmiała odpowiedź pobitego. Taki jest mój pogląd na te wszystkie rzeczy, co się w Polsce dzieją. Państwo polskie istnieje tylko na papierze i nie jest w stanie wziąć w obronę nawet własnych obywateli.
Dariusz Wiśniewski, dziennikarz, publicysta, autor programu „Radio Horyzonty” na falach 1490 WPNA:
Rana po katastrofie krwawi nadal, ale nie tylko z powodu śmierci całej delegacji – również dlatego, że sami ją rozdrapujemy. Zniszczenia w naszym społeczeństwie są ogromne. Słowa, które padły, wyzwiska i oszczerstwa zostały w pamięci i trudno je będzie zapomnieć. Ogromne podziały, które poćwiartowały nasze społeczeństwo, nie są spowodowane tylko katastrofą. Fakt, że ludzie, którzy niegdyś się szanowali, dzisiaj się nienawidzą, nie jest tylko wynikiem sporu, czy trzecia komisja jest pomysłem racjonalnym czy nie, albo jak daleko mógł polecieć kawałek brzozy ściętej skrzydłem tupolewa. To wina całego społeczeństwa, które dopuściło ekstremalne głosy do mainstreamu.
W imię prawdy można stracić nie tylko przyzwoitość, ale i rozum. I tak się stało w naszym przypadku. Jeżeli polityk z Polski przekonuje, że ma dowody na to, że trzy osoby przeżyły katastrofę i zostały szybko odwiezione w nieznanym kierunku, to w sercach wielu Polaków rodzi się bezgraniczna nienawiść wobec Rosjan i żądza zemsty. Jeżeli spikerka radiowa z naszego środowiska w kilka godzin po katastrofie sugeruje, że były dwa samoloty, jeden z naszą delegacją uprowadzony gdzieś na Sybir w celu dokonania mordu, a drugi podstawiony i rozbity pod Smoleńskiem, to jest to zwykłe sianie nienawiści i zupełny brak odpowiedzialności.
Oprócz może wojny domowej, nic gorszego nie może się stać z narodem, jak podział z jego własnej woli na obywateli wartościowych i patriotów oraz na łajdaków i zbrodniarzy. Nie ma chyba większej obelgi rzuconej Polakowi, niż ta, że nie jest Polakiem. Po Smoleńsku jednak stało się to możliwe. Zmienił się tradycyjny wróg Polski. Kto kiedyś nim był – wyśniony czy realny? Od zawsze Żyd, mason, później komunista, liberał, Europejczyk, wolnomyśliciel, lewak. Ale teraz wróg zmienił twarz. Dzisiaj jest nim zwykły Polak, nasz sąsiad, mieszkający tuż obok, kolega z pracy. To on ukrywa prawdę.
Szukanie prawdy nie jest tym samym, co walka z tymi, którzy tej prawdy nie podzielają. Kiedy szukanie prawdy zamienia się w polowanie na czarownice, wtedy zaczyna się obłęd polegający na walce z drugim człowiekiem, Polakiem, nieraz dawnym przyjacielem i sąsiadem. I ten fakt jest równie tragiczny i smutny jak sama katastrofa. Szaleństwo to powinno zostać powstrzymane siłą demokracji. Proces polityczny to dzisiaj najbardziej skuteczne narzędzie trzymające na marginesie ekstremistów i różnych kaznodziejów. Tak się w Polsce do tej pory nie stało. Politycy ze skłonnościami do rozwiązań siłowych, a więc bez respektu dla reszty społeczeństwa, otrzymali społeczne mandaty.
A zatem zasypywanie podziałów pomiędzy Polakami odziedziczy zapewne następne pokolenie. Co możemy zrobić dzisiaj? Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że każdy z nas jest Polakiem i że wszyscy należymy do jednego narodu. Nie ma wśród nas anty-Polaków, albo tych, którzy Polaków udają. Każdy z nas jest patriotą. Aby stawić czoła ogromnym narodowym tragediom, musimy być najpierw jednym narodem.
