To największe od 20 lat stężenia alergenów w Chicago i na przedmieściach. Alergicy wiedzą, że fruwające pyłki kwiatowe wpływają na ich sezonową dolegliwość. W tym roku jednak dotkliwiej niż w latach poprzednich.
Emerytowany alergolog dr Joseph Leija, związany ze szpitalem Gottlieb Memorial w Melrose Park, nadal jest jedyną osobą autoryzowaną przez Krajowe Biuro ds. Alergii do liczenia zawartości pyłków w powietrzu na Midweście. Według eksperta, nie dość, że zagęszczenie pyłków jest wyjątkowo duże, to pojawiły się wcześniej niż w latach poprzednich.
Niebezpieczny dla alergików sezon dzieli się na trzy etapy. Od marca do maja odczuwają dokuczliwe działanie kwitnienia drzew, od maja do czerwca − trawy, a od połowy sierpnia do października dokuczają im chwasty, rośliny z rodziny astrowatych i pleśń.
W tym roku mieszkańcy Chicago i przedmieść doświadczają tego, co dr Leija nazywa "pyłkowym wirem". Oznacza to, że pyłki wystąpiły wszystkie razem i atakują osoby z wrażliwym układem oddechowym.
−Jedną z przyczyn tej sytuacji może być opóźnienie sezonu wiosennego połączone z dużą wilgotnością powietrza − przytacza słowa alergologa "Chicago Sun-Times". Ponieważ wszystkie rośliny zakwitły niemal w tym samym czasie, doszło do wysokiego stężenia pyłków.
Dr Leija radzi alergikom, by unikali przebywania na zewnątrz i zamykali okna w domu i w samochodzie. Po powrocie do domu zaleca umycie włosów przed snem i wypłukanie nosa roztworem soli. Można również skorzystać z ogólnie dostępnych środków medycznych przeciw alergii.
(eg)
Reklama