Konsultanci powołani przez władze stanowe do wyciągnięcia Detroit z finansowego dołka spisują się niezbyt dobrze. Można odnieść wrażenie, że zamiast pomóc, mogą pogrążyć miasto w jeszcze większych długach.
Jednym z potknięć, które doprowadziły Detroit do bankructwa, było ściąganie 30-dolarowych mandatów za parkowanie w niedozwolonym miejscu kosztem 32 dol. każdy. Konsultanci uznali zatem, że kary trzeba podnieść do 45 dol., a za inne wykroczenia drogowe do 150 dolarów. "Detroit News" pisze, że mniej więcej połowa wszystkich 3400 miejskich parkometrów nie działa.
Zarządzający miastem Gary Brown zwraca uwagę, że za 70 proc. mandatów wydanych w Detroit są odpowiedzialni kierowcy, którzy nie mieszkają w mieście. W tej sytuacji członkowie rady miejskiej, którzy chcą poprawić finanse wyższymi mandatami, nie biorą pod uwagę, że poszukiwanie wierzycieli z innych miast również będzie bardziej kosztowne.
Nikt jakoś nie mówi o naprawie parkometrów. A przecież trzeba liczyć się z tym, że kierowca, który nie płaci za parking tylko dlatego, że parkometr nie działa, nie zapłaci mandatu dobrowolnie, lecz będzie się bronić w sądzie, co narazi miasto na dodatkowe wydatki.
(eg)
Reklama