Hodowca z Newady Cliven Bundy zdobył sławę wśród konserwatystów i członków antyrządowej milicji, stawiając czoła grupie pracowników biura zarządzania federalnymi gruntami (Bureau of Land Management, BLM), którzy za zalegające opłaty za wypasanie bydła na polach będących własnością rządu skonfiskowali 300 spośród 900 należących do niego byków.
Na pomoc przeciw "tyranii" federalnych władz przybyło kilkuset uzbrojonych ludzi. Doszło do konfrontacji. W obawie o rozlew krwi BLM ustąpiło. Bundy ogłosił zwycięstwo. Od tego czasu w antyrządowych kołach uchodzi za bohatera. W ostatnich dniach stracił jednak wielu popleczników.
Bundy nie uiszcza należności za wypasanie bydła od 1993 roku. Jego dług wobec BLM przekroczył milion dolarów. Ustępstwo federalnej agencji zachęciło go do dalszych bezczelnych wystąpień. W rozmowie z "New York Times" zapowiedział codzienne konferencje prasowe. Podczas pierwszej wyraził swoją opinią na temat "nigers" i podzielił się uwagami na temat północnej części Las Vegas, gdzie mieszczą się subsydiowane przez rząd budynki dla ubogich. Wspomniał, że ilekroć przejeżdżał przez tę dzielnicę frontowe drzwi mieszkań zazwyczaj były otwarte. Dorośli i dzieci siedzieli na gankach i nie mieli nic do roboty. Ponieważ utrzymywali się z subsydiów rządowych nie musieli pracować, a dla zabicia czasu robili "coś innego". Potem dziewczyny poddawały się aborcji, a młodzi mężczyźni szli do więzień, tylko dlatego, że nigdy nie nauczyli się "zbierać bawełny". Bundy zastanawiał się, czy nie lepiej im było w czasach niewolnictwa, gdy pracowali przy zbiorze bawełny, mieli życie rodzinne, kury, ogródki i konkretne zajęcia, niż teraz, gdy pozostają pod opieką rządu. Na koniec doszedł do wniosku, że w czasach niewolnictwa murzyni cieszyli się większą wolnością niż obecnie.
Odmowę opłaty za korzystanie z gruntów federalnych Bundy uzasadniał rodzinną tradycją. Twierdził, że od lat siedemdziesiątych XIX wieku jego przodkowie bez przeszkód wypasali bydło na ziemiach publicznych, a więc należących do wszystkich Amerykanów. Ponadto uważa, że Waszyngton nielegalnie przejął prawo własności do gruntów w Newadzie. W rzeczywistości jego ojciec kupił ranczo w Burkenville w 1948 roku. Ziemie służące jako pastwisko zaczął wynajmować od BLM w 1954 roku. Miesięczna opłata od jednej sztuki bydła wynosi 1,48 dol., znacznie mniej niż płaciłby prywatnemu właścicielowi.
W całym kraju z ziem federalnych korzysta 18 tys. hodowców. Wspólnie wynajmują 157 mln akrów gruntu i nie narzekają. Są zadowoleni, że ziemie te nie należą do osób prywatnych, gdyż wówczas wypas kosztowałby ich znacznie więcej, albo byłby niemożliwy, gdyby właściciel otoczył je płotem i wystawił zakaz wchodzenia na ten teren. Korzystanie z ziem prywatnych dałoby ich właścicielowi prawo do zatrzymania zastawu. Takie samo prawo przysługuje BLM. Jeśli biuro będzie upominało się o należność, to Bundy i jego liczna rodzina (hodowca ma czternaścioro dzieci) może stracić wszystko.
Ze względu na jego wojowniczą postawę, podsycaną przez telewizję kablową Fox News, która podziwiając hodowcę za odwagę zachęciła go do szczerych, superrasistowskich wypowiedzi, wielu tych, którzy na początku mu przyklaskiwali, wycofało swoje poparcie. Republikańscy senatorzy, Ted Cruz z Teksasu, Dean Heller z Newady, Rand Paul z Kentucky i kilku innych ustawodawców tuż po tyradzie Bundy'ego potępili go za rasizm. Tylko podobnie myśląca ultraprawica nie opuszcza swego bohatera.
(opr. eg)
Reklama