Hodowca bydła z Newady, Cliven Bundy, od 20 lat nie płacił za wypasanie bydła na gruntach federalnych. W rezultacie odmowy wypłacenia należności, grupa leśniczych z biura zarządzania państwowymi gruntami (U.S. Bureau of Land Management, BLM)usiłowała skonfiskować ponad 300 sztuk bydła Bundy'ego. W obronie hodowcy stanęło około tysiąca uzbrojonych członków milicji i tea party. Pracownicy BLM ustąpili w obawie o rozlew krwi.
Gospodarstwo Bundy'ego mieści się w Bunkerville w odległości 80 mil na północny wschód od Las Vegas. Do ostrej konfrontacji doszło w ubiegłym tygodniu, gdy naprzeciw strażników federalnych wyszła potężna grupa obrońców hodowcy, wznosząc okrzyki przeciw rządowej tyranii.
W momencie gdy awantura przybrała bardzo niebezpieczny charakter szef leśniczych BLM wycofał swoich ludzi. Fakt ten militia i tea party uznali za swoje zwycięstwo, a Bundy'ego za bohatera walki "ciemiężonego narodu" z despotami z Waszyngtonu.
Opłaty za wypasanie bydła na federalnych gruntach wynoszą 1,35 dol. od sztuki. Zatem Bundy za swoje 900 sztuk płaciłby rocznie niewiele ponad 1200 dolarów, znacznie mniej niż gdyby musiał kupować paszę.
Hodowca twierdzi jednak, że nie o pieniądze mu chodzi lecz o sprawiedliwość. Uważa, że obowiązek płacenia narusza jego prawa stanowe. − Moi przodkowie byli tu od lat siedemdziesiątych XIX wieku. Mieli wolny dostęp do gruntów i wody wiele lat przed powstaniem Departamentu Spraw Wewnętrznych i wszystkich jego pomysłów. Federalny rząd odebrał Newadzie prawo do naszych gruntów publicznych − wyjaśniał swoje stanowisko Bundy lokalnej telewizji KLAS.
W internecie ukazało się wiele komentarzy na temat sporu Bundy'ego z BLM. Obserwatorzy spekulują, że chodzi o coś więcej niż opłatę za wypasanie bydła na ziemiach federalnych. Przypuszczają, że tu mogą znajdować się bogate złoża ropy lub gazu. Natomiast ultraprawicowa organizacja medialna Infowars podejrzewa, że na polach pastewnych ma powstać elektrownia słoneczna. (eg)
Reklama