Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 08:26
Reklama KD Market
Reklama

Ekstraklasa piłkarska - zwycięstwo Lecha w meczu na szczycie



Lech "rzutem na taśmę" pokonał Jagiellonię 2:0 i awansował na pozycję wicelidera. Hit 23. kolejki ekstraklasy jednak mocno rozczarował. W drugim piątkowym meczu Ruch Chorzów wygrał 2:1 z Pogonią Szczecin prowadzoną przez swojego byłego trenera Jana Kocjana.

Początek spotkania miał dość dziwny przebieg - tuż po pierwszym gwizdku sędziego Tomasza Musiała na boisko poleciały setki serpentyn i arbiter musiał przerwać mecz na trzy minuty. Po chwili ucierpiał zawodnik gości Igors Tarasavos i znów piłkarze musieli czekać na wznowienie gry. Potem jednak zamiast dobrej piłki, kibice oglądali zwykłą kopaninę i bardzo chaotyczne akcje z obu stron.

W 17. minucie w polu karnym gości, w powietrznym pojedynku Gergo Lovrencsics zderzył się z Karolem Mackiewiczem. Węgier na noszach opuścił boisko i został zmieniony przez Dariusza Formellę, a piłkarz Jagiellonii kontynuował grę z obandażowaną głową.

Lechici próbowali się rozkręcać, ale co chwilę na boisku leżał któryś z zawodników "Jagi", co dość skutecznie wybijało gospodarzy z rytmu. Nic dziwnego, że blisko 19-tysięczna publiczność pierwszą groźną akcję zobaczyła dopiero po pół godzinie gry - po podaniu Kaspera Hamalainena, Zaur Sadajew z ostrego kąta próbował pokonać Krzysztofa Barana. Golkiper gości wyszedł jednak zwycięsko z tego pojedynku, pewnie też zachował się przy dwóch niezłych strzałach z dystansu Karola Linettiego.

Bilans ofensywny podopiecznych Michała Probierza w pierwszej połowie był wyjątkowo mizerny - jeden rzut rożny, po którym nie stworzyli żadnego zagrożenia.

Nieco lepsze widowisko kibice obejrzeli po przerwie. Gra w końcu stała się płynniejsza, a białostoczanie przestali ograniczać się do destrukcji i zaczęli atakować bramkę Macieja Gostomskiego. Kontry w ich wykonaniu nie były zbyt groźne, choć w 63 min. bramkarz "Kolejorza" instynktownie odbił piłkę po uderzeniu głową Macieja Gajosa.

Podopieczni Macieja Skorży w drugiej połowie zupełnie wytracili impet, atakowali nieskładnie, a do tego przytrafiały im się błędy w defensywie. W 77 min. Gostomski wraz z kolegami z obrony sprokurował jedną z najlepszych szans dla gości, lecz Rafał Grzyb strzelił zbyt lekko.

Zanosiło się na podział punktów, gdy z dystansu niezwykle precyzyjnie uderzył Barry Douglas i piłka przy samym słupku wpadła do siatki. Białostoczanie w tym momencie poddali się, bowiem po chwili Dawid Kownacki znalazł się w sytuacji sam na sam, ale Baran wygrał ten pojedynek. W kolejnej akcji poznaniaków Szymon Pawłowski został popchnięty w polu karnym. Tym razem lechici nie zmarnowali "11", a skutecznym egzekutorem okazał się Tomasz Kędziora.

Ruch Chorzów - Pogoń Szczecin 2 : 1

Jan Kocian pracę w Chorzowie stracił 6 października 2014, toteż na pewno nie miał problemów z rozszyfrowaniem piątkowego rywala. Pierwsze 20 minut mogło się podobać tylko widzom bardzo spragnionym ligowego futbolu. Jeden z nich krzyknął: "panowie - rozgrzewka się skończyła, teraz gramy". I rzeczywiście od tego momentu zaczął się interesujący spektakl.

Zainaugurował go pomocnik Ruch Bartłomiej Babiarz uderzeniem z powietrza z narożnika pola karnego. Bramkarz Pogoni tylko popatrzył na piłkę wpadającą mu za plecami do siatki. Trzy minuty później gospodarze wyszli szybką kontrą, którą Grzegorz Kuświk zakończył wygranym pojedynkiem z Radosławem Janukiewiczem.

Szczecinianie szybko się otrząsnęli po tych dwóch ciosach i zdobyli kontaktowego gola. Bramkarz Ruchu obronił co prawda strzał Rafała Murawskiego, ale wobec poprawki Marcina Robaka był bezradny.

Potem do przerwy sporo działo się jeszcze pod obiema bramkami, tym razem bez zmiany wyniku.

Otwarta gra trwała również po zmianie stron, choć tempo nieco spadło. Długo jednak nie przekładało się to na sytuacje podbramkowe. Dopiero w 69. minucie bliski wyrównania był Takafumi Akahoshi, uderzył jednak mało precyzyjnie. Ruch odpowiedział strzałem Kuświka głową, pewnie obronionym przez bramkarza gości i kibice "Niebieskich" mogli po kilkunastu minutach świętować zdobycie trzech punktów. (PAP)

(PAP)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama