Prezydent USA Barack Obama i prezydent Francji Francois Hollande uczestniczyli w 70. rocznicę lądowania aliantów w Normandii, w uroczystości na amerykańskim cmentarzu w Coleville-sur-Mer, upamiętniającej ofiary tamtych wydarzeń.
Obama spotkał się też prywatnie z weteranami lądowania w Normandii. Podkreślał oddanie Stanów Zjednoczonych sprawie wolności, "zapisane krwią" na plażach Normandii. "Wasze dziedzictwo jest w dobrych rękach" - powiedział weteranom.
Prezydent wyraził też uznanie Amerykanom pełniącym obecnie służbę w siłach zbrojnych. "I pewnego dnia - powiedział - przyszłe pokolenia, czy to za siedemdziesiąt, czy za siedemset lat, będą się zbierały w takich miejscach jak to, by oddawać im cześć i głosić, że były to pokolenia mężczyzn i kobiet, które po raz kolejny udowodniły, że Stany Zjednoczone są i pozostaną największą siłą wolności, jaką kiedykolwiek znał świat".
Nawiązując do rocznicy prezydent USA zaakcentował, że Ameryka i jej sojusznicy "dali z siebie tak wiele, by przetrwała wolność w momencie jej największego zagrożenia".
Obama przypomniał, że jego dziadek służył w armii generała Pattona, a jego babcia była jedną z tych wielu kobiet, które pracowały w Stanach Zjednoczonych, wspierając wysiłek wojenny, a konkretnie - na linii montażowej bombowców B-29.
Hollande podkreślił m.in., że Francja nigdy nie zapomni tego, co zawdzięcza Stanom, Zjednoczonym. Zaakcentował, że 6 czerwca to rocznica "pamiętnej daty w naszej historii, kiedy nasze dwa narody walczyły w tej samej bitwie o wolność". (PAP)