Jacek Niemczyk, menedżer radia 1490 WPNA
Z całą pewnością ta katastrofa nas podzieliła, co jest bardzo smutne. Wydawałoby się przecież, że tego typu tragiczne wydarzenie powinno Polaków jednoczyć. W naszej tysiącletniej historii po całych seriach tragicznych wydarzeń stawaliśmy się bardziej zjednoczeni, staraliśmy się współpracować ze sobą i stawaliśmy się silniejsi. Tymczasem tragedia przed pięciu laty pokazała, że obecnie nie do końca potrafimy odróżnić fakty od tego, w co wierzymy. Ja osobiście wierzę w Boga, a nie w żadne mity. Wierzę w tego, co jest na górze i w fakty, które mogę zobaczyć. Każdego roku, a nawet każdego miesiąca są nowe fakty w sprawie katastrofy. Nawet w tym tygodniu radio RMF FM ujawniło kolejne nagrania z kabiny pilotów podczas tragicznego lotu. Tymczasem można się zastanawiać, dlaczego przez pięć lat tylu specjalistów nie potrafiło w poprawny sposób odsłuchać tego nagrania. Dziwne jest też, że są tak różne zdania poszczególnych komisji na temat przyczyn katastrofy. Jak to możliwe, że fakty tak się od siebie różnią, podczas gdy na świecie wydarzyły się przecież setki, jeśli nie tysiące katastrof lotniczych i jakoś ostatecznie eksperci dochodzili do wspólnych wniosków. W tym wypadku wnioski są od siebie tak dalece różne, że śmiem wątpić, czy kiedykolwiek poznamy prawdę. Nie możemy być pewni tego, co w opiniach ekspertów zobaczymy, bo wciąż nie mamy wraku, nie mamy oryginalnych czarnych skrzynek, a badamy materiał, który najzwyczajniej w świecie może już nie jest do zbadania.
Tragedia smoleńska była pewnym czynnikiem dzielącym Polaków mieszkających w Ameryce na zwolenników zamachu i przeciwników tej teorii. Choć ja nigdy nie stawiałbym znaku równości między tym, że ci opowiadający się za uznaniem katastrofy za zamach są automatycznie zwolennikami Prawa i Sprawiedliwości, a ci wierzący, że było to tragiczna katastrofa są sympatykami innych ugrupowań politycznych. Z rozmów ze swoimi słuchaczami wiem, że ten znak równości nie może być stawiany między jakąś partią a teorią w sprawie katastrofy. Prowadziłoby to do pewnego wypaczenia, bo wiele osób wierzy, że coś się poza katastrofą wydarzyło. Znam osoby, które będą głosować na PiS, wierząc, że to nie był zamach, tylko katastrofa, ale też znam osoby, które głosują zupełnie inaczej, wierząc, że doszło do zamachu, a mimo to opowiadają się za innymi ugrupowaniami. Różnice te powinny zupełnie zaniknąć, a obchody kolejnej rocznicy powinny przebiegać godnie bez niepotrzebnego rozdrapywania ran.
Anna Wójtowicz, córka polonijnego działacza Wojciecha Seweryna, który poniósł śmierć w katastrofie pod Smoleńskiem
Katastrofa smoleńska przypieczętowała tylko to, co się wcześniej działo w Polsce. Na oczach Polaków było widać, jak walczono z prawicą, a tragedia smoleńska zmieniła to tylko na gorsze. Władza, która została, potraktowała nas, rodziny smoleńskie tak, jak potraktowała, czyli oszukiwała od samego początku aż do chwili obecnej. To ta sama władza, która po kawałku wyprzedaje Polskę. Ta władza na pewno nie jest już polska. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy współpracuje teraz tylko z jednym mocarstwem czy z wieloma, ale ta niekorzystna dla Polski współpraca istnieje.
Mówiąc o katastrofie, mogę stwierdzić, że od czasu moich przesłuchań przez prokuratorów w prokuraturze wojskowej w Warszawie i potraktowaniu mnie jako obywatela Stanów Zjednoczonych to jest karygodne. Wszystko co od 25 lat dzieje się w Polsce już po odzyskaniu rzekomej wolności jest karygodne. Tam dalej rządzą służby i farbowani komuniści. Być może to jest nieco prymitywna opinia na temat obecnej Polski, ale po tym, co przeszłam, i gdy zobaczyłam, jak działa większość urzędów, nie mogę myśleć inaczej. Po tym, co nam, rodzinom smoleńskim zafundował polski rząd po katastrofie smoleńskiej, nie można mu ufać. Gdy kiedyś prezydent był pod polskim konsulatem w Chicago, zapytałam go wprost, dlaczego rodziny smoleńskie przesłuchuje prokuratura wojskowa. Jakimi my jesteśmy świadkami? Jego odpowiedź brzmiała, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem. – Jeśli ma pani jakieś pytania, to proszę pytać się w prokuraturze – usłyszałam od prezydenta Polski.
Redakcja
fot.Sergei Chirikov/EPA
Reklama