Hokeiści Los Angeles Kings po raz drugi w historii zdobyli Puchar Stanleya. W piątym meczu finału rywalizacji play off w lidze NHL pokonali we własnej hali po dwóch dogrywkach New York Rangers 3:2 i rozstrzygnęli losy serii 4-1.
Ostatni mecz finałowej rywalizacji miał podobny przebieg, jak dwa pierwsze. Znów Kings musieli gonić wynik, znów udało im się doprowadzić do dogrywki, a w niej przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
W pierwszej tercji prowadzenie gospodarzom dał Justin Williams. W drugiej części gry nowojorczycy odpowiedzieli trafieniami Chrisa Kreidera i Briana Boyle'a.
"Królowie" tradycyjnie ruszyli do zmasowanych ataków. W trzeciej tercji oddali 12 strzałów, a Rangers tylko trzy. Wyrównali w 48. minucie za sprawą Słowaka Mariana Gaborika.
W dogrywce obie drużyny prowadziły otwartą grę i często nękały bramkarzy. W 35. minucie dodatkowego czasu gospodarze wyprowadzili zabójczą kontrę. We własnej strefie obronnej Alec Martinez przejął krążek. Podał do Kyle'a Clifforda, a ten do Tylera Toffoliego, który oddał strzał. Szwed Henrik Lundqvist zdołał go obronić, ale wobec dobitki Martineza był bezradny.
"Kiedy krążek wpadł do siatki, myślałem, że zemdleję. Jestem taki szczęśliwy" - przyznał Martinez.
Kings poprzednio Puchar Stanleya zdobyli w 2012 roku. W sezonie 2012/13 przegrali w finale Konferencji Wschodniej z późniejszymi triumfatorami Chicago Blackhawks.
"Nie wiem czy o naszej grupie można już mówić jako dynastii, ale jesteśmy na dobrej drodze by na to miano w pełni zasłużyć. Przed nam jeszcze mnóstwo pracy, ale ja mocno wierzę w ten zespół" - powiedział obrońca Kings Drew Doughty.
Doughty i Jeff Carter ten sezon mogą zaliczyć do wyjątkowo udanych. Zanim sięgnęli po Puchar Stanleya, w lutym wywalczyli z reprezentacją Kanady złote medale igrzysk w Soczi. Wcześniej tylko sześciu zawodnikom udało się w jednym roku zdobyć mistrzostwo olimpijskie i NHL.
W sezonie zasadniczym Kings mogli się pochwalić najlepszą obroną, ale w finale triumfowali w dużej mierze dzięki ofensywie. Lundqvist to jeden z najlepszych bramkarzy na świecie, więc hokeiści z "Miasta Aniołów" robili wszystko, by miał pełne ręce roboty. W pięciu meczach finału Szwed nękany był aż 194 strzałami. Dla porównania, jego vis a vis Jonathan Quick interweniował 146 razy.
Conn Smythe Trophy - nagrodę dla najbardziej wartościowego gracza (MVP) posezonowej rywalizacji - otrzymał strzelec pierwszego gola w piątek Justin Williams. 32-letni zawodnik w fazie play off wystąpił w 26 spotkaniach i zdobył w nich 25 punktów (dziewięć goli i 16 asyst).
W tym roku Williams przypomniał, dlaczego nazywany jest "Mr Game 7". Kings w drodze do finału po siedmiomeczowych bataliach wyeliminowali San Jose Sharks, Anaheim Ducks i broniących tytułu Chicago Blackhawks. W decydujących meczach Williams zdobył dwa gole i miał trzy asysty. Nigdy w swojej już 12-letniej karierze nie przegrał siódmego spotkania w play off, a występował w nich siedem razy. (PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.