Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 7 października 2024 19:33
Reklama KD Market

Prywatny nadzór i więzienie za niezapłacony mandat

W ostatnich latach wielu ludzi trafiło za kratki za niespłacone długi. Powszechnie stosowaną niegdyś metodę karania dłużników więzieniem większość państw już dawno zarzuciła, ale nie Zjednoczone Emiraty Arabskie, chiński Hongkong, Grecja i… Stany Zjednoczone. 



Kilka lat temu miasteczka i powiaty głównie z południa USA wróciły do ogólnie potępianych praktyk, przez co do aresztu zaczęło trafiać zbyt wielu ludzi za stosunkowo małe długi. Sprawą zainteresowała się Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (American Civil Liberty Union, ACLU), Centrum Sprawiedliwości im. Brennana (Brennan Center for Justice) i organizacja strzegąca praw człowieka Human Rights Watch.

Wspólne obserwacje i gromadzenie informacji o zatrzymaniach za długi zaowocowało realizacją filmu dokumentalnego „To Prison for Poverty”. W Alabamie, Georgii i innych stanach Południa wiele lokalnych samorządów podpisało kontrakty z prywatnymi firmami (private probation companies), które specjalizują się w wymuszaniu opłat i grzywien od osób zalegających zazwyczaj ze spłatą należności za naruszenie przepisów drogowych.

Realizatorzy z Brave New Films skupili uwagę na kilkunastoletniej, bezrobotnej Hali Wood z małego miasteczka Columbiana w Alabamie. Dziewczynę umieszczono pod kuratelą jednej z największych prywatnych firm – Judicial Correction Services (JCS), ponieważ nie była w stanie zapłacić 41 dol. mandatu za jazdę bez pasów bezpieczeństwa.

Swoje usługi firma wyceniła na 45 dolarów. Jednak kwota w ciągu kilku miesięcy wzrosła do 300 dolarów i jeśli Wood jej nie zapłaci, to znajdzie się w więzieniu.

Dziewczyna usiłowała pozbyć się długu. Wpłaciła 10 dol. na poczet mandatu. Jednak tę i kolejną wpłatę skasowała JCS, w związku z czym mandat pozostał niespłacony. Co miesiąc firma podnosiła opłatę za usługę. Dziewczyna boi się wyjść z domu, ponieważ wie, że zostanie zgarnięta przez prywatnego kuratora.

Na swojej stronie internetowej JCS zapewnia dłużników, że pracownicy firmy przeszli szkolenie w zakresie tolerancji i zasad równouprawnienia. Twierdzi, że wiele zadłużonych osób docenia ich wysiłki.

Z rządowych dokumentów, do których dotarła organizacja Human Rights Watch, wynika, że każdego roku setki tysięcy ludzi znajduje się pod nadzorem prywatnych firm. Nie jest jasne, ilu drobnych dłużników trafia do więzień.

Sprawą zajął się prawnik Daniel Evans z Birmingham w Alabamie. W rozmowie z portalem Huffington Post Evans otwarcie mówi, że biznes prywatnego nadzoru to zwykły przekręt, a kuratorzy noszą mundury i specjalne odznaki, by kojarzyć się z legalną władzą.

Obecnie Evans przygotowuje pozew zbiorowy przeciwko JCS.

(eg)

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama