Dzięki pieniądzom, obiecanym przez Baracka Obamę w Warszawie, w krajach Europy Środkowo-Wschodniej ma stacjonować większa liczba Amerykanów, którzy będą dysponowali lepszym i liczniejszym sprzętem. Przez jaki czas nasz region będzie otrzymywał zapowiedziane pieniądze? Tego prezydent Obama już nie sprecyzował. Nie wiadomo również, na jakie środki mogą liczyć poszczególne kraje, a nawet które konkretnie otrzymają wsparcie. Pewne jest jedno - ponieważ miliard jest do podziału, raczej nikt nie dostanie więcej niż dziś otrzymują z Waszyngtonu Uganda czy Etiopia - szacuje portal Money.pl.
Nie jest nawet pewne, czy jakiekolwiek pieniądze do naszego regionu w ogóle trafią. Zgodę musi wydać amerykański Kongres, a nie jest wcale pewne, że poprze pomysł prezydenta.
Zdaniem dr Ewy Pietrzyk- Zieniewicz, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, to ile Amerykanie inwestują w dany kraj, świadczy o jego znaczeniu dla Stanów Zjednoczonych. - W skali regionu miliard dolarów to bardzo mało - ocenia w rozmowie z Money.pl. - Izrael, który otrzymuje najwięcej, bo 3 mld dolarów, jest krajem mniejszym, ale politycznie ważniejszym.
USA od lat najwięcej płacą za pokój na Bliskim Wschodzie. Najszerszy strumień gotówki płynie do Izraela, który w 2014 roku będzie mógł liczyć na 3,1 mld dolarów na stabilizację regionu. To blisko 10 procent środków, przeznaczonych przez Amerykanów na wsparcie wszystkich krajów. Drugi jest Egipt, który dostaje niemal dwa razy mniej niż Izrael (1,6 mld dolarów). Kolejne w kolejności Pakistan i Afganistan muszą zadowolić się kolejno 881 mln i 748 mln dolarów.
Biorąc pod uwagę całkowite wydatki Amerykanów na wojsko, miliard dolarów wydaje się niewielką kwotą. Tylko w 2013 roku Stany Zjednoczone na tzw. budżet obronny wydały 818 mld dolarów. Dla porównania Polska w tym samym czasie przeznaczyła na ten cel 9,4 mld dolarów.
Amerykanie w tej kategorii nie mają sobie równych. Wydają więcej niż Chiny, Rosja, Arabia Saudyjska, Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Japonia, Indie razem wzięte. A dla budżetu wojskowego finansowanie pomocy dla poszczególnych krajów stanowi jedynie niewielki ułamek. W 2014 roku będzie to około 33 mld dolarów.
W tym roku budżet USA już przewiduje wydać na wojskowe wsparcie w Europie nieco ponad 563,1 mln dolarów. Najwięcej otrzymają: Ukraina (95 mln dolarów), Gruzja (62 mln dolarów) i Kosowo (57 mln dolarów). Jeśli obietnice Baracka Obamy się urzeczywistnią, kwota ta wzrośnie do ponad półtora miliarda dolarów.
Barack Obama podczas wizyty w Polsce chętnie powtarzał, że Polska jest jednym z największych sojuszników USA. Nie zgadza się z tym dr Ewa Pietrzyk -Zieniewicz. - Z perspektywy Stanów Zjednoczonych jesteśmy małym krajem w strefie postradzieckiej. Może największym, może dajemy sobie radę, ale żeby Stany miały nas za sojusznika, to nie - ocenia specjalistka. Jej zdaniem gest Obamy ma charakter propagandowo-reklamowy i dla Stanów Zjednoczonych jest drobnym wydatkiem.
Z taką opinią zgadza się prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego: - Kwota zaproponowana przez Obamę jest bardzo mała, to oczywiste - mówi w rozmowie z Money.pl. - Ważniejsze jest co udało się osiągnąć w kwestii importu gazu łupkowego ze Stanów Zjednoczonych, o czym nie mówiło się publicznie. Mam nadzieję, że to było tematem rozmów nieoficjalnych. Rosja nie zaatakuje nas militarnie, ale ekonomicznie może.
Zdaniem Bartłomieja Biskupa, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, Stany Zjednoczone zaniedbują Polaków. - Ta wizyta miała polepszyć nasze relacje, mimo że deklaracje finansowe nie były zachęcające - ocenia w Money.pl. - To jakaś śmieszna kwota. Obama mógł ją sobie darować. Przyjechał dobry wujek, dawno nie widziany, bogaty i masz tutaj cukierka. Osobiście oczekuję rzeczywistej obecności, a nie deklaracji finansowych, które tak jak w tym przypadku brzmią śmiesznie.
Damian Tomczyk, Money.pl
Reklama