Burmistrz Rahm Emanuel wracając w poniedziałek rano z rodzinnego urlopu w Indonezji zastał Chicago w okowach mrozu i przykryte śniegiem, co skłoniło go do wypowiedzi o swojej nieobecności w trudnym dla miasta i jego mieszkańców czasie.
Emanuel zatrzymał się w garażu miejskiego wydziału oczyszczania ulic (Streets and Sanitation), gdzie podziękował pracownikom za odśnieżanie ulic podczas trwających całą niedzielę obfitych opadów. Później, na konferencji prasowej z udziałem przedstawicieli władz miejskich, mówił o niebezpiecznie niskich temperaturach, a po południu pozował do fotografii z osobami chroniącymi się przed zimnem w miejskich centrach ogrzewania.
Karierom kilku burmistrzów Chicago zaszkodziła nieudolna lub spóźniona reakcja na intensywne opady śniegu. Emanuel, który spędził zimowe wakacje z żoną i trójką dzieci na równikowym archipelagu, musiał odpowiedzieć m.in. na pytanie, dlaczego nie przerwał urlopu i nie przyjechał wcześniej, aby zadbać o sytuację w mieście.
Odpowiedział, że był w stałym kontakcie telefonicznym,e-mailowym i SMS-owym z szefami wydziałów miejskich.
Obecny burmistrz spotyka się z zarzutami, że nie traktuje wystarczająco poważnie trudności wielu mieszkańców. Jak przypomina "Chicago Tribune", w sondażu przeprowadzonym w maju przez tę gazetę i telewizję WGN, 53 proc. respondentów zarzucało Emanuelowi brak orientacji w ich problemach.
W obronie włodarza miasta wypowiedział się radny 21. okręgu Howard Brookins, przewodniczący klubu afroamerykańskich radnych. Oświadczył, że jego biuro otrzymało niewiele skarg na odśnieżanie ulic, podkreślił też, że burmistrz ma prawo do urlopu.
(kc)
Reklama