Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 16 listopada 2024 12:24
Reklama KD Market

Szokujące szczegóły działalności Wildlife Services

Prywata i nadużycia finansowe, masowe wybijanie zwierząt z rozmyślnym okrucieństwem, tuszowanie nielegalnych metod kontroli dzikiej zwierzyny – to praktyki stosowane przez pracowników Wildlife Services.



 

Amerykanie co roku tłumnie odwiedzają swoje parki narodowe. Utworzenie najstarszego z nich – Yellowstone National Park – zatwierdził prezydent Ulysses Grant w 1872 roku. Dokładnie sto lat później parki odwiedziło 165 mln osób. Nie zawsze były one rezerwatami dzikiej przyrody, takimi jak znamy je dziś, gdzie biolodzy i strażnicy dbają o integralność ekosystemu roślinności i zwierząt. W pierwszych latach ich istnienia traktowano je rekreacyjnie: wybito doszczętnie wilki, które przeszkadzały w rozmnażaniu się zwierzyny łownej (ostatni został zastrzelony w Yellowstone w roku 1926) i niemal całkowicie wyniszczono bizony.

Oprócz parków narodowych wiele dzikich, niezamieszkałych terenów pozostaje nadal pod zarządem federalnym, a w znacznie mniejszym stopniu – stanowym lub lokalnym.Najczęściej są to obszary na odludnych pustkowiach: preriach, pustyniach, terenach górzystych i bagiennych, gdzie za niewielką opłatą rząd pozwala ranczerom wypasać bydło lub gospodarować ziemię.

Zamiast kontroli – eksterminacja

Departament Rolnictwa (USDA) z czasem stworzył program Animal Damage Control, którego celem było tępienie szkodników, głównie gryzoni wyrządzających szkody ranczerom na odludnych terenach. Wkrótce pod pojęcie szkodników podciągnięto wszystko, co żyje w lasach, górach, na preriach i pustyniach.



Później program przemianowano na Wildlife Services. Niestety, niemożliwa do skontrolowania działalność jego wykonawców na odległych terenach sprowadza się do bezmyślnej i okrutnej eksterminacji setek tysięcy dzikich zwierząt i ptaków, i nie ma nic wspólnego z przemyślaną i skuteczną ochroną ranczerów przed stratami w inwentarzu.

Zamiast tropić i w sposób humanitarny eliminować zwierzęta, które wyrządzały szkody, pracownicy Wildlife Services, przeważnie lokalni traperzy, instalowali stalowe pułapki łamiące kości, zakładali wnyki i miny z ładunkiem rozpryskującym związki cyjanku i inne trujące substancje. Ofiarami padały często przypadkowe zwierzęta, w tym psy i zabłąkane bydło. Urządzano nielegalne polowania na pumy (mountain lions) z samolotów. Aby wyeliminować jedno zwierzę, zabijano wszystko, co tylko znajdowało się w polu odstrzału.

Wstrząsające zeznania świadków

Część ciemnych stron operacji Wildlife Services wyszła na jaw po zeznaniach demaskatorów (whistleblowers), byłych pracowników, którzy wyłamali się z obowiązującego protokołu i później zostali za to zwolnieni z pracy. Warto posłuchać wstrząsającego raportu świadków, zamieszczonego na stronie internetowej Care2: http://www.care2.com/causes/governments-war-on-wildlife-called-out-by-two-congressmen.html

Fakty, które przedostały się do publicznej wiadomości wskazują na premedytację w stosowaniu bezmyślnych, okrutnych i z naukowego punktu widzenia nieskutecznych metod oraz starannego zacierania śladów łamania prawa. Trucizny, którymi posługiwano się w Wildlife Services, zostały w latach 70. wycofane z użytku jako szczególnie niebezpieczne, także dla ludzi, którzy je stosowali w pułapkach rozpryskowych. Mimo zakazu, USDA nadal udostępniała je farmerom i traperom.

Świadkowie znajdowali we wnykach i przy pułapkach z trucizną objęte federalną ochroną orły przednie, chronione przez prawo międzynarodowe ptaki wędrowne, szare czaple, bobry, wydry rzeczne, biało-czarne łasice, wilki, czarne niedźwiedzie, jeże, żółwie, pancerniki i zagrożone całkowitym wyginięciem rosomaki.

Rzeź rzadkich gatunków



Jak podaje Humane Society of the United States, we wnykach i od trucizn tylko w roku 2012 zginęło blisko 3,5 mln zwierząt spośród 85 gatunków żyjących na terenie Stanów Zjednoczonych.

Złapane we wnyki lub stalowe pułapki na odległych terenach zwierzęta były skazywane na długie męczarnie, zanim zjawił się człowiek ze strzelbą. Miny z trucizną też nie zabijały natychmiast. Jak zeznał jeden ze świadków, znaleziony przez niego martwy kojot żył w pułapce ze strzaskaną łapą dwa tygodnie i był karmiony przez inne kojoty. Zgodnie z przepisami traper ma obowiązek sprawdzić wnyki co 24 godziny i jeśli zwierzę żyje, skrócić mu cierpienia oraz zawiadomić o stratach. Jednak zwykle za poradą przełożonego pracownicy zakopywali zwłoki zwierzęcia i zacierali ślady „wypadku”, zwłaszcza wtedy, gdy ofiarami pułapek były zwierzęta lub ptaki objęte ścisłą federalną ochroną, jak orły czy niezwykle rzadkie rosomaki.

