Ciągle nie udało się ustalić, co popchnęło 24-letnią Mary Ryan do próby uduszenia 4-letniej córki i odebrania sobie życia. W poniedziałek kobieta odebrała dziecko z przedszkola, po czym udała się na cmentarz Rosehill, gdzie zamierzała wykonać wcześniej obmyślony plan.
W odosobnionym miejscu cmentarza zarzuciła na głowę córki torbę ze sklepu Aldi. Gdy usta dziecka zsiniały i przestało walczyć, uznała, że nie żyje. Przykryła je kocykiem i pozostawiła na tylnym siedzeniu samochodu. Następnie tę samą torbę zarzuciła sobie na głowę. Rozmyśliła się jednak, ściągnęła torbę i zaczęła stosować córce sztuczne oddychanie. Gdy dziecko zaczęło normalnie oddychać wyjechała z cmentarza i zatrzymała policyjny samochód, który doprowadził ją do najbliższego szpitala. Dziewczynka narzekała na ból szyi, miała zadrapania na oku. Oddano ją pod opiekę babci.
Drugie dziecko Mary Ryan, które miała z innym mężczyzną, pozostaje pod opieką swojego biologicznego ojca.
Kobieta zamieszkała w okolicy 6100 N. Hoyne Ave. przebywa w areszcie. "Chicago Sun-Times" informuje, że sędzia Peggy Chiampas oświadczyła, iż nie dopuści do spotkań Mary Ryan z jej dziećmi. Niedoszła dzieciobójczyni może opuścić areszt po uiszczenia miliona dolarów kaucji. (eg)
Reklama