Aleksander Doba, 67-letni kajakarz z Polic płynący samotnie kajakiem przez Atlantyk, na skutek silnych wiatrów i prądów morskich był od kilku tygodni znoszony na północ ze swojej trasy, która ma zakończyć się na Florydzie.
Około 20 lutego wysłał wiadomość, że w czasie sztormu utracił ster. Oczekujący go na Florydzie przyjaciel i również słynny kajakarz Piotr Chmieliński, który informuje „Dziennik Związkowy” o przebiegu rejsu, napisał: „Wczoraj o godz. 2 rano wyruszyliśmy w pięć osób (w tym dwóch kapitanów – Chris i Brent) małym statkiem rybackim Frog Cutter, aby znaleźć Olka. Udało się go spotkać około 180 km od brzegów Bermudów”.
Okazało się, że kajakarz jest w doskonałej formie fizycznej i psychicznej, zrobił sobie prowizoryczny ster ze skrzynki na jedzenie, nie przyjął żadnej pomocy i nawet poczęstował przybyłych czekoladą. Oświadczył, że ma zapasy żywności na 4 do 6 tygodni, płynie dalej sam na Bermudy, gdzie naprawi ster, bo zapasowy często się psuje, a co dalej – zdecyduje później.
Obecnie – jak informuje nas Piotr Chmieliński – Aleksander Doba przebywa na Bermudach, gdzie naprawia ster przed wyruszeniem w dalszą drogę.
Bermudy dzieli od Florydy dystans około tysiąca mil. Biorąc pod uwagę to, że w swoim pierwszym rejsie przez Atlantyk przepłynął on dystans 3 400 mil w 99 dni, można przewidywać, że po wyruszeniu z Bermudów polski kajakarz będzie potrzebował około miesiąca na dotarcie do wytyczonego celu.
Czekając na kolejne wiadomości, trzymamy kciuki za szczęśliwe ukończenie niezwykłego rejsu. Po finiszu przedstawimy obszerną relację z jego przebiegu.
(kc)
Reklama