Polacy mieszkający w Chicago w Wielką Sobotę mogli poświęcić wielkanocne pokarmy w kilkunastu kościołach. Jednak na dalekich przedmieściach znana nam znad Wisły wielkanocna tradycja wprowadzana jest do amerykańskich parafii od niedawna.
Zajrzeliśmy z aparatem do niewielkiego kościoła pod wezwaniem St. Mary of Vernon w Vernon Hills. Tam święcenie pokarmów odbywa się dopiero od kilku lat i stało się koniecznością w związku z coraz większą liczbą zamieszkujących to dalekie północne przedmieście Polaków.
Ale i tutaj, jak wszędzie, gdzie pojawili się Polacy z koszyczkami – fascynowały różnorodność, bogactwo i dekoracje święconek. Kościół natychmiast wypełniły swojskie wielkanocne zapachy: jajek, kiełbas, szynek, chrzanu i świeżo upieczonych bab.
Mieszkająca od kilkunastu lat wraz z rodziną w Liberyville Jolanta Biedroń bardzo ceni sobie wielkosobotnią tradycję i mocno ją pielęgnuje, tym bardziej, że dla jej synów, urodzonych już w USA, to jeszcze jedna sposobność, by poznać świąteczne obrzędy ich rodziców i dziadków.
Zdaniem innej Polki, Małgorzaty Boruch, amerykańskie poświęcenie pokarmów troszkę odbiega od tego, które znamy z kraju: – Chociaż tutaj, w amerykańskiej parafii sam obrzęd świecenia nieco różni się od tradycyjnego polskiego, to i tak przywołuje miłe, świąteczne wspomnienia z lat dziecięcych w Polsce.
Wśród słyszanego dookoła języka polskiego i ponad dwustu kolorowych koszyczków wcale nie miało się wrażenia, że znaleźliśmy się w kościele w Vernon Hills, gdzieś w Ameryce, na dalekich chicagowskich przedmieściach. Bo tam gdzie są Polacy, jest i nasza tradycja.
Tekst i zdjęcia Artur Partyka
Reklama