Drużyna Seattle Seahawks po raz pierwszy w historii wygrała Super Bowl, czyli finał ligi futbolu amerykańskiego. W niedzielę nadspodziewanie łatwo Seahawks pokonali Denver Broncos 43:8.
Po raz piąty zdarzyło się, że w Super Bowl zagrały drużyny, które w sezonie zasadniczym mogły się pochwalić najlepszym atakiem (Broncos) i defensywą (Seahawks). Tylko raz górą był zespół specjalizujący się w ofensywie.
Finał, zapowiadany jako wyrównana konfrontacja dwóch odmiennych stylów gry, szybko okazał się jednostronnym widowiskiem. Już po 12 sekundach Seahawks prowadzili 2:0. To były najszybciej zdobyte punkty w historii Super Bowl. Do przerwy ekipa z Seattle wygrywała 22:0.
W 16 meczach sezonu regularnego Broncos zdobyli łącznie 606 punktów, co jest nowym rekordem. W niedzielę ich reputacja "niepowstrzymanej siły" legła jednak w gruzach. To dopiero trzeci przypadek od 1976 roku, kiedy uczestnik Super Bowl zdobył mniej niż 10 pkt.
MVP finału uznano Malcolma Smitha. 24-letni zawodnik formacji obronnej Seahawks gra na pozycji linebackera (wspomagającego). Najbardziej widowiskowym zagraniem popisał się w drugiej kwarcie. Przechwycił podanie Manninga, przebiegł z piłką 69 jardów (63 metry) i zaliczając przyłożenie podwyższył prowadzenie na 21:0.
Po raz siódmy z rzędu zwycięzcę Super Bowl prawidłowo wytypował orangutan Eli. 13-letni mieszkaniec zoo w Salt Lake City triumfatora wskazuje wybierając jeden z dwóch futbolowych hełmów, które zrobione są z papieru i gipsu oraz pomalowane w barwy uczestników finału. Bukmacherzy w roli faworyta upatrywali ekipę Broncos.
(PAP)
Reklama