Ustawa zmieniająca system emerytalny połowy pracowników administracji Chicago nabrała mocy prawnej wraz z podpisem gubernatora. Jednak związki zawodowe grożą, że zaskarżą regulację w sądzie.
Gubernator Pat Quinn podpisał dokument w poniedziałek wieczorem, tuż przed upływem obowiązującego go terminu. Ustawa ogranicza świadczenia i podwyższa wiek emerytalny, ale nie zawiera podwyżek podatków od nieruchomości - jak w swoim oryginalnym zapisie.
Burmistrz Rahm Emanel wyraził zadowolenie z decyzji gubernatora i stwierdził, że podwyżki podatków od nieruchomości nie będzie w Chicago przez co najmniej najbliższy rok.
Tak więc fundusze, które mają pokryć deficyty w systemie emerytalnym pracowników miasta, nie będą pochodziły z podwyżki podatków od nieruchomości, ale z 1,5-dolarowej podwyżki podatku od używania telefonów komórkowych i stacjonarnych. Podwyżka od telefonów została niedawno zatwierdzona przez parlament stanowy i przyniesie miastu dochody rzędu 50 mln dol. rocznie i 150 mln dol. w ciągu pięciu lat.
Związki zawodowe twierdzą, że ustawa emerytalna jest sprzeczna z konstytucją Illinois i bezprawnie redukuje świadczenia emerytalne.
Ponadto krytycy uważają, że ustawa dyskryminuje ze względu na płeć i rasę, ponieważ większość pracowników, których dotyczy to kobiety rasy czarnej o średnich lub niskich zarobkach.
Podpisana przez Quinna ustawa tylko częściowo rozwiązuje problem niedoborów finansowych w miejskich funduszach emerytalnych. Najnowsze zmiany obejmują zaledwie dwa z pięciu istniejących systemów emerytalnych miasta, do których należy około 57 tys. pracowników i które zadłużone są na 9 mld dolarów.
Wciąż brakuje planów na uzupełnienie niedoborów finansowych - wynoszących około 20 mld dol. - w systemach emerytalnych strażaków i policjantów, a także chicagowskich nauczycieli. Ten problem czeka na rozwiązanie przy pomocy kolejnych podwyżek podatków i redukcji pracowniczych świadczeń emerytalnych.
(ao)
Reklama