Jak co roku pod koniec grudnia w mediach na całym świecie nadchodzi czas na podsumowania mijających 12 miesięcy. Jaki był rok 2014? Dla mnie mimo wszystkich pozytywnych aspektów – a nie jestem chyba w tym poglądzie osamotniona – przyniósł on utratę poczucia bezpieczeństwa. Nigdy jeszcze w tym tysiącleciu nie mieliśmy poczucia, że żyjemy w stanie globalnego zagrożenia.
Spójrzmy wstecz. W styczniu 2014 roku Krym był ciągle pod kontrolą Kijowa, w Doniecku i Charkowie dzieci chodziły normalnie do szkoły, nikt nie strzelał do cywilnych samolotów, a hakerzy nie wykradli jeszcze milionów numerów kart kredytowych i nie grozili światu atakami na wzór tych z 11 września. Już to wystarczy, aby poczuć niepokój. W rok 2015 wchodzimy raczej z niepokojem w sercu, niż w poczuciu, że sprawy tego świata zmierzają w dobrym kierunku.
Już igrzyska zimowe olimpijskie w Soczi w lutym 2014 wywoływały nie tylko sportowe emocje. Impreza zorganizowana kosztem 50 miliardów dolarów, (z czego połowę rozkradli związani z Kremlem oligarchowie) była pokazem rosyjskiej mocarstwowości. Przebiegała już pod znakiem rosnącej agresywnej polityki Rosji wobec swojej sąsiadki – Ukrainy.
Po zakończeniu igrzysk olimpijskie ideały pokoju i przyjaźni poszły w niepamięć. Rewolucja na Majdanie i ucieczka związanego z Rosją prezydenta Wiktora Janukowycza spowodowały, że Kijów wyrywał się spod wpływów Moskwy. Kreml, uważający Ukrainę za swoją strefę wpływów, nie mógł na to pozwolić. Władimir Putin zaledwie w kilka dni po zamknięciu igrzysk dokonał inwazji na Krym, a później wysłał swoich żołnierzy do Donbasu. Kolejne miesiące upłynęły więc pod znakiem rosyjskiej agresji – najpierw na Krym, potem na zamieszkaną przez ludność rosyjskojęzyczną wschodnią Ukrainę. O tym, że w tej wojnie przekroczono wszystkie możliwe granice przekonaliśmy się 17 lipca, kiedy nad terytorium Zagłębia Donieckiego kontrolowanym przez separatystów zestrzelono samolot malezyjskich linii lecący z Amsterdamu do Kuala Lumpur. Zginęło 298 zupełnie niewinnych osób, głównie obywateli Holandii, nie mających absolutnie nic wspólnego z toczącym się konfliktem.
Na rosyjską agresję świat zareagował sankcjami i to bolesnymi. Doprowadziło to do załamania rosyjskiego rubla, moskiewskiej giełdy i gwałtownego odpływu kapitału. Rosyjska gospodarka znalazła się na krawędzi kryzysu, bo dodatkowo załamał się także rynek ropy naftowej z powodu agresyjwnej wojny cenowej wypowiedzianej Ameryce przez OPEC. Niestety Kreml stał się przez to jeszcze bardziej nieobliczalny. Czego teraz można spodziewać się po Putinie? – tego nie wie nikt. Wielu obserwatorów porównuje jego zachowanie do tego, co robił Hitler w latach 1936-39, przygotowując się do światowego konfliktu, badając cierpliwość Zachodu. Historia niejeden raz pokazała, że dla znajdujących się tarapatach satrapów wojna była świetnym wyjściem na utrzymanie się u władzy i utrzymanie jedności państwa.
Ten konflikt toczy się tuż za granicami Polski i agresywna postawa Rosji musi budzić niepokój. Rosjanie nie ograniczyli się przecież do Ukrainy. Od lat de facto okupują sporą część Gruzji. Próbują zastopować prozachodnie ambicje Mołdawii. Wysyłają na patrole swoje nieoznakowane samoloty wojskowe, nie tylko testując systemy obronne NATO, ale także stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa lotnictwa cywilnego. Ich łodzie podwodnie podpływają pod wybrzeża krajów uważanych przez Kreml za wrogie. Na tego rodzaju prowokacje trzeba patrzeć z niepokojem, tym bardziej, że wszelkie polskie deklaracje o gotowości do odparcia ewentualnej rosyjskiej agresji można włożyć między bajki. Cała polska armia jest kilkakrotnie mniej liczna od samych tylko garnizonów koszarujących w Okręgu Kaliningradzkim. NATO-wska “szpica”, która miałaby reagować na tego rodzaju zagrożenia, to ciągle muzyka przyszłości. Nie mówiąc już o fundamentalnym pytaniu: czy NATO w ogóle zdobędzie się na militarną interwencję w przypadku agresji na Polskę, Litwę, Łotwę, czy Estonię? Są powody aby wątpić, czy Zachód będzie chciał znów umierać za Gdański, Rygę, czy Tallin. Nie bez powodu mieszkańcy tych krajów w sondażach nastrojów opinii publicznej wyrażają coraz większy niepokój o swoje bezpieczeństwo.
Nowy ład, jaki wytworzył się po upadku komunizmu i do którego zdążyliśmy się przez ćwierć wieku przyzwyczaić jest w coraz większym stopniu zagrożony. Nie tylko z powodu neoimperialnej Rosji, rządzonej przez nieobliczalnego Putina. Zagrożeniem dla dotychczasowego porządku świata są także Chiny, które prędzej czy później staną się największą gospodarką świata. Pekin w wielu punktach świata realizuje własną mocarstwową politykę, nie cofając się przed szpiegostwem przemysłowym i cyberprzestępczością. W tym ostatnim nie jest zresztą osamotniony. Naszemu bezpieczeństwu elektronicznemu zagrażają nie tylko mniej lub bardziej zorganizowane grupy hakerów, ale służby różnych krajów, które tych hakerów opłacają. Wielka kradzież milionów numerów kart kredytowych klientów sieci Target, Home Depot, czy Staples była najprawdopodobniej inspirowana przez Rosję. Jeszcze groźniejszym w skutkach okazało się włamanie hakerów z Korei Północnej do komputerów studia filmowego Sony w Hollywood. Mniejsza o różne hollywoodzkie brudy i skandale ujawniane przez cyberwłamywaczy i powielane przez kolorową prasę. Ale po raz pierwszy w historii hakerzy dokonali (prawie) udanej próby ocenzurowania dzieła sztuki z inspiracji obcego kraju. Nie bez powodu republikański senator John McCain nazwał atak na Sony “aktem wojny”, choć prezydent Barack Obama mówił jedynie o “cyberwandalizmie”.“
The Interview” może nie jest filmem wybitnym, ale atak na hollywoodzką produkcję stwarza groźny precedens i burzy dotychczasowe poczucie bezpieczeństwa. Odtąd nie będziemy mieć pewności, czy producenci filmowi nie uciekną od jakiegoś trudnego tematu lub dokonają autocenzury, aby uniknąć zemsty jakiegoś kolejnego satrapy. Nie mówiąc o kolejnych środkach ostrożności, które będziemy musieli stosować usiłując bronić się przed rodzimymi i obcymi złodziejami naszej tożsamości.
Rok 2014 mógł być dobry dla gospodarki, czy giełdowych graczy. Jednak w milionach ludzi, w tym wielu naszych rodakach - zburzył poczucie bezpieczeństwa. Świat się szybko zmienia i to niestety nie w kierunku, który byśmy sobie życzyli.
Jolanta Telega
Na zdjęciu: Władimir Putin fot.Sergei Chirikov/EPA