Na południu Afganistanu zginęło pięciu amerykańskich żołnierzy z dowodzonych przez NATO sił międzynarodowych - poinformował Pentagon. Afgańska policja i talibowie twierdzą, że wojskowi zginęli w wyniku pomyłkowego ostrzału z koalicyjnego śmigłowca.
"Pięciu amerykańskich żołnierzy zginęło wczoraj (w poniedziałek) podczas operacji bezpieczeństwa w południowym Afganistanie. Śledczy sprawdzają ten incydent pod kątem pomyłkowego ostrzału (swoich żołnierzy) przez siły NATO" - przekazał rzecznik Pentagonu, kontradmirał John Kirby.
We wcześniejszym oświadczeniu dowództwo Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie poinformowało, że wszczęto postępowanie wyjaśniające w tej sprawie, nie podano jednak przynależności państwowej ofiar i przyczyn ich śmierci.
Większość żołnierzy NATO stacjonujących na południu Afganistanu to Amerykanie.
Jeśli hipoteza o pomyłkowym ostrzale się potwierdzi, będzie to jeden z najtragiczniejszych tego typu incydentów z udziałem sił koalicyjnych w Afganistanie od początku międzynarodowej interwencji w tym kraju w 2001 roku - zauważa agencja Associated Press.
W kwietniu 2002 roku amerykański samolot F-16 pomyłkowo zrzucił bombę na żołnierzy NATO odbywających nocne ćwiczenia w Kandaharze, na południu Afganistanu; zginęło wówczas czterech kanadyjskich żołnierzy.
Do zdarzenia doszło przed drugą turą wyborów prezydenckich w Afganistanie, która odbędzie się 14 czerwca. Zmierzą się w niej dwaj kandydaci z najlepszymi wynikami z pierwszej tury: były szef MSZ dr Abdullah oraz były minister finansów Aszraf Ghani. W pierwszej turze, która odbyła się 5 kwietnia, żaden z kandydatów nie zdobył absolutnej większości głosów. Wyborom sprzeciwiają się talibowie, którzy podobnie jak w przypadku pierwszej tury, tak i teraz zapowiadają serię ataków mających utrudnić wybory. (PAP)