Witalij Kliczko, lider ukraińskiej partii UDAR, który w grudniu stracił pas federacji WBC w wadze ciężkiej i ma status "mistrza w zawieszeniu", poinformował, że nie zamierza kontynuować kariery bokserskiej. "Do ringu więcej nie wejdę" - zapowiedział.
"To byłoby bez sensu. Przecież wkrótce będę miał 43 lata" - zauważył Ukrainiec, który w sobotę towarzyszył w narożniku swojemu bratu Władimirowi. Młodszy z Kliczków pokonał w Oberhausen Australijczyka Aleksa Leapaia i pozostaje mistrzem świata organizacji IBF, WBA, WBO i IBO.
Witalij Kliczko podkreślił, że w pięściarstwie osiągnął wszystko, co mógł. "Moje sportowe marzenia się spełniły. Nikomu nie muszę niczego udowadniać" - dodał, cytowany przez niemieckie media.
O tytuł, który zwolnił ukraiński bokser, powalczą 10 maja w Los Angeles Amerykanin Chris Arreola i Kanadyjczyk Bermane Stiverne. Niewykluczone, że we wrześniu rywalem zwycięzcy będzie Władimir Kliczko, o czym zresztą marzy starszy z braci.
"Mam nadzieję, że dzięki niemu ten tytuł wróci do naszej rodziny. Władimir może walczyć jeszcze nawet 10 lat, gdyż w boksie najważniejszym jest nie dać się trafić, a on to potrafi. Jest rozważny, z pojedynku na pojedynek spisuje się coraz lepiej. Nie daje rywalom szans" - ocenił Witalij Kliczko, który chce się skupić na karierze politycznej.
"Przyleciałem do Oberhausen w sobotę rano, bo bardziej niż brat potrzebuje mnie Ukraina. Przywiozłem do Niemiec m.in. informację, że 70 procent moich rodaków chce wstąpienia do Unii Europejskiej" - dodał.
Nadmienił, że każdy w jego ojczyźnie, niezależnie czy na wschodzie kraju, zachodzie, północy, czy południu, "chce żyć na przyzwoitym poziomie w normalnym państwie".
"Chce normalnie pracować za godziwą płacę" - powiedział.
Mimo napiętej sytuacji, nie widzi powodów, by na Ukrainie doszło do wybuchy wojny domowej.
"Nie ma konfliktu między Ukraińcami. Ani z powodu języka, historii, ani wiary. Wszystko jest sztucznie podsycane przez Rosję, która robi wszystko, by wywołać wojnę" - przyznał i dodał, że wizytę w Niemczech wykorzystał też, by prosić o wsparcie.
"Potrzebujemy wsparcia: moralnego, politycznego, ale i finansowego, które pozwoli przetrzymać najtrudniejsze chwile. Potrzebujemy pomocy od naszych przyjaciół" - podsumował Kliczko, który 25 maja będzie się ubiegał w wyborach o stanowisko mera Kijowa.
W marcu zdecydował, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich i wspólnie ze swą partią poparł kandydaturę byłego ministra spraw zagranicznych, przedsiębiorcy Petro Poroszenki. (PAP)