Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 12 listopada 2024 10:51
Reklama KD Market

Czy Ted Williams wytrzyma ciśnienie „totolotkowej” kariery ?

Trwa szaleństwo Ameryki związane z postacią 53-letniego bezdomnego Teda Williamsa, którego piękny radiowy baryton „zabrał” z ulicy, na której żebrał , w świat mediów i celebrytów. Zdążył już wystąpić w programach wszystkich najważniejszy stacji telewizyjnych...
Trwa szaleństwo Ameryki związane z postacią 53-letniego bezdomnego Teda Williamsa, którego  piękny radiowy baryton „zabrał” z ulicy, na której żebrał , w świat mediów i celebrytów. Zdążył już wystąpić w programach wszystkich najważniejszy stacji telewizyjnych, spotkać się z  dwojgiem swoich dzieci i kobietą, z którą je ma, nagrać reklamę dla Kraft Macaroni & Cheese, a także w scenerii pięciogwiazdkowego hotelu, wziąć udział w dobrze wyreżyserowanym i rejestrowanym przez kamery spotkaniu, po 10 latach  ze swoją 92-letnią matką.
Ted jest zarzucany wciąż nowymi ofertami okazjonalnych występów oraz stałej pracy.  Na razie nie zdecydował się na żaden stały kontrakt.  Wydaje się, że ma już swego doradcę-agenta.  Jest nim długoletni znajomy i sponsor z Towarzystwa Anonimowych Alkoholików,  Alfered Battle, który zapewnia: „Kocham Teda. Jesteśmy długie lata przyjaciółmi i zawsze wiedziałem, jak wielkim jest talentem, a jego dobro jest na pierwszym planie i najważniejsze” – pisze Battle w swom oświedczeniu dla mediów.  Dowiadujemy się także, że przyjaciel Williamsa  zdążył już założyć Battle Plan Promotions, niedochodową organizację,  zajmującą się odkrywaniem i lansowaniem dotąd „nieodkrytych” talentów. Miał to przećwiczone już z samym Williamsem, któremu oferował pomoc, okazjonalnie angażując go na imprezy, gdzie mógł sobie dorobić swoim „złotym głosem”. Do tej pory Williams otrzymał już ponad 500 e-maili z ofertami. Nie tylko pracy, ale także udziału w rozmaitych przedsięwzięciach. Jest także jeden o innym charakterze, ale bardzo znamienny.  Chodzi o pomoc i opiekę w zakresie zdrowia psychicznego, w chwili wkraczania na drogę „drugiej szansy życiowej”. Wbrew  pozorom mowa jest o czymś ważnym.  Sytuacja nagłej zmiany na lepsze często przerasta ludzi psychologicznie i generuje zachowanie prowadzące do  destrukcji i upadku.Jest to tak zwany „Lottery Winners Syndrom” (syndrom totolotkowej wygranej). Historia ludzi, którzy trafiali w totolotka wielkie wygrane nie jest – wbrew pozorom – historią powodzenia społecznego,  szczęścia osobistego i  psychicznej równowagi. Loteryjni milionerzy, dochodząc  z nędzy do pieniędzy, bardzo często zachłystywali się fortuną i  nadzwyczaj szybko „zapominali”, że  ich aktualna pozycja ma niewiele wspólnego z ich osobistymi talentami i sukcesami życiowymi.  Równie szybko ulegali pokusie widzenia się jako ludzie „nadzwyczajni” i „dużo lepsi” od innych. W związku z tym generowali niechęć i wrogość otoczenia, tracili przyjaciół, a niekiedy rodziny, otaczali się intersownymi pochlebcami i kombinatorami, żyli z dnia na dzień trwoniąc fortunę. Często, w krótkim czasie lądowali na bruku. Nowojorski psycholog,  Steven Berg uważa, że  taki scenariusz w przypadku Teda Williamsa nie jest abstrakcją. On sam, co prawda, deklaruje, że  to, czego doświadczył jest znakiem od Boga, żeby coś zrobił ze swoim życiem i tej szansy nie zmarnuje. Podobnie w tonie wypowiada się Julia Williams, która uważa „cud” doświadczony przez syna za efekt swoich codziennych modlitw. Ted jest już w swoim rodzinnym Nowym Jorku.  Mieście, w którym wszystko może się zdarzyć. Ciśnienia „Radio Manowi”, jako go nazywali kumple ze schodniska dla bezdomnych,  nie zbaraknie.  Oby je wytrzymał... Zobacz także: Złoty gos z Brooklynu Waldemar Piasecki, Nowy Jork
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama