Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 30 września 2024 18:41
Reklama KD Market
Reklama

NY:Polka oskarża policjantów o pobicie

Interwencja policji w sprawie psich odchodów skończyła się pozwaniem funkcjonariuszy o pobicie. Skargę przeciwko nowojorskiemu Departamentowi Policji wniosła 49-letnia Polka, która twierdzi, że została pobita przez dwóch policjantów po tym, jak wywiązała się między nimi sprzeczka o niesprzątnięcie nieczystości po psie. Anna Stańczyk, mieszkanka Rockaway Beach w dzielnicy Queens, mówi, że najpierw uderzono ją w twarz, a później w tył głowy i klatkę piersiową. I dopiero na komisariacie stwierdzono, że Polka wymaga...
Interwencja policji w sprawie psich odchodów skończyła się pozwaniem funkcjonariuszy o pobicie. Skargę przeciwko nowojorskiemu Departamentowi Policji wniosła 49-letnia Polka, która twierdzi, że została pobita przez dwóch policjantów po tym, jak wywiązała się między nimi sprzeczka o niesprzątnięcie nieczystości po psie.
 
Anna Stańczyk, mieszkanka Rockaway Beach w dzielnicy Queens, twierdzi, że została aresztowana, a następnie pobita przez dwóch nowojorskich policjantów. Kobieta relacjonuje, że najpierw uderzono ją w twarz, a później w tył głowy i klatkę piersiową. Dopiero na komisariacie stwierdzono, że Polka wymaga opieki medycznej i w kajdankach przewieziono ją do Peninsula Hospital. Kobieta była jednak tak wstrząśnięta wydarzeni i przerażona, że bała się powiedzieć kto ją pobił. Stańczyk pokazując reporterowi CBS siniaki, z trudem opowiadała o wydarzeniu, określając je jako "koszmarne". Zaczęło się prozaicznie. Stańczyk wyszła 26 listopada na spacer z psem. Zaraz potem właścicielka Psotki, 10-letniego mieszańca terriera, została zatrzymana przez dwóch policjantów, którzy polecili jej posprzątanie po psie. Problem w tym, że według kobiety, jej pies tylko oddał mocz, a nieszczęsne psie odchody należały do innego pupila… – Trochę mnie to zdenerwowało, ale przede wszystkim zszokowało. Kazano mi sprzątać po czyimś psie. Stańczyk, wykonując polecenie policjantów, wyraziła werbalnie swoje niezadowolenie i wtedy w ruch poszły kajdanki. W zamieszaniu uciekł pies kobiety. Śledczy z wydziału wewnętrznego policji nie chcą komentować sprawy przed kamerą. Brakuje też świadków. Z policyjnej dokumentacji wynika, że kobietę aresztowano, gdyż „krzyczała zakłócając porządek publiczny”. Dla Stańczyk jest to jednak oczywiste, że próbowała wezwać pomoc, bo bała się, ze jej niepilnowany pies wpadnie pod koła samochodu. Prawnik Stańczyk poinformował, że oskarżenie przeciwko kobiecie zostanie umorzone, jeśli do maja jej zachowanie w miejscu publicznym nie będzie budziło zastrzeżeń. Stańczyk takie rozwiązanie sprawy nie zadowala i zdecydowała się pozwać policję do sądu. – Jeżeli to przydarzyło się mnie, może się również przydarzyć innym – twierdzi. as (CBS New York)  

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama