Tysiące kibiców zebrało się na torze Imola we Włoszech, by oddać hołd Ayrtonowi Sennie. Brazylijski kierowca, jeden z najwybitniejszych w historii Formuły 1, zginął tu dokładnie 20 lat temu, wjeżdżając w barierę na zakręcie Tamburello. Miał 34 lata.
Dla upamiętnienia tego tragicznego wydarzenia entuzjaści automobilizmu mogli m.in. poprowadzić bolid Senny na Autodromo Enzo e Dino Ferrari, gdzie odbywał się tamten wyścig o Grand Prix San Marino.
"Nasze serca przestały bić, gdy usłyszeliśmy tę straszną wiadomość" - powiedział Marco, 31-letni fan Formuły 1, noszący taki sam kask jak Senna w dniu swojej śmierci.
"To co mnie ujęło w Sennie to jego pokora i charyzma. Pozostaje w naszej pamięci jak ktoś z rodziny" - przyznała z kolei 39-letni Daniela, która przyjechała z brazylijskiego Belo Horizonte.
W środę ksiądz katolicki przewodził ceremonii na zakręcie Tamburello, gdzie tragicznie zakończyła się kariera trzykrotnego mistrza świata, gdy jego bolid jadący z prędkością 190 km/h uderzył w betonową barierę.
Czwartkowe uroczystości zamknęły tydzień obchodów 20. rocznicy wypadku, który zbulwersował świat Formuły 1 i spowodował wprowadzenie środków poprawiających bezpieczeństwo kierowców. Dzień przed śmiercią Senny na tym samym torze w kwalifikacjach życie stracił 33-letni Austriak Roland Ratzenberger, a w trakcie treningów do szpitala trafił Brazylijczyk Rubens Barrichello.
Od tamtego tragicznego weekendu żaden kierowca F1 nie stracił życia podczas zawodów. Przypisuje się to działaniom na rzecz bezpieczeństwa we wszystkich sektorach - począwszy od kasków kierowców, poprzez budowę torów, po opony i zabezpieczenia kokpitów.
Senna w sumie na najwyższym stopniu podium stanął 41 razy. (PAP)