Śmierć urodzonego w Chicago znakomitego aktora i wielkiego humanisty Robina Williamsa zabolała każdego, kto znał go osobiście lub tylko z ekranu. Williams rozśmieszał miliony, lecz nosił w sobie ból, który przerodził się w głęboką depresję i ostatecznie doprowadził do samobójczej śmierci. Sławę zdobył grając w telewizyjnym serialu „Mork & Mindy”. Po tej roli poszło jak z płatka na wielkim ekranie.
Prapraprawnuk gubernatora Missisipi i senatora Anselma J. McLaurina przyszedł na świat w Chicago 21 lipca 1951 roku, jako syn dyrektora Ford Motor Company. Z tym miastem przez całe życie łączyły go silne więzy. Często tu powracał. Wspomagał miejscowe organizacje charytatywne i imprezy kulturalne. Znalazł się w grupie darczyńców, którzy przekazali 700 tys. dol. na instalację Agory – grupy rzeźb Magdaleny Abakanowicz, wzniesionych w Grand Parku przy zbiegu South Michigan i Roosevelt Road.
Zanim wstąpił do renomowanej wyższej muzyczno-artystycznej Juilliard School w Nowym Jorku, przez krótki okres studiował nauki polityczne. W Juilliard długo nie zagrzał miejsca. Odszedł, ponieważ profesor uznał, że z takim talentem nie ma co robić w szkole i poradził, by zaczął szukać pracy na scenie albo w filmie. Został „odkryty” występując w nocnym klubie. Najpierw dostał niewielką rolę w jednym z epizodów serialu „Happy Days”, a następnie w 1978 w „Mork & Mindy”, w którym grał istotę pozaziemską. Olbrzymie uznanie zapewniły mu role w takich filmach, jak „Good Morning, Vietnam”, „Dead Poet’s Society” czy „Mrs. Doubtfire”. W 1997 roku za drugoplanową rolę w filmie „Good Will Hunting” zdobył Oscara.
Niedawno grał w serialu CBA o chicagowskiej agencji reklamowej „The Crazy Ones”. We wrześniu ubiegłego roku w rozmowie z Roseanne Tellez z chicagowskiej telewizyjnej „dwójki” Williams wspominał swoje dzieciństwo spędzone w Chicago i Lake Forest, gdzie mieszkał z rodzicami w stosunkowo niedużym, lecz uroczym „dobrym domu”. Jego zasługi dla sztuki uhonorowano w 2004 roku podczas Chicagowskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego. Zresztą miał na swym koncie mnóstwo nagród, wyróżnień i podziękowań.
Chociaż znamy karierę artystyczną wszechstronnie uzdolnionego Williamsa, to niewiele wiemy o jego działalności charytatywnej. Aktor poświęcał czas i pieniądze na różne dobroczynne cele. Szczególnie zasłużył się szpitalowi dla dzieci St. Jude Children’s Research Hospital. Bezpłatnie brał udział w reklamach i publicznych wystąpieniach na rzecz szpitala. Ilekroć miał możliwość spotykał się z małymi pacjentami i ich rodzicami. Był również głęboko zaangażowany w działalność fundacji Christopher Reeve Paralysis Foundation (CRPF). Wspólnie ze swą drugą żoną, Marshą, Robin Williams założył Windfall Foundation, dobroczynne przedsięwzięcie wspomagające międzynarodowe organizacje takie, jak Lekarze Bez Granic, Stowarzyszenie Do Walki z AIDS U Dzieci, fundacja Make-A-Wish, która spełnia życzenia śmiertelnie chorych dzieci i szereg innych.
Jak poinformowała żona Robina Williamsa miał on początki Parkinsona, nie był pod wpływem alkoholu w chwili popełnienia samobójstwa. Susan Schneider w oświadczeniu napisała, że aktor „nie był gotowy do publicznego wyznania”, że walczy z chorobą Parkinsona.
Robin Williams był wspaniałym aktorem i człowiekiem z wielkim sercem. „Wkroczył w nasze życie jako istota pozaziemska, odszedł dotykając każdej części ludzkiej duszy. Rozśmieszał nas i zmuszał do płaczu. Był człowiekiem jedynym w swoim rodzaju” – powiedział prezydent Obama po otrzymaniu wiadomości o śmierci Williamsa.
(oprac. eg)
Zdjęcie główne: fot.Deadly Tedly/Flickr