Świadkowie podają niezwykle drastyczne przypadki naprowadzania psów na uwięzione we wnykach ranne zwierzęta, które były następnie rozszarpywane na oczach widzów.

Skalę eksterminacji dzikich zwierząt może najlepiej oddaje fakt, że od 2000 roku tylko w zachodniej części USA zabito milion kojotów.

Wbrew obowiązującemu prawu

Przypadkowe zabijanie dzikich zwierząt i ptaków objętych ścisłą ochroną lub ginących gatunków jest przestępstwem federalnym zgodnie z ESA (Endengered Species Act), a agencja federalna, w której prawo to jest umyślnie łamane, jest instytucją niezasługującą na istnienie i korzystanie z pieniędzy publicznych.

Prawo ESA zostało uchwalone w roku 1973 za prezydentury Richarda Nixona w celu zachowania równowagi biologicznej gatunków i integralności ekosystemu, by pustkowia nie obróciły się w biologiczne pustynie. Bezmyślne wybijanie jednych gatunków, szczególnie drapieżników, prowadzi do niekontrolowanego rozmnażania się innych zwierząt, dla których wkrótce zaczyna brakować pożywienia. Klasycznym przykładem jest zniszczenie młodych lasów i obrzeży strumieni przez nadmierny rozrost populacji jeleni w rejonach, gdzie uprzednio wybito wilki.

Co roku władze federalne wydają miliony dolarów z pieniędzy publicznych na popieraną przez 65 proc. podatników konserwację parków i rezerwatów dzikiej przyrody, podczas gdy Wildlife Services, także czerpiąc z kasy publicznej, dokonywało starannie ukrywanej eksterminacji zwierząt w imieniu wąskiej grupy interesów, tym samym niszcząc rezultaty pracy przyrodników i przyczyniając się do degradacji środowiska naturalnego na terenach federalnych.

Inspektor USDA wszczyna śledztwo

Po serii artykułów Toma Knudsena w „Sacramento Bee”, odsłaniających udział Wildlife Services w masowym zabijaniu dzikich zwierząt na terenach federalnych, po skargach sądowych wnoszonych przez organizacje ochrony przyrody, licznych petycjach i argumentach biologów, inspektor generalny USDA w końcu wszczął śledztwo w sprawie programu, który wymknął się spod kontroli.

Naciski kongresmenów, demokraty Petera A. DeFazio i republikanina Johna Campbella, odegrały decydującą rolę przy rozpoczęciu dochodzenia. DeFazio i Campbell zażądali pełnego ujawnienia działań i praktyk w ramach Wildlife Services. Równocześnie politycy wezwali do otwarcia przesłuchań kongresowych w sprawie finansowania, a szczególnie wydatków na program działający w roku 2012 z budżetem sięgającym 72 mln dolarów.
Świadkowie znajdowali we wnykach i przy pułapkach z trucizną objęte federalną ochroną chronione przez prawo międzynarodowe ptaki wędrowne, szare czaple, bobry, wydry rzeczne,...

Zgłoszono poważne zastrzeżenia co do stawania Wildlife Services do przetargów o kontrakty od firm i grup reprezentujących prywatne interesy kosztem interesów amerykańskiego podatnika i organizacji specjalizujących się w kontroli populacji dzikich zwierząt (animal control). Podnoszą się głosy, aby zlikwidować Wildlife Services, a zadania programu przekazać fachowcom, którzy działają w oparciu o humanitarne i potwierdzone przez naukę skuteczne metody unikania konfliktów między ludźmi i czworonożnymi mieszkańcami terenów objętych jurysdykcją federalną.

Pracownicy programu nadal bezkarni

Mimo kongresowych przesłuchań i śledztwa podjętego przez biuro generalnego inspektora USDA, Wildlife Services nadal działa bezkarnie.

Na prośbę władz Idaho 7 marca odstrzelono w trudno dostępnej części Gór Skalistych 36 wilków − ważne ogniwo biologicznej kontroli populacji innych dzikich zwierząt, w tym zwierzyny łownej, która wyjada roślinność poszycia, młody drzewostan i okolice strumieni. Według informacji zawartych na stronie internetowej Wildlife Services populacja jeleni w USA jest obecnie szacowana na 17 milionów! Z tego wniosek, że wykonawcy programu nie dbają o zachowanie rozsądnej równowagi fauny, lecz wybijając wilki, zaspokajają życzenia myśliwych, którzy chcą mieć jak największą liczbę jeleni do odstrzału. Efektem takiej gospodarki jest biologiczna degradacja ekosystemu.

Jest nadzieja, że niezgodna z założeniem działalność Wildlife Services zostanie ukrócona. A to dlatego, że organizacja obrońców flory i fauny Defenders of Wildlife zwróciła się do społeczeństwa o składanie podpisów pod petycją do prezydenta Baracka Obamy z apelem o nałożenie moratorium na eksterminację wilków i innych dzikich zwierząt.

Anna Drechsler


wild1

wild1

wild2

wild2

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama