Choć bóle przedporodowe już się nasilały, to Liz Shishkoff wciąż miała nadzieję na czas dojechać do LaGrange Hospital, by tam urodzić swe pierwsze dziecko. Noworodek się jednak śpieszył i przyszedł na świat w drodze i na drodze.
− Chyba musimy zjechać na pobocze − nakazała Shishkoff małżonkowi, gdy ok. godz. 4 jechali autostradą I-88 w stronę szpitala.
− Wszystko wydarzyło się bardzo szybko − mówi gazecie “Chicago Tribune” 26-letni Ray Shishkoff. − Bóle nasilały się. Zjechałem na prawe pobocze autostrady w Lombard i zadzwoniłem pod nr 911. Dyspozytor natychmiast wysłał w naszą stronę radiowóz policyjny i ambulans.
− Widzę główkę − mówił Ray dyspozytorowi. − Po chwili moją córeczkę Charlotte trzymałem już w rękach. Później przekazałem ją w ramiona matki.
Po 3 minutach przyjechała policja i karetka, która zabrała matkę i dziecko do Elmhurst Hospital.
Już w drodze do szpitala Ray zadzwonił do swej matki z wiadomością, że została babcią.
Charlotte River Shishkoff waży 7 funtów i mierzy 20 cali. Matka i córka przebywają w szpitalu i obie czują się dobrze. (ak)
Reklama